Prezydent Andrzej Duda zdecydował, że w pierwszym kroku konstytucyjnym zmierzającym do utworzenia rządu powierzy tę misję politykowi, wywodzącemu się z partii, która wygrała wybory, czyli Mateuszowi Morawieckiemu.
Czyli prezydent zrobił to, co zapowiedział przed wyborami, dochowując przy tym wszystkich konstytucyjnych terminów i pozostając w zgodzie z parlamentarnym zwyczajem, by w pierwszym kroku misję tworzenia rządu podjął polityk zwycięskiej partii. Nawet jeśli to jest misja z kategorii „mission impossible”, bo więcej mandatów w nowym Sejmie mają partie dzisiejszej opozycji.
Prezydent zdecydował, zrobił jak zapowiedział i natychmiast na jego głowę posypały się gromy, jakby co najmniej dokonał zbrodni przeciw ludzkości. Ilość epitetów, którymi obrzucono go w mediach społecznościowych jest tak różnorodna i paskudna, że nie sposób je tu cytować. Tymczasem partie dzisiejszej opozycji, szykujące się do przejęcia władzy (co prawdopodobnie wydarzy się w kolejnym kroku konstytucyjnym) powinny się cieszyć, że dostały dodatkowy czas na prowadzenie rozmów, bo na razie „dogadanie na współrządzenie”, o którym słyszeliśmy jeszcze przed wyborami raczej nie jest usłane różami, a bardziej kolcami.
Koalicja jest dopięta w każdym drobnym fragmencie
— zapewniał lider PO we Wrocławiu.
Ładnie brzmi, ale fakty oraz wypowiedzi innych polityków, którzy mają utworzyć przyszły układ rządzący nie potwierdzają tego optymizmu. Senator Grzegorz Schetyna twierdzi na przykład, że jeszcze nie wszystko wiadomo.
Opozycja jest w porozumieniu, jest gotowa do przejęcia rządu. (…) Kwestie personaliów w dużym wymiarze czy procencie są zaakceptowane
— dementował wersję o dopięciu koalicji w każdym fragmencie Schetyna i przyznawał, że trzeba zająć się dopięciem kwestii programowych.
To są cztery duże partie, trzy różne bloki, które mają różne programy
— mówił o trudnościach z porozumieniem programowym Schetyna.
O ile faktycznie mamy do czynienia z trzema komitetami wyborczymi, o tyle partii je tworzące jest znacznie więcej, bo nawet kilkanaście, a programy są nie tyle różne, co często sprzeczne. Wystarczy spojrzeć na kwestie podatkowe, podejście do programów socjalnych czy aborcji. Dlatego też słyszymy od kolejnych polityków, że umowa koalicyjna będzie mało konkretna, a bardziej kierunkowa. Jeden kierunek się zgadza: przejęcie władzy, reszta, to głównie rozbieżności. Zdaniem Jana Grabca, rzecznika PO umowa, która powstanie nie będzie umową koalicyjna, w której zmieszczą się wszystkie szczegóły.
Myślę, że tego rodzaju umowy koalicyjnej nie będzie. Chociaż rozmawiamy o wielu szczegółach, programie rządzenia na pierwsze dni i miesiące. Myślę, że to będzie bardziej deklaracja kierunków działania, bo to musi być uniwersalne rozwiązanie
— mówił rzecznik PO.
W takiej umowie można więc zapisać, że rząd będzie rządzić dobrze, a Polacy będą szczęśliwi i przez kilka dni wszyscy będą zadowoleni. Tak gdzieś do momentu, gdy trzeba będzie przyjąć pierwsze ustawy.
A i te personalne ustalenia wcale nie wydają się być przesądzone, bo w przypadku pomysłu rotacyjnego marszałka słyszymy, że sprawa jest raczej przesądzona niż, że jest przesądzona. Politycy PSL głośno w mediach kwestionują ten pomysł, a jak będzie naprawdę pokaże życie, bo przecież może się okazać, że choć partie porozumiały się, że przez pierwsze dwa lata będzie marszałek z Trzeciej Drogi, a przez kolejne dwa marszałek z Lewicy, to gdy przyjdzie do rotacji może się okazać, że marszałek, który miał być zrotowany wcale zrotować się nie da.
Może się też okazać, że tak egzotyczna koalicja dwóch lat nie przetrwa i wówczas z porozumienia nici. I Włodzimierz Czarzasty będzie mógł sobie pisać skargi na Berdyczów. Podobnie jest z tekami ministrów. Choć chęć objęcia teki ministra sprawiedliwości zgłaszał Borys Budka, nagle okazało się, że Donald Tusk chętniej widziałby w tej roli byłego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, który przez przypadek też widzi się w tej roli.
Tak więc politycy potencjalnej przyszłej koalicji, zamiast gardłować na decyzję prezydenta powinni się zająć rozmowami i cieszyć, że dostali na nie kilka tygodni więcej. Może wówczas wszystko zostanie ustalone w szczegółach, bo na razie, mimo zapewnień Donalda Tuska, mamy jeden wielki ogół.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669755-nowa-koalicja-troszke-dogadani-a-troszke-niedogadani