Pisarz Szczepan Twardoch w ostatnim czasie naraził się „Silnym Razem”, na czele z jednym z najgorliwszych sympatyków KO i Donalda Tuska na platformie X - Adamem Abramczykiem. Mimo że wpis bolesny zwłaszcza dla zwolenników KO Twardoch opublikował prawie miesiąc temu - dwa dni po wyborach - przedstawiciele „uśmiechniętej Polski” sięgają po coraz bardziej prymitywne i wulgarne odzywki.
„Czy Pan Twardoch wciąż uważa, że nieźle ta demokracja w Polsce wygląda?”
Już dwa dni po wyborach parlamentarnych Szczepan Twardoch naraził się najzagorzalszym zwolennikom opozycji w mediach społecznościowych, sugerując, że „jakoś nieźle ta demokracja wygląda, jak na coś, co się tyle razy rzekomo skończyło”.
Może więc nigdy nie było dyktatury, cały czas żyliśmy w demokracji, tyle, że rządziła partia, której nie lubimy, a wy po prostu jesteście nieznośnymi histerykami? Czy to jednak zbyt brawurowa koncepcja?
— pytał na platformie X.
Po tym jak w poniedziałkowym orędziu prezydent Andrzej Duda powierzył misję tworzenia rządu dotychczasowemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu jeden z najgorliwszych „Silnych Razem” na platformie X Adam Abramczyk zapytał pisarza, czy nie zmieniło się jego zdanie na temat stanu demokracji w Polsce.
Czy pan @sz_twardoch wciąż uważa, że nieźle ta demokracja w Polsce wygląda, czy coś się dziś zmieniło? :-)
— napisał.
Twardoch udzielił długiej, szczegółowej i bardzo krytycznej wobec prezydenta Andrzeja Dudy odpowiedzi.
Demokracja ma się znakomicie, nic się jej wczoraj nie stało, prezydent porusza się w ramach konstytucji, po prostu jest kiepskim prezydentem, najgorszym po 1989 roku i do tego jeszcze postacią śmieszną wyjątkowo nawet jak na polską politykę, w której błaznów nie brak
— napisał.
Największym problemem polskiej demokracji rozumianej szerzej jest zaś starcie dwóch bezmyślnych i podobnych do siebie jak dwie krople wody fanatyzmów - przy czym nie chodzi mi tutaj o polityków, bo wielu polityków KO cenię, tylko o tę twitterową, nieustannie wzmożoną szurię, której emocje bezwzględnie eksploatuje algorytm tutejszego portalu, rozpalając skłonność do małych linczów i dając to puste i fałszywe poczucie sprawczości i przynależności za pomocą doklejanych serduszek czy flag
— dodał.
Festiwal wyzwisk
Określenie „twitterowa szuria” zabolało Abramczyka.
Ale wie pan, że pisząc o nas „wzmożona szuria Twitterowa” obraża pan wiele osób, które od końca 2015 roku broniły właśnie demokracji w Polsce, gdy Kaczyński niszczył TK, sądownictwo i media publiczne? Bez nich nie byłoby tych dwóch ogromnych marszów w Warszawie, które najprawdopodobniej zadecydowały o tym, że koalicja demokratyczna wygrała wybory. Warto o tym pamiętać
— odpowiedział pisarzowi internauta.
Tak, a o co chodzi?
— zapytał Szczepan Twardoch.
I wtedy… maszyna ruszyła!
Od komentujących - często z „serduszkami” na awatarach lub hasztagami „Silni Razem” pisarz dowiedział się m.in., że jest „chamem”, „prostakiem”, „pożytecznym dla PiS idiotą”, „prowincjonalnym pisarzyną”. Najbardziej prymitywne wpisy zebrał internauta o nicku Galopujący Major.
Szczepan vs Adam odcinek Drugi, w którym Szczepan okazuje się „kanalią”, „poj…” oraz „prowincjonalnym pisarzyną”
— podsumował.
„Tym właśnie jestem, podobnie jak chamem”
W odpowiedzi Szczepan Twardoch powołał się m.in. na badanie z 2019 r. niezbyt korzystne dla zwolenników opozycji.
Nie jestem tym wcale zdziwiony, znane są przecież powszechnie badania Centrum Badań nad Uprzedzeniami z 2019 roku, z których wyniknęło, że wyborcy ówczesnej opozycji są o wiele mniej tolerancyjni i bardziej agresywni niż drugie plemię. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież „uśmiechnięta Polska” mogłaby po prostu napisać mi, że się mylę i nara, każdy może się mylić, możemy też się nie zgadzać na poziomie definicji pojęć, o których rozmawiamy — rzecz jednak w tym, że zakwestionowanie istnienia tej „dyktatury”, rzekomo panującej w Polsce w latach 2015-2023 uderza w najczulszy punkt tego wzmożonego komentariatu, wiedzionego przez swoich punditów, w fundament ich zbiorowej samooceny, którego — to naturalne — będą bronić do końca, nie zważając na detale
— napisał.
A następnie powrócił do źródła: czy dwie kadencje rządów PiS w Polsce były dyktaturą, czy też nie.
Jeśli w Polsce była „dyktatura” to znaczy, że „walczyli o wolność”, nawet jeśli ta walka oznaczała serduszka na twitterze. Tutaj nie wystarczą jakieś miękkie określenia, niuanse typu „demokracja, w której rządząca partia zdradzała autorytarne skłonności, nie mogąc ich jednak realizować ze względu na sytuację międzynarodową i naciski USA, ograniczała się więc do naruszenia zasad praworządności” — to musi być tak, tak, nie nie, „dyktatura” i koniec, bo jeśli „dyktatury” nie było, to cały ich „aktywizm” i oni sami są w tym reenactmencie solidarnościowego ruchu oporu, w tym militarnym języku, typu „lotne brygady” po prostu śmieszni, a jak wiemy od La Rochefoucauld śmieszność hańbi bardziej niż hańba, więc śmieszny nikt być nie chce, przynajmniej nie we własnych oczach
— dodał.
Jeśli w Polsce nie było dyktatury, a tylko niedomagająca demokracja, to znaczy, że żyli w iluzji, że musieliby nagle ujrzeć samych siebie w tych wzburzonych staruszkach z drugiej strony, tak samo jak oni żyjących w zbiorowej halucynacji, tylko innej, w której Niemcy czyhają na polską suwerenność, geje chcą niszczyć polskie rodziny, a kościół broni „tradycyjnych wartości”, więc wymyśla się innym od niemieckich agentów, zdrajców i „won do Niemiec”
— podkreślił, oceniając, że również dla zwolenników KO, Trzeciej Drogi i Lewicy ich przyszłe rządy będą „emocjonalnie bardzo trudne”. Tych najgorliwszych apologetów opozycji Twardoch określił jako „nieszczęśników” i ocenił, że nawet im „jakoś współczuje”.
Co do samych epitetów zaś, to prowincjonalnego pisarzynę poczytuję sobie za komplement, gdyż tym właśnie jestem, podobnie jak chamem
— podsumował.
aja/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669915-silni-razem-zaatakowali-twardocha-pisarz-odpowiada