Wczorajsza debata, która odbyła się w siedzibie EP w Strasburgu w temacie zniszczenia praworządności w Hiszpanii, zdawała się być aktem nieco skrywanym i jakby dedykowanym tylko dla wtajemniczonych.
Po paru latach spektakularnego „grillowania” Polski i Węgier, nie wypada wszak nagłaśniać przypadku Hiszpanii dowodzonej przez arcy-postępowy socjalistyczno-komunistyczny rząd Pedro Sáncheza. Także polska prasa mainstreamowa nie była zainteresowana apelem najwyższych władz sądowniczych Hiszpanii i samych Ludowców (kolegów KO w Europarlamencie), aby Europa pomogła nagłośnić i zatrzymać autorytarny dryf Sáncheza.
W prasie hiszpańskiej pisano o wczorajszej debacie mniej więcej w ten sam sposób:
”Parlament Europejski przeprowadził debatę na temat „zagrożenia dla praworządności w związku z porozumieniami rządowymi w Hiszpanii” na wniosek Partii Ludowej, Vox i Ciudadanos, którzy wystąpili podczas sesji wraz z komisarzem ds. sprawiedliwości Didierem Reyndersem. Ostrzegł on, że Komisja Europejska „będzie bardzo uważnie śledzić kwestię amnestii”, i stwierdził, że „otrzymuje wiele skarg” na projekt ustawy, zarówno od obywateli Hiszpanii, jak i innych sektorów, zwłaszcza hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości”.
Dla nieco bardziej rozgarniętych Hiszpanów wiadomo było od początku, że pomimo listów i manifestów wysyłanych do Brukseli przez hiszpański KRS, i wszystkie stowarzyszenia sędziowskie, także przez znanych intelektualistów, przedsiębiorców i dziennikarzy firmujących naglące prośby o interwencję KE w sprawie oczywistego pogwałcenia zapisów Konstytucji i zniszczenia trójpodziału władz – wysocy komisarze nie zechcą interweniować w wewnętrzne sprawy ich kraju. Tym bardziej, że wicekomisarzem KE jest hiszpański socjalista Josep Borrell. Pełne przygnębienia nastroje, kazały już wcześniej Hiszpanom zaoszczędzić sobie wychodzenia na manifestacje pod flagami UE, która ich zdaniem okazała się zadziwiająco ślepa i głucha, choć przez lata słowo „praworządność” było najważniejsze (tyle, że wyłącznie w kontekście Polski i Węgier). Łatwo sprawdzić prawdziwość powyższych słów oglądając zdjęcia wielomilionowych manifestacji we wszystkich stolicach prowincji: potop jedynie narodowych flag i naprawdę rzadko jakiś naiwny euroentuzjasta przechadzał się również z unijną flagą.
Jak można było oczekiwać - Ludowcy hiszpańscy, którzy tyle razy chcieli pomagać polskiej opozycji totalnej „przywracać praworządność” nad Wisłą doczekali się też wsparcia ze strony europosła PO – Andrzeja Halickiego, który jako wiceprzewodniczący EPP - być może musiał przyjść im z odsieczą. Słowa jednak jakie wypowiedział świadczą dobitnie nie tylko o obsesji demonizowania polskiego rządu, jego kosmopolityzmie, ale też o żenującej niewiedzy co różni autentyczny autorytaryzm rządów Sancheza od wyimaginowanego „reżimu” Kaczyńskiego. Zajmijmy się zatem jego krótkim przemówieniem, pomimo bólu zębów, jaki wywołuje nie tylko jego przekaz, ale i angielszczyzna (przy tak wysokim stanowisku w EPP?).
Mam obowiązek powiedzenia kilku słów, gdyż byłem świadkiem zrujnowania praworządności w Polsce i dlatego jako polski członek tej Izby jeszcze raz dziękuję kolegom, KE, Komisarzowi Reynerdsowi za natychmiastową reakcję, debatę np. ostatnio w sprawie tzw Lex Tusk, które nie zostało dzięki temu wdrożone, jeszcze raz dziękuję wszystkim.
(Zwracając się do Hiszpanów) Więc wy też stoicie przed tą szansą. Widziałem miliony was na ulicach zupełnie jak w Polsce, w Warszawie, z flagami narodowymi i europejskimi. I dlaczego? Dlatego, że rządy prawą są sprawą uniwersalną. Jest tylko jedna praworządność - ta europejska, nie ma hiszpańskiej praworządności lub polskiej. Jest jedna demokracja i musimy ją chronić. Mówimy nie tylko o Hiszpanii, ale o kondycji demokracji w Europie i dlatego musimy zareagować. Nadal macie szansę NIE podążać polską drogą, bo to tylko kwestia czasu. Budowanie większości poprzez korupcję polityczną jest przestępstwem, a przestępstwo należy karać, to tylko kwestia czasu, kiedy w Polsce zostanie to ukarane, więc także w Hiszpanii. Pomyślmy o tym, bo chciałbym, żebyście mówiąc o praworządności byli wiarygodni.
Zróbmy więc ściągawkę dla europosła Halickiego, który zdaje się ignorować celowo najważniejsze fakty na temat stanu demokracji w obu krajach:
1) W przeciwieństwie do PiS (który po raz trzeci dostał najwyższy wynik w wyborach parlamentarnych), socjaliści od Pedro Sáncheza przegrali wybory parlamentarne. W 2018 doszli do władzy wskutek wotum nieufności dla prawicowego rządu Rajoya, tym razem wskutek przeprowadzenia zamachu stanu w postaci nielegalnej ustawy o Amnestii.
