Donald Tusk udał się z wizytą do wrocławskiego Jagodna. Lider Platformy Obywatelskiej przekonywał, że gotowa jest już koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy.
Mi się wydaje, że ten przełom, ten przewrót, ta wielka moralna rewolucja, jaka zdarzyła się 15 października, i mówię to wam, szczególnie tym najmłodszym wyborcom, których widzieliśmy tej nocy właśnie tu, na Dolnym Śląsku, w takiej sile. Chcę wam powiedzieć jako człowiek tamtej pierwszej Solidarności, który przeżywał to odrodzenie narodu polskiego w roku 1980, że na naszych oczach – i nie każdy jeszcze jest tego świadomy – ale 15 października zdarzył się podobny cud jak wtedy, w sierpniu 1980 roku
– mówił.
Ludzie padali ofiarą arogancji tej władzy, pogardy. Tracili miejsca pracy, niektórzy wyjeżdżali. (…) To symboliczne, że ostatnie zdarzenie, które będzie się kojarzyło z nazwiskiem Morawiecki to skierowanie przez NIK do prokuratury pisma w związku z jego działalnością w czasie pandemii
– przekonywał Tusk.
Następnie zaapelował do swoich wyborców.
Przyjechałem tu, do Jagodna, z kategoryczną prośbą. Zaufaliśmy sobie w ostatnich miesiącach bardzo mocno, zaufaliśmy sobie 15 października. Potraktujmy to jako wielkie zadanie odrodzenia Rzeczypospolitej, a nie, jak mówił Kaczyński, że młodzi sobie jaja robili. Miejmy do siebie zaufanie też w chwilach przełomu
Donald Tusk poruszył też kwestię ewentualnej koalicji dzisiejszych partii koalicyjnych.
Mam nadzieję, że prezydent to usłyszy. Koalicja jest dopięta w każdym drobnym fragmencie. (…) Te rozmowy były dla mnie bardzo komfortowe i zaskakująco zgodne. Nikt nikogo nie oszukiwał. W każdej sekundzie rozmowy liderów partii demokratycznych, które wygrały wybory pokazywały, że wszyscy serio traktowali to, co mówili w kampanii. Jeśli są czytelne różnice w niektórych sprawach, weźmy problem praw kobiet czy konkretnie aborcji. Wszyscy wiedzieli jak głosowali, jakie stanowisko ma Kosiniak-Kamysz, jakie stanowisko ma Hołownia, jakie ma Lewica, jakie ma KO. I to mi zaimponowało. We wszystkich sprawach, również w tych, w kampanii mówiono bardzo otwarcie o tym. I my, w czasie tych rozmów nie udajemy, że coś się zmieniło w ciągu kilku dni po wyborach. Szukamy sposobów, szukamy metod, jak posuwać dalej sprawy do przodu w tych przestrzeniach, gdzie nie zawsze mamy identyczny pogląd. To wspólne pole to jest pole działań natychmiastowych
– powiedział.
Nie zabrakło też opowieści o znajomościach Tuska w Brukseli. Opowiadał też o rzekomo spływających z całego świata sygnałach i prośbach, by… odwiedził ich lider PO. Wspomniał m.in. o Wenezueli.
Nie narzekam na brak szacunku i respektu tam w Brukseli. Nie będę was kokietował. Oni tam mówili takie rzeczy, że do tej pory się rumienię, jak sobie to przypomnę. Ale oni mówili o Polsce te rzeczy, nie o mnie. Oni mówili o was. Im się wydaje do tej pory, że w Polsce zdarzył się cud, którego nie da się zrobić w wielu innych miejscach na świecie. Moi znajomi w różnych zakątkach świata odbierają prośby, telefony, maile od polityków, organizacji pozarządowych, opozycji, więźniów politycznych i ostatnio z Wenezueli, z Węgier. I mówią: czy możliwe jest, żeby ktoś, najlepiej Tusk, bo mnie tam rozpoznają, żeby ktoś przyjechał z Polski, by pokazać jak to się robi. Bo my chcemy być jak Polska. Słyszałem to już z kilkudziesięciu stolic
– mówił.
Wystąpienie Tuska chyba nikogo nie zaskoczyło. Znów byliśmy świadkami popisu kompleksów wobec Brukseli.
mly/Facebook/Platforma Obywatelska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669672-tusk-na-jagodnie-nie-narzekam-na-brak-szacunku-w-brukseli