Poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartłomiej Wróblewski stwierdził w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”, że to nieprzygotowanie rządu na możliwe do przewidzenia skutki werdyktu TK w sprawie aborcji eugenicznej było przyczyną społecznego wybuchu, którego pośrednim skutkiem jest niższy od oczekiwanego wynik wyborczy obozu Jarosława Kaczyńskiego z 15 października. Poseł Wróblewski - który był wśród posłów wnioskujących w sprawie aborcji do Trybunału, i pełnił w tym środowisku rolę niepoślednią - stwierdza:
„Czy to nie paradoksalne, że przez trzy lata od złożenia wniosku [do TK] rząd nie przygotował się do wydania orzeczenia? Że nie przygotowano rozwiązań wzmacniających społeczną akceptację wyroku? A jeszcze dziwniejsze, że przez kolejne trzy lata od 2020 r. nie wykonał dyspozycji Trybunału dotyczących konstytucyjnych obowiązków państwa wobec kobiet w trudnych ciążach i okresie okołoporodowym? Przez sześć lat chowano głowę w piasek. Dodatkowo pojawiły się niejasne ruchy w Ministerstwie Zdrowia.”
Czy rząd mógł się bardziej przygotować? Oczywiście, że mógł. Prawda jest taka, że w każdej sprawie, która kończy się gorzej niż planowano, można postawić taki zarzut. Czasem słusznie, czasem na wyrost. W tej sprawie ważniejsze jest co innego: po werdykcie TK, i po pamiętnej eksplozji nienawiści do dzieci nienarodzonych, środowiska konserwatywne, środowiska pro-life, nie podjęły realnie żadnej walki. Powtórzę: żadnej. W sferze społecznej były całkowicie bierne, przerażone, sparaliżowane. W wielu przypadkach udawały, że ze sprawą nie miały i nie mają nic wspólnego, choć to ich presja wobec kierownictwa PiS, czasami na granicy szantażu, często histeryczna, była ważnym kontekstem tej historii. Przerażony i wycofany był także Kościół, choć wielu biskupów wcześniej przez lata wywierało na rząd presję w tej sprawie, czasem w sposób więcej niż dosadny. W sumie był to smutny widok. Gdy przyszły kłopoty, gdy zaczęły się burdy, to kościołów bronili Robert Bąkiewicz (konkretnie) i Jarosław Kaczyński (głośna deklaracja, że PiS świątyń bezcześcić nie pozwoli, która zgasiła falę chuligaństwa).
Erupcja nienawiści po wyroku TK mogła oszołomić, i rzeczywiście oszołomiła wielu. Ale środowiska, które parły do złamania tzw. kompromisu aborcyjnego, nie mogą umyć rąk, i powiedzieć, że one chciały dobrze, i z nie ich winy wszystko skończyło się tragedią. Dlaczego? Ponieważ sprawy tak trudnej nie da się załatwić bez widocznego, silnego poparcia społecznego. A tego zabrakło, nawet w dawkach symbolicznych.
Ale dobrze, że toczy się dyskusja o przyczynach porażki Zjednoczonej Prawicy. Poseł Bartłomiej Wróblewski ocenia, że kurs obozu rządzącego powinien być twardszy w sferze światopoglądowej:
W ocenie konserwatywnej strony PiS, to odejście od naszych wartości osłabiło nasze poparcie. Mówiłem już o rozczarowaniu wielu wyborców katolickich, minister Krzysztof Ardanowski wielokrotnie zwracał uwagę na błędy popełnione względem polskiej wsi. Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców wskazywał na sprawy mikro i małych polskich firm, w tym obciążenia ZUS. W lipcu 2023 r. jako Komisja Nadzwyczajna ds. Deregulacji przedstawiliśmy ustawę mającą m. in. odbudowanie naszego poparcia w tej dużej grupie Polaków. Niestety, nie była już w Sejmie procedowana. Inne sprawy to m. in. i ujmując hasłowo: zbyt restrykcyjna polityka covidowa, Polski Ład, pomysły, by zrezygnować z gotówki, rezygnacja z części naszej suwerenności względem Unii, kamienie milowe i Fit for 55, jednostronna polityka względem Ukrainy, ciągle powracające propozycje ograniczeń dotyczące edukacji domowej, niechęć wobec systemowego wsparcia szkol niesamorządowych, forsowanie wbrew naszym wyborcom ma ostatniej prostej zmian w prawie geologicznym i górniczym. Wszystkie te sprawy mają jeden wspólny mianownik, o czym mówiliśmy władzom PiS po „Piątce dla zwierząt”.
Z niektórymi punktami nie sposób się nie zgodzić, niektóre postulaty budzą wątpliwości, inne miały w sposób oczywisty niszowy charakter. Ale istotne jest co innego: to nie kurs w sferze wartości, i nie domniemany brak wyrazistości PiS, zdecydował o wyniku październikowych wyborów. Nie ma na to żadnych dowodów. PiS przegrało władzę za sprawą świetnego wyniku Trzeciej Drogi, a nie Konfederacji. Ktoś powie: ale i Polska Jest Jedna coś urwała. Prawda, ale z kolei zgaszenie tego zagrożenia wymagałoby takiego przesunięcia w prawo, że straty w centrum byłyby wielokrotnie większe. W polityce kołdra zawsze jest zbyt krótka.
PiS przegrało władzę, bo nie znalazło odpowiedzi na wielką falę nienawiści, sztucznie, ale skutecznie narzuconą społeczeństwu, a której symbolem było osiem gwiazdek. PiS przegrało władzę, bo covid, wojna i inflacja podmyły poczucie bezpieczeństwa i stabilności. PiS przegrało, bo prowadziło kampanię zbyt podobną do poprzednich kampanii, w czasie gdy nastąpiło przesunięcie punktu ciężkości ze sfery mediów tradycyjnych do sfery internetowej. PiS przegrało, bo nie miało siły, która zrównoważyłaby potęgę zewnętrznie finansowanych NGOS-ów opozycji.
Na ostateczne wnioski jest jeszcze za wcześnie. Wciąż opada bitewny kurz. Ale jeśli coś już wiadomo, to jedno: Prawo i Sprawiedliwość nie powinno zadręczać się dziś pytaniami o kurs ideologiczny, światopoglądowy, ponieważ nie tu leży przyczyna 15 października i nie tu są największe rezerwy. Trzeba zacząć od budowy maszyny politycznej, która będzie kumulowała wiedzę, kompetencje i doświadczenie w obszarach technologicznie złożonych, wymagających stabilności i konsekwencji. Trzeba zacząć od profesjonalizacji wielu obszarów, które w istocie powinny zostać wyłączone z bieżącej gry politycznej. Bez tego żadne manewry światopoglądowe nie tylko nie pomogą, ale w oczywisty sposób zaszkodzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/670085-to-nie-kurs-ideologiczny-pis-zdecydowal-o-wyniku-wyborow