2) Próba zrównania masowości manifestacji w Polsce i Hiszpanii to manipulacja ze strony europosła Halickiego. Nigdy KOD ani Tusk nie wyprowadził milionów ludzi na ulice pod flagami polskimi. W samym Madrycie wyszło 1,5 miliona osób, ale wielotysięczne protesty były obecne w kolejne weekendy na ulicach 52 stolic prowincji.
3) Pedro Sánchez rządzi dzięki koalicji z Komunistyczną Partią Hiszpanii, która sama w sobie stanowi fenomen na skalę Europy, bo jej przywódcy wciąż utożsamiają idee Lenina z wolnością i demokracją. Zarówno w poprzednim czy obecnym gabinecie aż 3 ministrów reprezentuje barwy tej partii. Wmawianie Polakom przez ostatnie lata, że konserwatyści polscy stworzyli reżim, a komuniści hiszpańscy są wzorem praworządności ociera się o kpiny z inteligencji obywateli Polski.
4) W Polsce nie dochodzą do władzy ani komuniści (choć zasiadają w ławach EP z ramienia Lewicy), ani nacjonaliści mający wyroki sądowe za terroryzm lub zbrodnie, tak jak to się dzieje w Hiszpanii (partia EH Bildu, Junts, ECR-koalicjanci socjalistów).
5) W Polsce nie istnieje nierówność obywateli wobec prawa, nie do pomyślenia jest, aby za to samo przestępstwo karać inaczej w zależności od płci sprawcy, jak stanowi o tym prawo hiszpańskie. Tym bardziej, nie do pomyślenia jest fakt, aby na potrzeby zdobycia głosów koalicji -premier przeprowadzał machinacje prawne, pozwalające mu kupić i pozyskać głosy polityków w zamian za udzielenie przysług czy wymazanie kar za przestępstwa, malwersacje i terroryzm (bo na tym polega Amnestia Sancheza).
6) PiS jest permanentnie atakowany przez instytucje europejskie i opozycję totalną pod pretekstem wprowadzenia autorytarnej władzy, podczas gdy premier Sanchez nielegalnie zawiesił prace parlamentu w czasie pandemii i nałożył najbardziej drastyczne środki kontroli, przyznając się także do inwigilacji obywateli „w celu zmniejszenia krytyki wobec rządu”. Łatwo sprawdzić, że władza Sancheza niewiele ma wspólnego z demokracją ponieważ zwykł rządzić za pomocą dekretów i uchwał niepoddawanych pod głosowanie parlamentarnej opozycji. Jak podaje prasa premier Sanchez ma pod kontrolą 25 instytucji Państwa w tym przede wszystkim Trybunał Konstytucyjny, którego skład wymieniono w grudniu 2022r tak aby orzekał w sposób korzystny dla władzy.
7) Różnica zasadnicza: rząd polski NIGDY nie użył wobec pokojowo manifestujących obywateli kul gumowych i gazu łzawiącego, jak to robi policja wysłana przez ministra spraw wewnętrznych Marlaskę. Nigdy nie aresztowano niezależnych dziennikarzy, przetrzymując na noc w areszcie, tak jak to dzieje się ostatnio w Hiszpanii.
8) Nie, nie istnieje żadna „jedna praworządność uniwersalna, europejska” ponieważ nie istnieje naród europejski. Polska i Hiszpania to dwie zupełnie różne wspólnoty polityczne, o innych zupełnie ustrojach, konstytucjach, historii.
Europoseł Halicki powtarzając po raz kolejny mantry o rzekomej niepraworządności Polski i porównując „nieporównywalne” (bo stylu sprawowania władzy przez Sancheza nie da się nijak porównać z działaniami rządu ZP) zwyczajnie szkaluje kraj, a siebie naraża na śmieszność w oczach tych Polaków, ale i Europejczyków, którzy mają od niego większe pojęcie na temat sytuacji w obu krajach.
Jak można zgadywać - wczorajsza debata w EP na temat końca demokracji w Hiszpanii odbyła się w skromnym składzie przy zaledwie obecności 10 proc. forum.
Tak jak opublikowano wczoraj w hiszpańskim dzienniku „El Mundo”:
W środę na sesji plenarnej w Strasburgu debatowano nad kontrowersyjną sytuacją w Hiszpanii. Niewiążąca dyskusja pozostanie bez rozstrzygnięcia. (…) Bruksela nie wyda opinii do czasu ostatecznego zatwierdzenia jej przez hiszpański parlament. A tymczasem jako neutralny arbiter i strażnik Traktatów nie może zabierać głosu. W ramach tej oceny Komisja proszona jest o dokonanie oceny, czy ustawodawstwo hiszpańskie jest zgodne z dorobkiem wspólnotowym. W szczególności z art. 2 UE dotyczącym podziału władzy i praworządności oraz zwalczania terroryzmu, korupcji i poszanowania interesów finansowych Unii. Komisarz przyznał, że otrzymuje wiele parlamentarnych pytań i skarg „od obywateli z wielu miejsc”.
Z tego powodu zapewnił, że Bruksela przeanalizuje tekst „z zachowaniem ostrożności, niezależności i obiektywizmu”.
Zatem nic dziwnego, że socjaliści hiszpańscy już niemal ogłosili swój tryumf nad Ludowcami i Voxem, wiedząc, że cokolwiek zrobią - pozostaną bezkarni. Dla nas niech pozostanie ważne, że polski eurodeputowany Halicki wciąż chce przekazać światu, że jedynym winnym kary i prześladowań jest rząd wybrany demokratycznie przez ogół Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/671949-haniebne-slowa-europosla-halickiego-w-europarlamencie