Józef Piłsudski mówił, że Polacy chcą niepodległości za 2 grosze i 2 krople krwi, a szykująca się obecnie do władzy opozycja może to zredukować do 1 grosza i 0 kropli krwi.
W Narodowe Święto Niepodległości warto pytać, jaka jest gotowość współczesnych Polaków do obrony tej niepodległości. Jaka jest gotowość poświęcania się dla Polski? Ilu chciałoby, żeby żyć bez wzywania do poświęcenia i ofiary, w tym ofiary krwi, a ilu jest do tego zdolnych? Poczucie obowiązku, służby i różnych powinności wobec Polski nie polega tylko na odpowiedzi na wezwanie w razie konkretnego zagrożenia. Bardziej polega na wewnętrznym poczuciu, na moralnym imperatywie. Wtedy obrona niepodległości nie wynika z wewnętrznych kalkulacji, czy i co się komu opłaca. Wtedy też jaskrawo widać oportunizm, dekowanie się, a nawet skłonność do kolaboracji, choćby były tłumaczone rozsądkiem i realizmem.
Niepodległość są w stanie zachować te państwa, w których żyje wystarczająco wielu ludzi gotowych jej bronić, a nawet dla niej poświęcić życie. I nie oczekujących za to niczego poza zachowaniem niepodległości jako dobra wspólnego, jako najwyższej wartości. Przez wiele lat III RP Polakom wmawiano, że należy im się odpoczynek od powinności wobec ojczyzny, od troski o niepodległość. Że mogą, a nawet powinni odciąć się od romantycznych zrywów, od insurekcyjnej mentalności i kultu narodowych powstań (klęsk). Polacy żyjący w III RP powinni po prostu żyć i się nie przejmować. Skupić się na tym, czy z kranów leci ciepła woda. To wraca w końcówce 2023 r., po wyborach 15 października.
Mieszkają jednak w Polsce ludzie przywiązani do tego, że ojczyzny trzeba bronić. Nie uważają oni, że patriotyzm i „obowiązki polskie” to coś nieaktualnego, niemodnego i niemądrego. Nie chcą „tylko być”, lecz jednak są gotowi oddać Polsce więcej niż „dwie krople krwi”. Trudno powiedzieć, ilu ich jest. Ale nawet jeśli są w mniejszości, chodzi o to, żeby nie byli uważani za wariatów, za ofiary patriotycznego „obłędu”. Żeby ich krytycy za właściwe uznawali donoszenie na nich, ich wykpiwanie – w imię świętego spokoju.
Marszałek Józef Piłsudski mówił: „Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi. A niepodległość jest dobrem nie tylko cennym, ale bardzo kosztownym”. Szykujący się do władzy w Polsce mogą się okazać jeszcze bardziej skąpi - chcąc niepodległości za 1 grosz i 0 kropli krwi. Służba dla ojczyzny miałaby być bezobjawowa, czyli nie wiązać się z ryzykiem i poświęceniem – jak w piosence Marii Peszek (z 2012 r.) „Sorry Polsko”, gdy śpiewa ona, że „nie oddałaby Polsce ani jednej kropli krwi”.
Niepodległość za 1 grosz i bez kropli krwi nie istnieje. Trzeba mieć silną własną armię i w razie potrzeby wydawać na obronność nawet 4-5 proc. PKB. Na co dzień niepodległość wydaje się nie mieć wysokiej, a nawet tylko przeciętnej ceny. Nie doświadczamy bowiem sytuacji, gdy trzeba za nią płacić. Cena ujawnia się i szybko rośnie w miarę zagrożenia. Aż do momentu, gdy niepodległość staje się bezcenna. Także dla tych, którzy nie oddaliby za nią „ani jednej kropli krwi”.
Utraty niepodległości można by nawet nie zauważyć. I tak może być już w 2024 r., gdy przy unijnym zielonym stoliku zapadnie decyzja, by suwerenność i niepodległość państw uznać za przeszkodę w dojściu do świetlanej przyszłości. Politycy budujący rząd Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy chyba nie zwracają uwagi na to, co było uświadamiane w końcówce XVIII wieku, podczas XIX-wiecznych powstań czy w międzywojennym dwudziestoleciu oraz podczas II wojny światowej i w okresie powojennego sowieckiego zniewolenia. Że tworzone przez nich podziały, że zapowiedzi zemsty i odwetu są ogromnym zagrożeniem dla suwerenności i niepodległości. Że są na rękę wrogom Polski.
Naiwna i bardzo szkodliwa jest wiara tych szykujących się do rządzenia, że jakimś obcym siłom i państwom w jakikolwiek sposób zależy na suwerenności i niepodległości Polski. Absurdalne jest przekonanie, że obce siły są większymi gwarantami suwerenności i niepodległości niż polski rząd, polska armia, polskie społeczeństwo. Groźne dla Polski jest szukanie pomocy na zewnątrz, na „obcych dworach”, w Berlinie czy Brukseli. Groźny dla Polski jest nowy internacjonalizm, objawiający się m.in. w zgodzie na przekształcenie UE w superpaństwo, gdzie Polska będzie tylko landem lub peryferyjną prowincją, a Polacy jedną z grup etnicznych, a nie narodem. Jesteśmy w przededniu sytuacji, gdy Polacy mogą być wezwani do obrony niepodległości. Nie w dyskusjach, stanowiskach czy rozważaniach, ale bardzo konkretnie, jak w 1920 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670339-polacy-moga-znowu-byc-wezwani-do-obrony-niepodleglosci