„Otóż w całej kampanii ukrywano mnie i kolegę Brauna. Rodzi się pytanie: dlaczego? I obawiam się, że najbardziej prawdopodobna odpowiedź zawiera się w słowach Jarosława Kaczyńskiego” - powiedział w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Janusz Korwin-Mikke.
Janusz Korwin-Mikke, który nie uzyskał mandatu poselskiego z listy Konfederacji w okręgu podwarszawskim, rozważał w dodatku „Rzeczpospolitej” Plus Minus jakie czynniki wpłynęły na to, że jego ugrupowanie osiągnęło wyborczy rezultat grubo poniżej oczekiwań, a on sam jest sekowany w stronnictwie, które zakładał.
Odparcie zarzutów
Honorowy prezes Nowej Nadziei dość obszernie odniósł się do zarzutów, jakie opinia publiczna, ale tym razem również jego własne środowisko polityczne, stawiało mu w kontekście kampanii wyborczej Konfederacji. Korwin-Mikke zauważył, że od kiedy Robert Winnicki oddał w w sztabie wyborczym stery Witoldowi Tumanowiczowi, współpraca i wzajemne rozmowy liderów Konfederacji okazały się o wiele trudniejsze niż wcześniej.
Nestor polskiego ruchu konserwatywno-liberalnego oświadczył też, że nie poczuwa się do odpowiedzialności za załamanie poparcia dla Konfederacji na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Według niego, to zmiana narracji w sprawie kluczowych elementów programu Nowej Nadziei, szczególnie w zakresie polityki podatkowej, wzbudziła niechęć i nieufność „twardego” elektoratu. W tym, według niego, celował głównie następca Korwina-Mikkego na stanowisku prezesa Nowej Nadziei - czyli Sławomir Mentzen.
Janusz Korwin-Mikke nie uważa też, aby jego wypowiedzi o aferze pedofilskiej w intrenecie pod nazwą „Pandora Gate” czy słowa o kobietach wyrządziły Konfederacji szczególną szkodę., To, o co ma pretensje do swoich współpracowników w ugrupowaniu to o to, że zamiast stanąć w jego obronie - zdecydowali się przyłączyć do chóru potępienia i zakazali mu dalszych wypowiedzi w kampanii wyborczej.
Przetasowania w Konfederacji
Współzałożyciel Konfederacji przybliżył również kulisy wewnętrznych zmian, jakie nastąpiły w tej formacji, głównie za przyczyną powrotu Przemysława Wiplera i rządów Sławomira Mentzena. Objaśniał też, kim według niego jest Wipler w środowisku Konfederacji.
Nikim! Tak w Konfederacji, jak i w Nowej Nadziei. Wyraziłem zgodę na przyjęcie go do partii, ale pod warunkiem, że nie będzie piastował żadnego stanowiska
— oświadczył Korwin-Mikke.
Kolega Mentzen stracił konsystencję, spójność, nie wiem, co się z nim stało. Naprawdę to jest zupełnie inny człowiek. Ale co gorsza - i chcę powiedzieć jasno, że to jest rzecz, której mu nie daruję - kolega Mentzen zmienił regulamin sądu partyjnego, w praktyce zmieniając statut partii Nowa Nadzieja. I teraz prezes partii może oceniać głosowania członków sądu, czy są zgodne z interesem partii. I to jest coś przerażającego, tego nie ma nawet u Łukaszenki, nie było nawet za Stalina
— dodał wzburzony Korwin-Mikke.
Dodał też, że Sławomir Mentzen potraktował władzę sądowniczą - w tym przypadku wewnątrzpartyjną - jako „machinę do gilotynowania ludzi”. Złoży też wniosek do sądu partyjnego o ukaranie Przemysława Wiplera, ale ten po zaledwie jednym dniu od wpłynięcia wniosku uwolnił go od wszelkich zarzutów, nie wezwawszy żadnych świadków.
Podejrzenia
Janusz Korwin-Mikke próbował w „Rzeczpospolitej” odpowiedzieć na pytanie, dlaczego sukcesja władzy w Nowej Nadziei nie przebiegła bezproblemowo.
Otóż w całej kampanii ukrywano mnie i kolegę Brauna. Rodzi się pytanie: dlaczego? I obawiam się, że najbardziej prawdopodobna odpowiedź zawiera się w słowach Jarosława Kaczyńskiego, który co najmniej dwukrotnie mówił, ż on może wejść w koalicję z konfederacją, byle bez Brauna i Korwin-Mikkego. I być może o to chodziło
— snuł przypuszczenia.
Nie wiem czy to on [Przemysław Wipler - przyp.red.], ale takie podejrzenia są, a rozmowy z PiS na pewno trwały, i to do samych wyborów - nawet dokładnie wiem jakie
— uzupełnił.
Korwin-Mikke wyjaśnił, że z powodu braku możliwości sformowania koalicji 231 posłów PiS i Konfederacji, cały plan się rozleciał, choć za hipotezą takiego sojuszu, jego zdaniem, wiele przemawia.
Doświadczony polityk wyraził też opinię, że być może dawniejsze sprawy, związane z uchwałą lustracyjną z 1992 roku, którą wówczas zgłosił w Sejmie, mogą mieć w dalszym stopniu wpływ na powodzenie jego inicjatyw politycznych.
Otóż po tym, jak przeprowadziłem w Sejmie w 1992 r. uchwałę lustracyjną, to działy się różne rzeczy. Przecinali mi opony, straszyli, a raz podszedł do mnie taki niepozorny facet, sięgający mi gdzieś do ramienia, w ortalionie, i powiedział: My panu tego nigdy nie wybaczymy. Służby specjalne zniszczą panu wszystko, cokolwiek pan zrobi do0 końca życia
— zdradził Korwin-Mikke.
Na koniec oznajmił też, że mimo zaawansowanego wieku czuje się na siłach, by do końca życia prowadzić swoją karierę polityczną i nieustannie gotów jest brać odpowiedzialność za sprawowanie władzy i funkcji publicznych.
CZYTAJ TEŻ:
pn/”Rzeczpospolita”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/671107-korwin-mikke-naprawde-mentzen-to-zupelnie-inny-czlowiek