„To niebezpieczeństwo najpoważniejsze, jakie można sobie wyobrazić. To największe zagrożenie dla suwerenności Polski od 1989 r.” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko, europarlamentarzysta PiS, komentując uruchomiony proces zmiany traktatów Unii Europejskiej .
wPolityce.pl: Czy przyjęcie słynnego raportu doradzającego m.in. zniesienie zasady jednomyślności, a także przekazanie wielu kompetencji Unii Europejskiej z krajów członkowskich realnie grozi zmianą traktatów? Jak duże to, pańskim zdaniem, niebezpieczeństwo?
Prof. Ryszard Legutko: Oczywiście, że jest niebezpieczeństwo. Nie tyle niebezpieczny jest sam fakt przegłosowania komisji spraw konstytucyjnych w PE, ale cały proces, który został uruchomiony. To niebezpieczeństwo najpoważniejsze, jakie można sobie wyobrazić. To największe zagrożenie dla suwerenności Polski od 1989 r.
Czy przesądzone jest, że zmiany zostaną wprowadzone?
To jest przesądzone. W listopadzie na sesji plenarnej zostanie to przegłosowane. To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Skoro jest zgoda pięciu grup politycznych, które porozumiały się co do tego, to bez najmniejszych komplikacji zostanie to przegłosowane. Z samego przegłosowania jeszcze nie wynika zmiana traktatów. Proces jest dłuższy.
Oznacza to, że nawet jeżeli wszystko zostanie przegłosowane, przyjęte, to do czerwca 2024 r. nie uda się przeprowadzić tak szeroko zakrojonych zmian? Czyli wszystko będzie rozbijało się o wynik kolejnych wyborów europarlamentarnych?
Prawdopodobnie nie zostanie to sfinalizowane do tego czasu. Państwa członkowskie wypowiedziały się na ten temat z aprobatą. Niebezpieczeństwo się urealnia. Prawdopodobnie, partie głównego nurtu rządzącego Unią stracą, a partie konserwatywne zyskają w wyborach. Obawiam się jednak, że nie zyskają na tyle, żeby przeważyć i zmienić kierunek tych procesów toczących się w Unii. Widzę to jako równię pochyłą, która całą tę konstrukcję stacza w kierunku bardzo niebezpiecznym dla państw członkowskich. Także w takim kierunku, który może wieszczyć nawet rozpad Unii. Może nie tak szybko, ale to zmiany, które tworzą nowe problemy, konflikty. Te siły odśrodkowe mają coraz większy wpływ na to, co dzieje się w Unii. Jesteśmy w rzeczywistości bardzo trudnej, zwłaszcza dla Polski.
Polska mogłaby ten proces opóźnić?
Tak, ale niestety większość polskiego społeczeństwa w ostatnich wyborach nie przyjęła tego przekazu o suwerenności. Większość uznała, że nie warto suwerenności bronić. Ta kwestia była przecież mocno zaznaczona w kampanii wyborczej.
Jest pan pewien, że ewentualny nowy rząd Donalda Tuska będzie się na te zmiany zgadzał?
Jestem tego więcej niż pewien. Donald Tusk będzie wręcz zachęcał do kolejnych zmian. Oni nie mają żadnej siły decyzyjnej, ani determinacji. Cały sukces wyborczy opozycji polegał właśnie na tym, że związali się całkowicie i zupełnie z głównym nurtem Unii Europejskiej. Zadłużyli się u nich politycznie. Ich losy zależą od całkowitego posłuszeństwa Unii. I posłuszni będą. Będą działali wbrew interesowi Polski.
Czy nie ma szansy, choć niewielkiej, na zmianę układu sił politycznych w europarlamencie. Czy społeczeństwo nie tylko polskie, ale również zachodnioeuropejskiej jest w stanie się temu przeciwstawić?
Społeczeństwo zachodnioeuropejskie jest, w dużej części, krytyczne do tych zmian. Tyle, że te partie nie mają dobrej pozycji politycznej. W ostatnich wyborach we Francji za Marine Le Pen głosowało niemal 50 proc., a to wyraźnie antyunijna orientacja. Ale nie mają oni takich politycznych struktur, by wpływać na losy i Francji, i Unii Europejskiej. Z tych wszystkich kalkulacji wynika, że partie głównego nurtu utrzymają większość. Będzie ona mniej znacząca niż teraz, ale partie konserwatywne nie zdobędą większej ilości mandatów, a co za tym idzie możliwości zablokowania tej polityki. Cuda się od czasu do czasu zdarzają. Lewica, która rządzi Europą i Zachodnią, i Wschodnią, ma znaczny zakres swojej władzy.
Smutne to wnioski w kontekście suwerenności, o której pan mówi.
To nie oznacza jednak, że trzeba czekać, aż odbiorą nam suwerenność i zdławią każdy przejaw myśli nieortodoksyjnej. Po to tu jesteśmy, działamy. Mamy możliwości oddziaływania na społeczeństwo i wyborców. Wielka szkoda, że taki był wynik wyborów w Polsce, bo to były wybory ogromnie ważne dla tych procesów europejskich. Liczono, że Polska utrzyma prawicową władzę i będzie tym ośrodkiem oporu. To nie jest jednak jeszcze koniec historii. Może, paradoksalnie, Polacy szybko uświadomią sobie ogromne zagrożenie, jakie idzie od unijnego despotyzmu, który tworzy się na naszych oczach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668993-nasz-wywiad-prof-legutko-zmiany-traktatow-sa-przesadzone