„Oczywiście, ambicje prezydenckie również będą niezwykle istotne. Każdy będzie chciał tu grać pierwsze skrzypce – może mniej Kosiniak-Kamysz, bo wiadomo, że ma tu mniejsze szanse, ale Hołownia i któryś z kandydatów Platformy – prawdopodobnie Rafał Trzaskowski – jak najbardziej” - stwierdził w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog, prof. Bartłomiej Biskup.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nie Radosław Sikorski na szefa MSZ, tylko jego żona Anne Applebaum. I nie Donald Tusk na premiera, tylko jego teściowa
wPolityce.pl: Według informacji naszego portalu istnieje lista potencjalnych kandydatów na stanowiska ministerialne w potencjalnym rządzie Donalda Tuska. Ma się w nim znaleźć miejsce tylko dla czterech kobiet. Dlaczego jest ich tak mało mimo, że Koalicja Obywatelska i jej partie sojusznicze tak mocno podkreślały „kwestię kobiecą” w kampanii wyborczej.
Prof. Bartłomiej Biskup: Szczerze mówiąc nie uważam tego za czynnik szczególnie dystynktywny – czy ministrem jest kobieta czy mężczyzna. Szef resortu musi mieć pozycję polityczną i nie płeć o tym decyduje, ale cechy polityczne. Mamy tu kwestię różnicy tego, co deklaruje się w kampanii i co robi się po niej. Tego rodzaju postulaty są typowo kampanijnymi, bo dobrze to brzmi i jest popierane przez różne grupy społeczne, jak postulaty dotyczące parytetu płci. Natomiast później rzeczywistość wygląda tak jak wygląda.
Partie w Polsce nie mają aż tak wielu kobiet w swoich szeregach, nie są one zainteresowane aktywną polityką tak bardzo, jak mężczyźni tudzież liderzy list nie umieszczają ich na listach. Przecież w Sejmie jest ich około 30 proc., a w społeczeństwie 53 proc. Wydaje się, że to jest w naszym kraju bardziej hasło kampanijne, niż kryterium polityczne. To jest rzeczywisty standard w Polsce, tak zawsze było i to się w pewien sposób rozbija o składane przez polityków deklaracje zwiększenia roli kobiet w polityce.
Ponoć resort nauki ma przypaść Lewicy, w edukacji ma być Barbara Nowacka, Bartłomiej Sienkiewicz w resorcie kultury, a ponadto Sławomir Nitras w rządzie. To znaczy, że potencjalny gabinet Donalda Tuska zmieni kierunek tożsamościowy i obyczajowy radykalnie na lewo?
Tak oczywiście może się stać, nie wiem tylko czy będzie to bardzo radykalne czy też nie. Resorty związane z edukacją, nauką czy kulturą są w tym względzie niezwykle istotne. To będzie jednak inny rząd, który nie jest konserwatywny, tylko centrolewicowy. Jest dla mnie jasne, że te kierunki będą bardziej liberalne. Zobaczymy tylko, czy pójdzie to w stronę liberalizmu w kontekście poszerzania wolności, czy jednak w kierunku lewicowym i nadawania tych wartości różnym działaniom rządu. Jak w przypadku każdego rządu, także i ten będzie miał swoje priorytety ideologiczne i one z pewnością nie będą miały charakteru konserwatywnego.
Wśród hipotetycznych ministrów znalazło się sporo polityków tzw. „startej gwardii”, jak chociażby Radosław Sikorski, Bartłomiej Sienkiewicz czy Tomasz Siemoniak. Wskazuje to na „krótką ławkę” jaką dysponuje Donald Tusk czy jednak wypełnia on zobowiązania wobec poszczególnych osób i frakcji w Platformie Obywatelskiej?
Wiązałbym to raczej z doborem ludzi, którym po prostu Donald Tusk ufa i którzy szli z nim przez polityczne życie i na których może liczyć. Raczej z frakcyjnością w Platformie bym tego nie wiązał. „Krótka ławka”? Nie jest może aż tak krótka, ponieważ mają też oni ludzi w młodszych pokoleniach, którzy mogliby zająć rozmaite stanowiska. Główną motywacją Tuska było zapewne rekrutowanie do pracy w rządzie ludzi zaufanych.
Władysław Kosiniak-Kamysz ma być szefem MON, Szymon Hołownia został marszałkiem Sejmu, jest jeszcze Donald Tusk i Rafał Trzaskowski – wszyscy oni wydają się mieć ambicje prezydenckie. Czy ta koalicja wytrzyma nadchodzące wybory głowy państwa?
Wybory prezydenckie są o tyle proste, że mamy tu do czynienia z dwiema turami. Jest więc taka możliwość, i chyba zostanie nawet wykorzystana, że w pierwszej turze każde stronnictwo wystawi swojego kandydata, a w drugiej turze poszczególne partie scedują poparcie na wspólnego kandydata.
Oczywiście, ambicje prezydenckie również będą niezwykle istotne. Każdy będzie chciał tu grać pierwsze skrzypce – może mniej Kosiniak-Kamysz, bo wiadomo, że ma tu mniejsze szanse, ale Hołownia i któryś z kandydatów Platformy – prawdopodobnie Rafał Trzaskowski – jak najbardziej. Szymon Hołownia zresztą będzie chciał wykorzystać swoje pięć minut i fakt wybrania na stanowisko marszałka Sejmu, do tego, by wzmacniać swoją pozycję. Może tu dochodzić do pewnych zgrzytów koalicyjnych.
Rozmawiał Paweł Nienałtowski
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/672019-biskupmotywacja-tuska-bylo-wziecie-do-rzadu-ludzi-zaufanych