Na razie media zagraniczne (Bloomberg, Politico) cytowały dawniejsze zapowiedzi Donalda Tuska o postawieniu prezesa NBP Adama Glapińskiego, te z września, z czasu kampanii wyborczej. Zachodni dziennikarze wiedzą, że komentarze dotyczące być albo nie być człowieka odpowiadającego za potężne finanse w centrum Europy wymagają odpowiedzialności - szkoda że nie liczy się z tą odpowiedzialnością Donald Tusk.
Teoretycznie jedynie prezesa NBP Sejm z antypisowską większością mógłby postawić przed Trybunałem Stanu, bo aby tak zrobić z ministrami czy prezydentem nie starczy im głosów. Nowa lewicowo-liberalna koalicja ma co prawda Marszałka Sejmu (który składa wniosek wstępny), może zmontować większość w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej i może uzbierać 231 posłów, którzy za takim wnioskiem zagłosują, więc zapowiedzi Tuska są do zrealizowania. Według Ustawy o Trybunale Stanu (art. 11)
Uchwałą Sejmu o pociągnięciu do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu powoduje zawieszenie w czynnościach osoby, której dotyczy.
A więc nawet jesli finalnie postawiony przed Trybunałem wysoki urzędnik państwowy zostałby uniewinniony, to jednak taki Prezes NBP na czas postępowania nie mógłby sprawować swojej funkcji. Mielibyśmy więc do czynienia z zawirowaniami na rynkach finansowych i poderwaniem autorytetu państwa polskiego w oparciu o nagłówki portalu Onet i zaklęcia komentatorów w TVN24.
Do tej pory dwa razy tylko poruszono po 1989 roku Trybunał Stanu do pełnego procedowania - w 1997 roku wszczęto postępowanie w sprawie nadużyć ministrów rządu Rakowskiego w 1989 roku, a w 2005 roku wobec Emila Wąsacza, ministra skarbu państwa z lat 1997-2000. W obu przypadkach oskarżonymi zajęto się poza bieżącą walką polityczną - w momencie głosowania wniosku o postawieniu ich przed Trybunałem nie pełnili istotnych funkcji, które mogłyby być przedmiotem politycznych i partyjnych sporów. To zasadnicza różnica pomiędzy ówczesnym traktowaniem TS jako miejsca rozliczeń a dzisiejszym stosunkiem Donalda Tuska do państwa polskiego, które ma służyć politycznej zemście i wzmocnieniu władzy.
Ale jest jeszcze druga różnica. Wąsacza postawiono przed Trybunałęm za błędy przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej czy PZU, zaś Jastrzębskiego i Ćwieka skazano za narażenie skarbu państwa na straty w wyniku przekrętów celnych wokół importu alkoholu. Oskarżenie było precyzyjne, a nie ukute o slogany z partyjnych wieców, jak to ma miejsce w przypadku pogróżek Tuska.
Tusk potrzebuje antypisowskich igrzysk, by w emocjonalnym wzmożeniu jego elektorat nie zorientował się jak wiele zarzutów wobec Zjednoczonej Prawicy było totalnym kłamstwem, ale jak daleko posunie się prawdopodobnie przyszły premier, by medialne stosy płonęły w asyście rechotu jego wyborców? Czy od tego ognia nie zajmie się też jakaś państwowa instytucja, finanse publiczne, stabilność ekonomiczna i bezpieczeństwo kraju? Polityczny piroman zaciera ręce - zobaczymy zadziała system przeciwpożarowy budowany przez ostatnie osiem lat.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/671721-szafowanie-trybunalem-stanu-na-podstawie-partyjnych-frazesow