Od jakiegoś czasu media obiegają informacje o zadziwiającej postawie Członka Zarządu Narodowego Banku Polskiego pana Pawła Muchy, który prowadzi niezrozumiałą dla opinii publicznej grę, ostro krytykując działania Prezesa banku.
Padają tu ogólne, nie potwierdzone niczym zarzuty związane z funkcjonowaniem NBP, a nawet „praworządnością” - wiadomo, że media lewicowo-liberalne chętnie to wezmą.
A o co naprawdę chodzi? Ostatnie wpisy samego byłego ministra prezydenckiego rzucają na to nieco światła.
Warto pamiętać, że Członek Zarządu NBP zarabia ponad 61 tys. zł. miesięcznie (tak wynika z danych ze strony NBP za 2022 rok).
A premie i nagrody? Każdy Polak wie, że przyznaje je szef za dobre wyniki w pracy. Natomiast Pan Mucha wydaje się tak odpięty od rzeczywistości, że uważa duże premie za przywilej automatycznie należny.
Wyraża to już na wstępie swojego wpisu w internecie:
Jak wiemy od osób dobrze poinformowanych w kwestiach banku, pan Mucha już od kilku miesięcy podnosił na spotkaniach Zarządu wyłącznie sprawy własnych benefitów i innych należnych mu rzekomo korzyści.
I obok pensji chce znacznie więcej. Domaga się od władz banku rzekomo zaległych ponad 120 tysięcy złotych za premie i nagrody, które zdaniem pana Muchy mu się należą.
Trudno jednak wskazać dlaczego. Pan Mucha nie nadzoruje żadnych departamentów NBP, jedynie raz na tydzień lub dwa uczestniczy w posiedzeniach zarządu. Zdaniem kilku moich rozmówców zachowując się tam niekiedy w sposób nigdy w banku nie spotykany. Tak delikatnie to określmy.
Mimo to zdaniem pana Muchy premie i nagrody dla członka zarządu należą mu się i koniec. Inną sprawa jest czy jego postawa, która ewidentnie szkodzi NBP wizerunkowo, nie potwierdza iż słusznie ich nie otrzymał?
Jak potwierdzają nasi informatorzy, wszystkie inne elementy narracji i aktywności pana Muchy, w tym pisanie pism do Rady Polityki Pieniężnej (z której wszystko, przez niektórych przedstawicieli opozycji, natychmiast trafia do mediów), są odczytywane jako elementy narastającej presji mającej zmusić NBP do wypłacenia tych ogromnych pieniędzy.
Prezes Adam Glapiński żadnym szantażom medialnym i politycznym nigdy nie ulega
— słyszymy.
Wcześniej pan Mucha kilkukrotnie próbował naciskać na bank wezwaniami przedsądowymi i sugestiami iż „upubliczni sprawę”. To właśnie zmusiło władze NBP do wydania oświadczeń w tym temacie.
Seria wpisów na portalu X (dawniej Twitter) rozjaśniła nam obraz. Uprawniona wydaje się opinia, że chodzi głównie o kasę a walka o „dobro NBP i praworządność” to jedynie użyteczne narzędzia. Zwłaszcza, że z praworządnością w banku jest wszystko OK, a instytucja notuje za rządów prezesa Adama Glapińskiego spore sukcesy, od radykalnego zwiększenia zasobów złota i walut po skuteczne zbicie putinflacji bez wzrostu bezrobocia.
Co ciekawe, postawa pana Muchy, jak ustaliliśmy, wzbudza oburzenie także w Pałacu Prezydenckim, gdzie wcześniej pracował. Sam Andrzej Duda ma być zniesmaczony postawą byłego ministra w NBP i jego publicznymi działaniami. Apele o opamiętanie, kierowane do niego nieformalnymi kanałami z tamtej strony, nie przyniosły jak dotąd efektu. Być może dlatego, że pan Mucha, jak mówił kilku osobom, zamierza zostać w przyszłości prezydentem Polski.
I to wcale nie jest żart.
Byłoby śmiesznie gdyby nie krzywdzące opinie, które w imię „należnych premii” i innych benefitów, tak chętnie podejmują media III RP.
mk, gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669991-o-co-chodzi-w-sprawie-pawla-muchy-o-premie-i-nagrody