To siłowe wypychanie z prezydium Sejmu i Senatu największej partii, która zyskała największe poparcie wśród Polaków - blisko 8 milionów obywateli – pokazuje jasno, jakie są intencje tej większości, która wczoraj pojawiła się w Sejmie. Obawiam się, że tak będzie ze wszystkim. (…) Ta demonstracja siły ma również pokazać tym posłom, którzy być może rozważają możliwość współpracy z Prawem i Sprawiedliwością, żeby tego nie robiono. Myślę, że chodziło też o to, by ich zastraszyć, przestraszyć – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Beata Szydło, była premier RP, europoseł PiS.
wPolityce.pl: Pani premier, ani w Prezydium Sejmu, ani w Prezydium Senatu nie znalazło się miejsce dla przedstawicieli zwycięskiej partii. O czym świadczy to wyeliminowanie Prawa i Sprawiedliwości przez obecny Parlament?
Beata Szydło: To jest łamanie zasad parlamentaryzmu. To wielki skandal i zaprzeczenie temu wszystkiemu, co mówiono w kampanii wyborczej, co również mówiono wczoraj podczas pierwszego posiedzenia, o czym mówił między innymi marszałek Hołownia, który apelował o szacunek. Mówił, że w Izbie będą zasady parlamentaryzmu otwartego, sam wyrażał się, że chce, by było jeszcze więcej demokracji. A tymczasem wczorajszy dzień, zaraz po tych słowach, pokazał że jest wręcz odwrotnie. To siłowe wypychanie z prezydium Sejmu i Senatu największej partii, która zyskała największe poparcie wśród Polaków - blisko 8 milionów obywateli – pokazuje jasno, jakie są intencje większości, która wczoraj pojawiła się w Sejmie. Obawiam się, że tak będzie ze wszystkim. Nie ma programu, nie ma chęci realizacji obietnic, które te partie składały w kampanii wyborczej, bo przecież już w tej chwili się z nich wycofują. Chodzi tylko o zemstę, o vendettę, o to żeby przejąć władzę w Polsce. Wczorajszy dzień był więc smutnym dniem polskiego parlamentaryzmu.
Nie zwiastuje to możliwości pozyskania koalicji przez Prawo i Sprawiedliwość. Można wręcz odnieść wrażenie, że to manifestacja siły. Może nawet sygnał dal niektórych co do dalszych kroków?
Tak, to była manifestacja siły, która miała pokazać przede wszystkim wyborcom popierającym ugrupowania opozycyjne, że są zdeterminowani i będą jak walec wszystko miażdżyć. Ta demonstracja siły miała również pokazać tym posłom, którzy być może wahali się, chcieli konsensusu i rozważają możliwość współpracy z Prawem i Sprawiedliwością, żeby tego nie robiono, bo większość, która w tej chwili chce rządzić, jest bezwzględna. Myślę, że chodziło też o to, by ich zastraszyć, przestraszyć. Ale przede wszystkim, chodzi o to, by w Polsce powstał rząd, żeby powstała większość, która nie będzie broniła polskich interesów, polskiej suwerenności, nie będzie zajmowała się sprawami Polaków, realizowała ambitnych inwestycji, które nie są na rękę różnym krajom w Europie, jak chociażby Centralny Port Komunikacyjny.
Właśnie tym byli zainteresowani polityczni partnerzy opozycji za granicą.
W Parlamencie Europejskim w przyszłym tygodniu będą głosowania dotyczące propozycji zmian traktatowych, które mają odebrać suwerenność państwom członkowskim, zabronić im sprzeciwiania się i odebrać prawo weta w sytuacjach, w których podejmowane są na siłę przez większość niekorzystne dla nich decyzje. Nasz rząd jasno mówił, że zawsze będziemy stać na straży traktatów, bronić interesów i suwerenności Polski. Dlatego w Parlamencie Europejskim jawnie prowadzono kampanię wyborczą, brali w tym udział nie tylko posłowie opozycji, ale byli wspierani przede wszystkim przez swoich kolegów ze swoich grup. Wytaczali armaty przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, krytykowali Polskę, robili wszystko, żeby dokonać zmiany władzy w Polsce. Ale trzeba pamiętać, że przecież ta Koalicja Obywatelska nie wygrała wyborów. Tusk nie wygrał wyborów. Po raz kolejny przegrał wybory. Mają mniejszą liczbę parlamentarzystów, niż mieli poprzednio. Co to oznacza? To oznacza, że Polacy nie wybrali tego ugrupowania. To jest koalicja zbudowana z różnych partii od prawa do lewa, mają różne programy, walczyli ze sobą, krytykowali się w kampanii wyborczej, a teraz chcą tworzyć koalicję, która ma służyć w Polsce i Polakom. Co ich łączy? Tylko i wyłącznie chęć przejęcia władzy i odsunięcie Zjednoczonej Prawicy od rządu. Można więc mieć jak najgorsze przeczucia. Moim zdaniem nie będzie rządzenia, nie będzie realizacji programów. To będzie tylko zarządzanie i ślepe wykonywanie tych poleceń, które będą płynęły z Brukseli.
