Po tym jak czołowi politycy Platformy, a także partii Hołowni zaczęli grozić prezesowi NBP, profesorowi Adamowi Glapińskiemu postawieniem go przed Trybunałem Stanu, zwołał on konferencję prasową razem z kilkoma innymi członkami zarządu, podczas której poinformowano, że tego rodzaju ataki szkodzą wiarygodności finansowej Polski.
Opozycja chce postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu
Prezes Glapiński zwrócił uwagę, że ataki polityków na niezależny bank centralny są ewenementem w demokratycznym kraju i uderzają w jego międzynarodowy prestiż, a także mogą spowodować poważne negatywne skutki finansowe, między innymi spekulacyjną grę na dewaluację złotego i podrożenie kosztów obsługi polskiego długu.
Przypomniał także, że NBP należy do systemu europejskich banków centralnych, a to oznacza że na straży jego niezależności stoi Europejski Bank Centralny i inne instytucje unijne w tym TSUE (ten unijny sąd zablokował niedawno decyzję o pozbawieniu funkcji prezesa łotewskiego banku centralnego).
Politycy opozycji jako powody postawienia prof. Glapińskiego przed Trybunałem Stanu wymieniają ich zdaniem zbyt późne rozpoczęcie podnoszenia stóp procentowych NBP w związku podwyższoną inflacją, a także uruchomienie tzw. luzowania ilościowego w związku z uruchomieniem przez rząd wsparcia finansowego dla przedsiębiorców i pracowników spowodowanego negatywnymi skutkami covid dla polskiej gospodarki.
Jeden z członków Zarządu NBP, prawnik prof. Rafał Sura, zwrócił uwagę, że przed Trybunałem Stanu odpowiada się za decyzje indywidualne, a oskarżenia polityków dotyczące stóp procentowych, czy luzowania ilościowego to decyzje kolektywne, ta pierwsza Rady Polityki Pieniężnej liczącej 10 osób razem z prezesem NBP, w której każdy członek ma jeden głos, ta druga 9-osobowego Zarządu NBP, w której także każdy członek ma jeden głos.
Oznacza to, że politycy opozycji uruchamiają publiczną machinę oskarżeń pod adresem prezesa NBP, która może przynieść Polsce ogromne finansowe szkody, nawet nie sprawdzając, czy jest możliwe pod względem formalnym uruchomienie procesu przez Trybunałem Stanu, w sytuacji kiedy chodzi o decyzje kolektywne, a nie indywidualne.
Tusk atakuje prezesa NBP
Przypomnijmy, że latem poprzedniego roku lider Platformy Donald Tusk, próbował zablokować kandydaturę prof. Adam Glapińskiego na II kadencję prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP).
Publicznie oskarżał prezesa o złe kierowanie bankiem centralnym, co więcej groził, że jak Platforma dojdzie do władzy doprowadzi do wyprowadzenia siłą prezesa Glapińskiego z budynku NBP.
W lipcu 2022 roku podczas konwencji w Radomiu Tusk mówił tak „Adam Glapiński jest nie tylko niekompetentny, nie tylko nieprzyzwoity w tym co robi, jest też nielegalny. Nie będzie ani dnia dłużej prezesem NBP. Nie trzeba będzie ustawy. Jeżeli Platforma wygra wybory osobiście wyprowadzę Glapińskiego z NBP”.
Główną motywacją tak ostrych i przy tym absurdalnych ataków Tuska na prezesa Glapińskiego, było nie dopuszczenie do jego powołania na II kadencję, jako przeciwnika wejścia Polski do strefy euro.
Sprzeciw wobec euro w Polsce
Bowiem prof. Glapiński podczas sprawowania I kadencji nie krył, że jest zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro, co więcej po zgłoszeniu go przez prezydenta RP Andrzeja Dudę jako kandydata na prezesa NBP na drugą kadencję, wprost zapowiedział, że dopóki on będzie szefem banku centralnego, nasz kraj do strefy euro nie wejdzie.
Oczywiście wejście do strefy euro to długotrwała procedura, trzeba wypełnić tzw. kryteria z Maastricht (fiskalne i monetarne), co więcej w Polsce aby to się stało, konieczne jest referendum, a być może także zmiana Konstytucji RP, ale tym, którzy „zadaniowali” Tuska w Brukseli przed powrotem do polskiej polityki, chodziło o wciągniecie Polski do strefy ERM II, czyli związania złotego z euro trwałym kursem, a to już przesądza wejście do strefy euro.
Ale żeby aplikować do strefy ERM II wystarczy, że premier rządu i prezes banku centralnego, wystąpią razem w poufnym trybie do EBC, przedstawiając jednocześnie propozycje wysokości kursu walutowego, którego później przez cały okres przebywania w tej strefie, bank centralny musi bronić (dopuszczalne się tylko odchylenia od tego kursu +/- 15%).
To już wystarczy, wcześniej tylko po 2 latach, czy trochę później, kraj jest już członkiem strefy euro, ze wszystkimi tego konsekwencjami, a jakie to są konsekwencje to wystarczy prześledzić sytuację Słowacji, jak bardzo jej obywatele zbiednieli po wejściu tego kraju do strefy euro w 2009 roku.
A własny pieniądz, to podstawa szybkiego rozwoju, dlatego właśnie mimo kryzysów, polska gospodarka odnotowuje wzrost PKB 2-3 razy szybszy niż średnia strefy euro, co więcej już od kilku lat należymy w UE do pierwszej trójki krajów o najniższym poziomie bezrobocia.
Własna waluta i jej kurs, to także amortyzator wszelkich szoków zewnętrznych, gdyby jej nie było, w każdym przypadku kryzysu płacilibyśmy wyraźnym spadkiem PKB w konsekwencji wysokim bezrobociem.
To właśnie odpowiednia kompilacja polityki monetarnej (w tym kursu walutowego) i fiskalnej spowodowała, że Polska po drugim kwartale tego roku jest w czołówce państw UE o najwyższym wzroście PKB w porównaniu z ostatnim kwartałem 2019 roku ,czyli okresem przedcovidowym.
Prezes Glapiński na wspomnianej konferencji prasowej powiedział wprost, że ataki na niego polityków opozycji, są pretekstem do jego odwołania, aby w NBP zainstalować spolegliwą osobę wobec ewentualnego nowego rządu Donalda Tuska.
Chodzi bowiem o wciągnięcie wręcz „za uszy” Polski do systemu ERM II, a wtedy wejście do strefy euro, mimo skomplikowanej w naszym kraju procedury, będzie tak naprawdę tylko kwestią czasu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670382-grozenie-prezesowi-nbp-trybunalem-stanu-uderza-w-polske