„Wiadomym jest, że nie ma możliwości budowania racjonalnej Rzeczypospolitej w oparciu tylko o spór i kłótnie. My szliśmy do tych wyborów jako Trzecia Droga pod hasłem „dość kłótni, do przodu!” i myślę, że tu pan prezydent też oczekuje wzmocnienia racjonalnego centrum polskiej sceny politycznej po to, by stabilizować napięcia” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marek Sawicki, poseł PSL, marszałek-senior wybrany przez prezydenta Andrzeja Dudę.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Prezydent wybrał pana na marszałka-seniora. Spodziewał się pan, że taka może być decyzja głowy państwa, biorąc tez pod uwagę, że Andrzej Duda mógł wybrać m.in. kluczowych polityków PiS - Jarosława Kaczyńskiego lub Ryszarda Terleckiego?
Marek Sawicki: Nie spodziewałem się.
Głowa państwa podczas orędzia mówiła, że ma pan najdłuższy staż poselski i jest pan człowiekiem dialogu. Czy podczas rozmowy z panem Andrzej Duda podawał jeszcze jakieś argumenty?
Mniej więcej przedstawił to tak, jak w orędziu. Na spotkaniu zapytał mnie, czy przyjmuję jego propozycję. W takiej sytuacji nie będę pytał prezydent, czy żartuje, bo przecież nie wypada. Powiedziałem, że przyjmuję tę funkcję. Mówił, że podjął swoją decyzję dlatego, że ze względu na duże doświadczenie parlamentarne i długą obecność w polityce przeprowadzę te obrady inaugurujące X kadencję Sejmu zgodnie z konstytucją i sprawnie. Zapewniłem, że tak będzie.
W „Gazecie Wyborczej” pojawiło się takie ostrzeżenie, że marszałek-senior – jeszcze nie było wiadomo, kto nim będzie – może zablokować Sejm. Miałoby się to odbyć tak, że marszałek-senior zaraz po zaprzysiężeniu miałby ogłosić przerwę w obradach na czas nieokreślony. Krótko mówiąc, stosować obstrukcję. Rozumiem, że nie należy się spodziewać tego typu zachowania z pana strony?
Oczywiście, że marszałek-senior może to zrobić, natomiast ja zapewniałem pana prezydenta, że nie będzie żadnych takich numerów.
Czy pan doszukuje się jakiejś dalszej interpretacji – poza tą oficjalną – dlaczego pan prezydent akurat panu powierzył funkcję marszałka-seniora?
Nie, absolutnie nie. Uważam, że intencje pana prezydenta są czyste.
W przeszłości pan prezydent, przy okazji wyborów prezydenckich, wspominał o „koalicji polskich spraw”, czyli potrzebie współpracy z PSL-em i Konfederacją. Czy zatem decyzja pana prezydenta nie jest też takim ukłonem w stronę pana środowiska politycznego?
Wiadomym jest, że nie ma możliwości budowania racjonalnej Rzeczypospolitej w oparciu tylko o spór i kłótnie. My szliśmy do tych wyborów jako Trzecia Droga pod hasłem „dość kłótni, do przodu!” i myślę, że tu pan prezydent też oczekuje wzmocnienia racjonalnego centrum polskiej sceny politycznej po to, by stabilizować napięcia.
Z tego co pan mówi wnioskuję, że środowisko PSL-u raczej nie będzie szukało okazji do konfrontacji z prezydentem Dudą.
A niby dlaczego mielibyśmy szukać konfrontacji z panem prezydentem? Każdemu rządowi potrzebna jest współpraca z panem prezydentem, współdziałanie organów państwa mamy zapisane w konstytucji. Dlaczego w tej sprawie mielibyśmy być niekonstytucyjni?
Przyznam, że akurat ze strony przedstawicieli PSL-u nie przypominam sobie teraz agresywnych wypowiedzi pod adresem pana prezydenta, ale ze strony polityków, którzy mają tworzyć koalicję z PSL-em, zwłaszcza z KO, to już i owszem.
Nie jestem z KO ani z Lewicy. Nie odpowiadam za wypowiedzi tamtych polityków i nie bardzo mnie interesuje, co oni mówią. Mam swój określony pogląd na sprawy społeczne, gospodarcze i ideologiczne. Nie muszę ich zmieniać pod wpływem bieżących opinii mediów, sondaży etc. Wspomniał pan o sprawach ideologicznych. Czy jest panu wiadomym, czy w wypracowywanej umowie koalicyjnej KO, Lewicy, PSL-u i Polski 2050 będą ujęte sprawy światopoglądowe? Władysław Kosiniak-Kamysz sprzeciwiał się publicznie ich zapisywaniu w tej umowie, ale politycy KO i Lewicy sygnalizują, że jednak w jakiś sposób mają być tam ujęte.
Żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju. Każdy ma prawo coś chcieć, natomiast zgoda i koalicja polega na tym, że podpisujemy to, na co wszyscy się zgodziliśmy, a nie to, na co żeśmy się nie zgodzili.
Tak, ale czy np. w tej umowie będą zapisane kwestie dotyczące praw kobiet?
Oczywiście, że tak. Natomiast prawa kobiet nie oznaczają zmiany obyczajowości i tego wszystkiego, za czym zawsze opowiadał się ruch ludowy i co do tyczy naszych chrześcijańskich korzeni.
To znaczy prawa kobiet nie równają się z zapisami dotyczącymi aborcji?
