Przy obecnej konstrukcji prezydiów Sejmu i Senatu jedno miejsce dla PiS nie znaczy kompletnie nic. Ta osoba i tak zawsze byłaby przegłosowywana.
Nastał czas, gdy w polskiej polityce co innego słychać, a co innego widać. Ale Polacy już to znają – z czasów PRL. Wychodzi na konferencję prasową (14 listopada 2023 r.) nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia i opowiada o przywróceniu w tej izbie demokratycznych standardów. Już w tym momencie zanosiło się na zgrywę, a za chwilę mieliśmy pełną farsę. Owa normalność to ponoć przywrócenie prawa każdego klubu do posiadania własnego przedstawiciela (wicemarszałka) w prezydium Sejmu. A potem już było tylko śmieszniej.
Szymon Hołownia wytłumaczył, że oczywiście nie jest złamaniem demokratycznego standardu celowa odmowa poparcia Elżbiety Witek. Marszałek wyjaśnił wszak, że posłowie nie mają obowiązku głosowania na konkretnego kandydata. Oczywiście. Stwierdził też, że miejsce w prezydium czeka na każdego innego przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości niż Elżbieta Witek. To oczywiście lipa, czego dowodzi przypadek senatora PiS Marka Pęka – „uwalonego” w głosowaniu w Senacie, gdy kandydował na wicemarszałka. Tam też czekają na innego kandydata.
Każdego, kto chce wyznaczać, jaka osoba ma reprezentować PiS w prezydium Sejmu i Senatu grzecznie acz stanowczo należy wysłać na drzewo. Można by wysłać w inne miejsce albo w takiej formie, jak to robiła Marta Lempart, ale po co brzydkie słowa. Należy to zrobić dla zasady. Jeśli raz się pozwoli decydować za siebie, to koniec. Żadna osoba z klubu PiS nie ma zarzutów karnych, w przeciwieństwie do kilku osób z klubu Koalicji Obywatelskiej. A to oznacza, że każdy jest godny kandydować na każde stanowisko i jest to wyłączna decyzja klubu PiS.
Jeśli się pozwoli decydować w sprawie wicemarszałków, zaraz znajdą się chętni do obsadzania miejsc w sejmowych i senackich komisjach na podstawie recenzji czy tylko widzimisię sejmowej i senackiej większości. A jak się nie pozwoli, to można dosadnie wytłumaczyć różnym łaskawcom, co mogą sobie zrobić z miejscami trzymanymi dla „odpowiednich” kandydatów PiS. No właśnie, mogą je wsadzić tam, gdzie „pan może pana majstra … pocałować” – jak mówił tytułowy bohater (grany przez Wiesława Gołasa) skeczu Kabaretu Dudek „Ucz się, Jasiu!
W sprawach robienia tego rodzaju łaski należy wyraźnie powiedzieć: „Wypad!”. Nikt nie ma prawa meblować nie swojego klubu, ani urządzać konkursów, kto się nadaje, a kto nie. Wypad! I koniec z tym pitoleniem o miejscu czekającym na dowolnego kandydata, byleby nie Elżbietę Witek i Marka Pęka. Chwilowo chodzi o nich, ale zaraz może chodzić o każdego innego. I można sobie wsadzić tam, gdzie w skeczu „Ucz się, Jasiu!” zapewnienia o przywróceniu demokratycznych standardów, takie to łgarstwo.
Przy obecnej konstrukcji prezydiów Sejmu i Senatu jedno miejsce dla PiS nie znaczy kompletnie nic. Ta osoba i tak zawsze byłaby przegłosowywana. A gdyby był to ktoś inny niż wskazana przez klub PiS osoba, funkcjonowałby w roli pelargonii na parapecie towarzystwa wzajemnej adoracji. I legitymizowałby ferajnę niemającą zdolności honorowej. Jest pewnie kwestia gabinetu i jakiegoś auta, ale na to można spokojnie machnąć ręką.
Zasada jest prosta: nie to nie. Decyzja należy suwerennie do klubu PiS, a jak nie, to wypad. Żadnego negocjowania, dostosowywania się, bo to tylko upokorzenie. A przy okazji pryska bajka o przywróceniu demokratycznych standardów. Ona prysła już wtedy, gdy po wiadomości o odrzuceniu Elżbiety Witek, okazało się, że podobny numer wycięto w Senacie z Markiem Pękiem, więc potwierdziło się, że to metoda. Nic dziwnego zresztą, gdy się słuchało Donalda Tuska, podczas porannego (13 listopada) seansu nienawiści na posiedzeniu Rady Krajowej PO.
To na owej radzie odkryto karty, że chodzi o izolację PiS i o najbardziej prymitywny odwet. Jak tak się chcą bawić dziewczęta i chłopcy, to wypad na drzewo. Ich łaska czy niełaska nic istotnego nie zmienia, a jeśli chcą udowodnić, że brakuje im zasad i elementarnej kindersztuby, to jeszcze bardziej wypad. Nie warto się zniżać do tego poziomu, tym bardziej gdy stanowisko realnie nic nie daje, a pozostali są zblatowani. Jak ktoś nie ma klasy, to niech się kisi w swojej klasie. A minie trochę czasu i ta pycha samych zainteresowanych zatruje i przydusi. Wystarczy poczekać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670752-jedno-miejsce-dla-pis-nie-znaczy-kompletnie-nic