„Uważam, że lepszy jest stabilny system, czyli jeden premier, jeden marszałek Sejmu i tym marszałkiem powinien do końca kadencji być Szymon Hołownia. Skoro jednak mamy koalicję czterech partii, to są dyskusje na ten temat. To się zdarza w innych państwach europejskich, ostatnio w Rumunii zmieniono premiera właśnie w ramach rotacyjności. Nie jestem specjalnym zwolennikiem takich rozwiązań, ale to nie ode mnie zależy, tylko ustaleń czterech przywódców partii” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z portalem Interia przyznał, że wyobraża sobie sytuację, w której byłby w rządzie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Co pan na to?
Władysław Teofil Bartoszewski: Władysław Kosiniak-Kamysz nie będzie premierem i nie przygarnie Mateusza Morawieckiego do rządu. To są fantazje. Ustalenia koalicyjne są takie, że premierem ma być Donald Tusk.
Jednak nawet, gdyby teraz powstał rząd Donalda Tuska, to w przyszłości mogłoby się to zmienić, może mogłoby dojść do jakichś rotacji w ciągu kadencji.
To jest niewyobrażalne. Gdy ten rząd powstanie, to dotrwa do końca kadencji.
Jak pan ocenia koncepcję wprowadzenia rotacyjnego marszałka Sejmu? Teraz Szymon Hołownia wspomina, że rotacyjny mógłby być nie tylko marszałek Sejmu, ale też marszałek Senatu, a nawet miałoby to dotyczyć niektórych stanowisk rządowych. Może ostatecznie okaże się, że rotacyjny może być też premier?
Uważam, że lepszy jest stabilny system, czyli jeden premier, jeden marszałek Sejmu i tym marszałkiem powinien do końca kadencji być Szymon Hołownia. Skoro jednak mamy koalicję czterech partii, to są dyskusje na ten temat. To się zdarza w innych państwach europejskich, ostatnio w Rumunii zmieniono premiera właśnie w ramach rotacyjności. Nie jestem specjalnym zwolennikiem takich rozwiązań, ale to nie ode mnie zależy, tylko ustaleń czterech przywódców partii.
Wspomniał pan jednak o rotacyjnym premierze. Gdy wariant rumuński wprowadzić w Polsce - pół kadencji szefem rządu byłby Donald Tusk, a drugie pół Władysław Kosiniak-Kamysz. Może coś takiego warto wprowadzić?
Nie, uważam, że do końca kadencji powinien być jeden premier i jeden marszałek Sejmu. Rotacyjni to są ministrowie, ponieważ premier w każdej chwili ma możliwość zmiany ministrów.
Zgadza się, ale nowa koalicja rządząca może też ustalić, że np. co roku zmienia się minister obrony narodowej, którym notabene według doniesień „Gazety Wyborczej” ma zostać Władysław Kosiniak-Kamysz.
To powodowałoby wielką niestabilność. Uważam, że im mniej takich innowacji, tym lepiej. Zdaje się, że część moich kolegów też tak uważa – nawet mówią o tym publicznie, natomiast to jest wszystko wynikiem negocjacji czterech partii. Jak były dwie partie w koalicji rządzącej, co było normalne w większości kadencji sejmowych, to jedna partia miała marszałka Sejmu, druga miała premiera - mniej więcej na tej zasadzie się dzielono. Jak jest czterech liderów, to zawsze jest większy kłopot.
Zgadza się, PiS już w kampanii wyborczej do tego nawiązywał, nazywając państwa „koalicją chaosu”, wymieniając aż osiem partii tworzących KO, Trzecią Drogę i Lewicę.
Nie każda partia ma takie samo przełożenie na możliwości rządzenia. Co z tego, że w jakiejś partii są 2-3 osoby. Większość jest jednoznaczna. Tę większość w opozycji mają posłowie PO, następnie jest Polska 2050, dalej PSL.