Oczywiście, że tak.
W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” wspomniał pan o możliwości złożenia przez nowego marszałka posiedzenia Sejmu w ciągu 7 dni od desygnowania przez prezydenta obecnego szefa rządu na premiera w jednym celu – rozpatrzenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu premiera Mateusza Morawieckiego. Pan by faktycznie chciał, by to zastosować, czy wspominał tylko o tym jako o pewnej możliwości?
Wykonanie takiego kroku nie jest w moich kompetencjach, ja mogę tylko oceniać to jako polityk, podpowiadać, domniemywać. Nie wiem, czy coś takiego zostanie zrobione.
To spytam inaczej, wprost – czy pan uważa, że to jest dobry pomysł?
Uważam, że to dobry pomysł, ponieważ każde skrócenie męki pana premiera Morawieckiego jest dobre. To jest takie ludzkie, humanitarne.
W wypadku realizacji takiego ruchu obecna opozycja pewnie miałaby możliwość przyspieszenia powstania swojego rządu o może ze dwa tygodnie. Jednak jednocześnie pewnie nastąpiłby ostry spór prawny na temat tego, czy w ogóle mogli państwo taki ruch wykonać, zapewne pojawiłyby się jakieś opinie prawne, że nie.
Powtórzę – jestem katolikiem i uważam, że miłosierdzie należy się każdemu. Skrócenie męki kogokolwiek jest istotne, a przecież wiadomo, że premier Morawiecki z próbami budowania większości w Sejmie będzie się tylko męczył, a nie faktycznie to realizował.
Zakładam, że gdyby sam premier Mateusz Morawiecki tak to postrzegał, to przecież mógłby odmówić podjęcia się misji tworzenia nowego rządu.
Z jakichś powodów nie mógł odmówić, ale jeszcze nie wiadomo, czy tego nie zrobi.
Już po decyzji prezydenta premier zamieścił wpis w mediach społecznościowych, z którego wynika, że przyjmuje powierzoną przez prezydenta misję.
To życzę powodzenia.
Premier w niedawnym wywiadzie dla portalu Interia mówił o tym, że będzie szukał „sprawiedliwych” wśród posłów opozycji. Czy część z tych potrzebnych 37 „sprawiedliwych” może znaleźć w PSL-u?
Dobrze radzę jako doświadczony polityk – jeśli już pan premier szuka „sprawiedliwych”, to niech poszuka ich też w swoim środowisku politycznym. Może się okazać za chwilę, że nie wszyscy z jego środowiska są „sprawiedliwi”.
Na razie nikt z klubu PiS nie zapowiedział publicznie, że nie poprze Mateusza Morawieckiego. Jest wręcz odwrotnie – Jacek Ozdoba ogłosił, że Suwerenna Polska wesprze tę kandydaturę.
Z naszej strony z kolei nikt nie zgłasza chęci poparcia Mateusza Morawieckiego, a i tak wszyscy o to pytacie.
Premier zapowiada „łowienie” posłów, pytanie zatem, czy to może trafić na podatny grunt np. w środowisku PSL-u.
Ja też czułbym się o wiele lepiej, gdybym zatrzymał swoją karierę polityczną i był teraz w drugiej kadencji Sejmu, a nie w dziesiątej. Jednak czasu się nie wróci. Premier też ma prawo mieć życzenia. Wszyscy krzyczą, że po co PiS podejmuje się tworzenia rządu. A ja się wtedy pytam: po co im odmawiacie nadziei? Każdy ma prawo do nadziei.
W takim razie po co zgłaszać pomysł konstruktywnego wotum nieufności wobec rządu premiera Mateusza Morawieckiego, by tę nadzieję przecinać?
Niech PiS knuje. Jeszcze raz odpowiadam: nikomu nie odmawiam prawa do nadziei, nadzieja umiera ostatnia. Tylko powiem jeszcze to, co mówiłem wcześniej i tego nie cofam – skrócenie męki Mateusza Morawieckiego to jest też działanie miłosierne.
To i ja powtórzę – gdyby premier nie chciał podejmować tej próby, to przecież sam może odmówić.
Oczywiście, że tak. To jest jego decyzja.
Jak pan postrzega możliwość współpracy PSL-u z PiS-em w przyszłości? Teraz wiadomo, jak to wygląda, ale czy przy zmianie postawy PiS-u wobec PSL-u na niekonfrontacyjną, co widać obecnie, możliwa jest kiedykolwiek jakaś współpraca PSL-u z PiS-em?
Zawsze uważam, że między ludźmi jest możliwa współpraca. A na jakim poziomie i w jakiej formule, to tego nie wiem. To zależy od dwóch stron, a nie tylko od jednej.
Na razie ze strony PiS-u są takie sygnały, że chciałoby współpracy z PSL-em.
Tak, dziś chęci PiS-u do współpracy z PSL-em urosły, szkoda że tego nie było widać przez osiem lat. Celem PiS-u w latach 2015-2019 była likwidacja klubu parlamentarnego PSL-u i zmiecenie naszej partii ze sceny politycznej. Po ośmiu latach takiej „życzliwości” i „otwarcia”, to „bardzo chętnie” rozpoczyna się rozmowy na temat ewentualnej współpracy i wzajemnego wspierania się.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669818-sawicki-po-co-odmawiac-pis-nadziei-na-wiekszosc-w-sejmie