Czy w takim razie czy ta manifestacja siły i większości w Parlamencie ośmieli jeszcze bardziej Brukselę i Berlin do tego, by przyspieszać zmiany traktatowe i podporządkowywać Polskę, czy jednak jest jeszcze szansa na zatrzymanie tych działań, przed którymi Zjednoczona Prawica usilnie ostrzega?
Przede wszystkim myślę, że w tej chwili panuje duże zadowolenie. Zresztą mówili o tym już po wyborach również politycy w Parlamencie Europejskim, twierdząc że w tej chwili jest już w Polsce rząd, który będzie – jak to oni mówią – „współpracował”. To oznacza, że będzie się zgadzał na wszystkie te propozycje, które będą przygotowane i forsowane. Unia się zmienia i zmieniać i będzie. My to oczywiście wiemy doskonale. Natomiast nie może być tak, że ona się zmienia kosztem państw członkowskich i że realizuje tylko i wyłącznie interesy czy wizje Unii przedstawione przez jedno państwo. Kanclerz Scholz w Parlamencie Europejskim, w czasie swojego wystąpienia w Strasburgu, przedstawił wizję niemiecką Unii Europejskiej. Bardzo wyraźnie powiedział, że problemem, który w tej chwili hamuje rozwój Unii – jak on to nazwał – jest prawo weta. Co to oznacza? Podporządkujmy wszystkich, bo mamy pomysł na Unię, a wy musicie się do tego dostosować. Natomiast ważne jest to, że po pierwsze: w Parlamencie Europejskim my, przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy, na pewno będziemy absolutnie przeciwko tym zmianom, będziemy walczyć o to, by nie zostały wprowadzone. W przyszłym roku są wybory do Parlamentu Europejskiego. Mam nadzieję, że zmieni się kształt tego parlamentu po tych wyborach, że partie konserwatywne, które mówią o konieczności obrony Unii opartej na suwerennych narodowych państwach, zdobędą na tyle dużą ilość mandatów, że będziemy mogli blokować te złe pomysły. No i jest jeszcze druga ważna kwestia: jeżeli doszłoby do zmian i te zmiany zostałyby już przyjęte i przepchnięte, to jeszcze muszą zostać ratyfikowane w parlamentach krajowych. W tej chwili Prawo i Sprawiedliwość, Zjednoczona Prawica, ma większość blokującą w Parlamencie i będziemy robić wszystko, żeby to zastopować.
I jest jeszcze pan prezydent Duda, który zapewne nie zgodzi się na szkodliwe dla Polski rozwiązania.
Tak, jest bardzo jasne stanowisko pana prezydenta Andrzeja Dudy, który mówi wyraźnie, że nigdy nie zgodzi się na to, by wprowadzać zmiany, które będą godziły w polską suwerenność i naruszały polskie interesy. Będziemy na pewno bronili zdecydowanie naszej suwerenności, tego wszystkiego, co udało się zrealizować w ciągu tych ostatnich lat, również inwestycji, jeżeli się zdarzy, że będziemy w opozycji. Na razie jest próba stworzenia rządu. Zachęcamy, żeby wszyscy ci, którzy myślą w kategoriach interesu państwowego, interesu Polski, dołączyli do nas. Mateusz Morawiecki otrzymał od pana prezydenta misję tworzenia rządu, pracuje nad tym. Zrobimy wszystko, by móc rządzić kolejne lata. Jeżeli okaże się, że jednak ten partykularny interes tych partii politycznych, które w tej chwili zawiązały większość w polskim Parlamencie i łączy ich tylko i wyłącznie chęć posiadania władzy dla władzy, a nie myślenie w kategoriach interesu Polski, będziemy w opozycji będziemy. Ale będziemy opozycją, która zawsze będzie broniła polskiego interesu i na pewno zrobimy wszystko, żeby te złe zmiany i różne pomysły, które chciałaby wprowadzać w tej chwili obecna jeszcze opozycja, w życie nie weszły.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670735-nasz-wywiad-b-szydlo-mozna-miec-jak-najgorsze-przeczucia