Uśmiechnięta Polska zakończyła się, zanim zdążyła zaistnieć. To nie będzie kadencja ani zgody, ani wspólnoty. Marszałek Witek – kobieta pełna taktu i klasy, która wzorcowo realizowała zadania Marszałka Sejmu RP – została wczoraj poddana zbiorowemu aktowi zemsty. Brak przedstawicieli zwycięskiej partii w prezydium Sejmu i Senatu to dopiero wstęp do prawdziwych zamierzeń „koalicji ośmiu gwiazdek”. Dzika zemsta, ordynarny odwet i całkowite, ślepe zagarnięcie władzy. Głos blisko 8 milionów wyborców PiS jest przy tym dla „demokratycznej opozycji” absolutnie bez znaczenia.
Elżbieta Witek jest najdłużej sprawującym funkcję marszałkiem w historii polskiego Sejmu. Czyniła to zawsze sprawnie, mądrze, z niezwykłą klasą. Nie dziwi więc fakt, że została zgłoszona przez PiS na funkcję wicemarszałka X kadencji. I choć zagłosowało za nią 203 posłów, oszalała większość odmówiła jej prawa do zasiadania w prezydium Sejmu. Co ciekawe, po stronie totalnej opozycji stanęło pięciu posłów Konfederacji: Konrad Berkowicz, Grzegorz Braun, Roman Fritz, Włodzimierz Skalik i Przemysław Wipler. Warto to zapamiętać.
W efekcie, w prezydium Sejmu nie zasiada reprezentant partii, która wygrała wybory! Wola blisko 8 milionów obywateli została podeptana przez rzekomo „demokratyczną” większość. I nie kierowano się tu, bynajmniej, kompetencjami. W tym aspekcie marszałek Witek jest po najzwyczajniej bezkonkurencyjna, bo przecież jak można porównać jej doświadczenia z doświadczeniami Moniki Wielichowskiej czy Doroty Niedzieli, które w prezydium Sejmu zasiądą z ramienia Koalicji Obywatelskiej? Ta druga zasłynęła swego czasu wypiekaniem świątecznych pierników z gwiazdkami ułożonymi hasło: „j..ć PiS”!
To była manifestacja siły! Zarówno w Sejmie, jak i w Senacie. Tam także nie znalazło się miejsce dla przedstawiciela PiS w gronie wicemarszałków. Kandydatura Marka Pęka przepadła większością „totalnej opozycji”. O czym to świadczy? Że wchodzimy w etap rewanżyzmu i ślepej zemsty. Nie bez przyczyny główną treścią 100 konkretów KO oraz umowy koalicyjnej było „rozliczenie PiS”. I będą to jedyne zapisy, z których Donald Tusk zechce się wywiązać. Szymon Hołownia potwierdził to wczoraj w Sejmie. W swoim pierwszym wystąpieniu w charakterze marszałka, Hołownia zapomniał o połowie Polski – o dotychczasowym rządzie i jego wyborcach. Bo dla „uśmiechniętej Polski” ta część nie ma najmniejszego znaczenia. Jego pierwszą decyzją było usunięcie barierek sprzed Sejmu. Za ich rozbrajanie zabrali się błyskawicznie ludzie, których znaliśmy z ulicznych zadym i manifestacji: „Babcia Kasia”. „Pani Lodzia”, Bartosz Kramek i Obywatele RP, którzy z dumą ogłosili: „Sejm jest nasz”. Symboliczne i złowieszcze, jeśli przypomnieć sobie, dlaczego barierki się pojawiły i z jaką agresją opozycyjne bojówki traktowały polityków Zjednoczonej Prawicy.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pierwsza decyzja Hołowni? Likwidacja barierek wokół Sejmu. Do demontażu ruszyli „Babcia Kasia”, Kramek, Obywatele RP. „Sejm jest nasz!”
Przed nami czas wprowadzania w życie odwróconych pojęć i wypaczonych zasad. Wszystko w imię wolności i demokracji. Nowa parlamentarna większość, odurzona władzą, pójdzie taranem. Będzie manifestować własną siłę, gubiąc z horyzontu kluczowe dla Polski kwestie bezpieczeństwa państwa. O pilnowaniu interesu narodowego nie ma już nawet co wspominać. Przecież nawet w kampanii wyborczej bliżej im było do Brukseli i Berlina niż do Warszawy. Jedno jest pewne: Polska dawno nie miała tak merytorycznej opozycji, jaką mieć będzie teraz, jeśli premierowi Morawieckiego nie uda się sformować rządu. Nie będzie więc można tak łatwo przestawić państwa na tory totalnego szaleństwa. Zwłaszcza, że jest jeszcze jeden kluczowy element: prezydent Andrzej Duda. W sejmowym orędziu jednoznacznie wyznaczył kierunek obrony polskich spraw, z którego nie ustąpi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670685-pojda-taranem-wyciecie-marszalkow-pis-to-akt-dzikiej-zemsty