„Wszystko jest w grze i trudno na 100 proc. wyrokować, co postanowił prezydent, natomiast nie ma jeszcze umowy koalicyjnej totalnej opozycji. Tam ma miejsce dosyć duży chaos informacyjny, mowa jest o jakichś rotacyjnych stanowiskach itd. Jeśli zatem prezydent dzisiaj ogłosi decyzję, to raczej stawiałbym na to, że wybierze Mateusza Morawieckiego [desygnuje na premiera - przyp. red.], reprezentującego zwycięską partię” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek poinformował na platformie X, że Andrzej Duda „podjął już decyzję ws. tzw. pierwszego kroku” i dziś wieczorem wygłosi orędzie. Czy spodziewa się pan, że już teraz głowa państwa wskaże, kogo desygnuje na premiera? Jeśli tak, to jak się pan spodziewa – kogo wybierze Andrzej Duda?
Prof. Mieczysław Ryba: Sugestia płynąca z tego wpisu była taka, że prezydent podjął już decyzję i teraz ją ogłosi. Wszystko jest w grze i trudno na 100 proc. wyrokować, co postanowił prezydent, natomiast nie ma jeszcze umowy koalicyjnej totalnej opozycji. Tam ma miejsce dosyć duży chaos informacyjny, mowa jest o jakichś rotacyjnych stanowiskach itd. Jeśli zatem prezydent dzisiaj ogłosi decyzję, to raczej stawiałbym na to, że wybierze Mateusza Morawieckiego, reprezentującego zwycięską partię. Oczywiście pewności nie mam – to czysta spekulacja.
A czy według pana realna jest sytuacja, że prezydent wskaże na kogoś innego niż Donald Tusk lub Mateusz Morawiecki?
Powstaje tutaj pytanie, na kogo. Prezydent z tym kimś trzecim musiałby być w jakimś porozumieniu, bo nie sposób desygnować na szefa rządu kogoś, kto nie aspiruje do bycia premierem. Oficjalnie nie ma takich informacji, by ktoś poważny aspirował do tej funkcji. Gdyby realnie do tej funkcji aspirował np. Władysław Kosiniak-Kamysz, to tak, prezydent mógłby zrobić taki ruch.
Prezes PSL nie zgłasza aspiracji do bycia premierem, ale może mimo to prezydent zdecyduje się na taki nieoczywisty ruch, wskazując w dzisiejszym orędziu na niego?
To byłoby trochę dziwne. Jeśli prezydent desygnowałby Władysława Kosiniaka-Kamysza na premiera, a ten powiedziałby, że nie chce tej funkcji, to byłoby to dosyć niezręczne.
Najbardziej prawdopodobne oczywiście jest to, że prezydent wybierze Mateusza Morawieckiego lub Donalda Tuska. Co przemawia za jedną, a co za drugą z tych kandydatur?
Tusk deklaruje, że ma większość w Sejmie i wszystko się ułoży, deklaracje innych partii opozycyjnych też są jednoznaczne. Przy czym zupełnie nieklarownie wygląda sytuacja z tworzeniem tej koalicji i praktycznie niczego twardego nie wiemy oprócz tego, że Tusk jest ich kandydatem na premiera. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu trzeba wybrać marszałka, a oni nie są jeszcze dogadani co do tej fundamentalnej funkcji. Jest tu dużo chaosu i niejasności. Byłby to precedens, gdyby prezydent wyznaczył w takiej sytuacji Donalda Tuska, ponieważ do tej pory prezydenci wybierali desygnowali na premiera kandydata zwycięskiej partii. Opozycja stara się wywrzeć presję na prezydenta i pokazać, że mają kompletną koalicję, w związku z tym pustym i nieskutecznym ruchem jest wyznaczenie na premiera reprezentanta zwycięskiej partii, ale póki co jeśli chodzi o skuteczność dogadania się opozycji, to wydaje mi się, że jesteśmy jeszcze bardzo daleko.
Z drugiej strony jeżeli prezydent wybierze Mateusza Morawieckiego, to czy faktycznie postrzega pan jako realne to, że taki rząd uzyska wotum zaufania? PiS ma 194 posłów, musiałoby przekonać do siebie co najmniej 37 posłów opozycji. Tymczasem żadna partia nie chce współpracy z PiS-em. Premier Morawiecki zapowiada jakieś próby przekonywania posłów przede wszystkim z Trzeciej Drogi, ale czy jest realne, by to się udało?
Na pewno w takiej sytuacji Mateusz Morawiecki miałby okazję do składania posłom opozycji realnych ofert. Natomiast szanse, że to się uda, na tym etapie są małe. Jednak takie próby przygotowywałyby pewne podglebie pod ewentualne przyszłe rozmowy, ponieważ koalicja opozycji, która teraz się kształtuje w takich bólach, może nie przetrwać całej kadencji. Różnice tam są ogromne i z dnia na dzień widać, że one się tylko potęgują. W związku z tym koncyliacyjność PiS-u, rozmowy z politykami opozycji, przedstawianie pewnych ofert – one nie tylko mogą owocować tu i teraz, ale mogą to też zaowocować w przyszłości za pół roku czy za rok.
Skoro jednak obecnie szanse na powołanie rządu Mateusza Morawieckiego są bardzo niskie, to ze strony opozycji i części publicystów pada zarzut, że to byłaby tylko gra na czas, a Mateusz Morawiecki się tylko skompromituje, ponieważ z kretesem przegra sejmowe głosowanie. Mają rację?
To jest próba wywierania presji. Jak miałby się skompromitować? Podejmując rozmowy z politykami opozycji? Z góry wiadomo, jakie są szanse na sukces. Jednak jeszcze przed wyborami publicyści sympatyzujący z opozycją czy np. były premier Leszek Miller mówili, że trzeba zrobić wszystko, by KO miała najlepszy wynik wyborczy, bo wtedy ktoś z KO miałby powierzoną misję tworzenia rządu. Zauważali, że to naturalne, że misję tworzenia rządu dostaje ktoś, kto reprezentuje zwycięską partię – tak mówili jeszcze kilka tygodni temu, a dzisiaj mówią coś odwrotnego.
not. as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669627-prof-ryba-sadze-ze-prezydent-wybierze-morawieckiego