I właśnie poseł Andrzej Domański ze wspomnianej PO mówił, że w umowie koalicyjnej mają się znaleźć zapisy dotyczące kwestii światopoglądowych. Jak to się ma do zapowiedzi prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza sprzed paru tygodni, że się nie zgodzi na żadne zapisy dotyczące spraw światopoglądowych w umowie koalicyjnej?
Moim zdaniem nie będzie zapisów w tych sprawach w umowie koalicyjnej, ale to trzeba poczekać do przyszłego tygodnia, kiedy prawdopodobnie ta umowa zostanie ogłoszona publicznie. Ja tej umowy nie znam, nie negocjowałem jej. Stanowisko PSL-u w sprawach światopoglądowych jest jasne i było wielokrotnie powtarzane.
Nawiążę jeszcze do wspomnianego wywiadu premiera dla Interii. Odnosił się w nim szerzej do PSL-u, wspominał o tym, że głównym przeciwnikiem PiS-u była i jest KO, a PiS nie atakował jakoś ostro PSL-u w minionej kampanii. Czy dopuszcza pan możliwość współpracy PSL-u z PiS-em w przyszłości?
PiS nas atakowało przez 8 lat. W kadencji 2015-2019 znani politycy PiS-u mówili otwarcie, że należy wyeliminować PSL z życia politycznego. W mijającej kadencji nie było żadnych gestów ze strony PiS-u w stronę PSL-u, nasze projekty lądowały w sejmowej „zamrażalce”, nic nie można było wynegocjować. Zwracali na to uwagę nawet niektórzy bardziej rozsądni politycy PiS-u, mówiąc, że jak dalej będzie to tak funkcjonować, to potem będzie zero szans na współpracę PiS-u z PSL-em. W samej kampanii też byliśmy atakowani przez czołowych polityków PiS-u. W związku z tym jak PiS chciało, tak ma – nie ma żadnej szansy, żebyśmy z nimi współpracowali. Tym bardziej, że poszliśmy do wyborów pod hasłem, że albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS-u. Ponad 3,1 miliona wyborców zagłosowało na Trzecią Drogę i my ich nie zawiedziemy tym, że wejdziemy w koalicję z PiS-em.
No tak, pan mówi o obecnej sytuacji, ale pytam o ewentualny wariant możliwej współpracy w przyszłości. Obecnie PiS zmienia swoją retorykę odnośnie PSL-u.
PiS w ostatniej kadencji miało rozmaite okazje, żeby nawiązać z nami jakiś dialog. Tego dialogu nie chciało, uważało, że jesteśmy niepotrzebni – mimo że część członków PiS-u uważało inaczej. Ich stanowisko nie uzyskało jednak poparcia w kierownictwie partii. Byliśmy bardzo źle traktowani, nie było żadnego dialogu i jakiś ustępstw względem nas. Skoro tego nie było, a teraz wygraliśmy wybory, to niech PiS nie oczekuje nagle, że będziemy mu podawać rękę.
Tymczasem zbliżają się wybory samorządowe. W nich porozumienia polityczne nie są takie oczywiste, może to różnie wyglądać w poszczególnych regionach.
W wyborach samorządowych PiS przepadnie z kretesem, dlatego że PiS wymyśliło sobie, by zrobić wybory samorządowe po wyborach parlamentarnych, które PiS miało nadzieję, że wygra. W tej chwili wybory parlamentarne PiS przegrał i przegra też – i to z kretesem – wybory samorządowe.
Z drugiej strony w tej sytuacji PiS pewnie liczy na to, że do czasu wyborów samorządowych zdążą się państwo jakoś skompromitować jako rządząca koalicja, na przykład poprzez wycofywanie się z obietnic wyborczy, czy też przez pojawiające się spory w koalicji.
Niech PiS na to liczy, a my będziemy liczyć na siebie i jesteśmy zdeterminowani, by mieć bardzo dobry wynik w wyborach samorządowych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/669434-wywiadbartoszewski-jestem-przeciwny-rotacyjnosci-marszalka