Polska armia pozbawiona de facto polskiego dowództwa, a wykonująca rozkazy z Brukseli? Koniec jakichkolwiek strategicznych inwestycji nad Wisłą, jeśli tylko będą zagrażały interesom niemieckim? Nakaz wpuszczania migrantów ekonomicznych z Afryki przez urzędnika mianowanego przez grupkę eurokratów? Kompletne ubezwłasnowolnienie w dziedzinie podatków, edukacji czy spraw społecznych? Taka będzie rzeczywistość Unii Europejskiej, jeśli wejdą w życie zmiany w traktatach, błyskawicznie forsowane przez Niemcy.
To największe zagrożenie dla Polski od dekad. Nie ma słów zbyt dużych, by określić powagę sytuacji. Nic więc dziwnego, że słyszymy o ryzyku utraty suwerenności. Ono czai się naprawdę tuż za rogiem.
Europoseł Patryk Jaki w tygodniku „Sieci” przestrzega:
Projekt nowego traktatu sprawi, że Polska będzie miała w Europie mniejsze kompetencje niż poszczególne stany w USA, gdzie jest jednak dużo autonomii. Najtrafniejsze wydaje mi się porównanie do projektu Mitteleuropy Friedricha Naumanna z 1916 r., który mówił, że Polska może sobie istnieć, nawet mogą się tam odbywać wybory, ale kluczowe zasoby tego państwa i tak będą zarządzane przez wielkie Niemcy.
Przesada? Propaganda? Antyunijne fobie? Szykowanie „polexitu”? Wręcz przeciwnie. Nie da się wyciągnąć innych wniosków z lektury raportu przyjętego w ubiegłym tygodniu przez Komisję Spraw Konstytucyjnych PE. Raport stworzyło pięciu sprawozdawców. Czterech z nich to Niemcy, ostatnim jest Belg Guy Verhofstadt. Cały dokument zaś jest zbieżny z postulatami zawartymi w umowie koalicyjnej rządu w Berlinie.
W skrócie sprowadza się do tego, że w Unii ma już nie być państwa, które może się stawiać, stąd likwidacja zasady jednomyślności i wprowadzenie takiego kalkulatora głosów, by Niemcy wespół z Francją mogły przepchnąć niemal WSZYSTKIE decyzje odnośnie wewnętrznych spraw państw członkowskich. A będą one dotyczyły również edukacji, podatków, polityki migracyjnej i zabezpieczenia granic, leśnictwa, kultury. No i spraw gardłowych – polityki zagranicznej oraz obronnej.
W tej ostatniej kwestii znamy szczegóły diabolicznego planu:
Przekształcenie sił zbrojnych państw członkowskich UE w struktury obejmujące całą UE powinno zdaniem Helmuta Scholza opierać się na zasadzie strukturalnych sił niemających na celu agresji. Ponieważ większość państw członkowskich jest również członkami NATO, zdaniem Helmuta Scholza, każda zmiana traktatu musi wykluczyć powielanie sił zbrojnych i wydatków budżetowych. Zmianie traktatu muszą zatem towarzyszyć kroki w kierunku uniezależnienia się od NATO.
Helmut Scholz to właśnie jeden z niemieckich sprawozdawców raportu. Człowiek doświadczony na arenie międzynarodowej. Wszak po skończeniu szkoły średniej w 1974 r. rozpoczął studia w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych MSZ FR, czyli instytucji kształcącej dyplomatyczne kadry (z różnych państw), by realizowały interesy Rosji. Scholz nabytą w Moskwie wiedzę wykorzystywał w pracy zawodowej. A tę zdobył w resorcie dyplomacji NRD, całkowicie zależnej od Związku Radzieckiego. Przez kilka lat pracował nawet w enerdowskiej ambasadzie w zaprzyjaźnionych z Układem Warszawskim Chinach.
Dziś jest europosłem niemieckiej lewicy i najwyraźniej próbuje prowadzić europejski okręt na rosyjską mieliznę. Temu przecież służyć ma de facto rozbrojenie takich państw jak Polska (a do tego sprowadzi się cytowany wyżej postulat) i „uniezależnienie się od NATO”. Scholz ma nasz kraj na celowniku od dawna. To on protestował przeciwko budowie portu kontenerowego w Świnoujściu jako rzekomo zagrażającego środowisku (a faktycznie zagrażającego wyłącznie niemieckim interesom ekonomicznym). On również przed rokiem w czasie debaty w Parlamencie Europejskim żądał:
Polska zaczęła pogłębiać Odrę, by uczynić ją bardziej żeglowną, ale to złe podejście. Chciałbym prosić Komisję Europejską, by przyjrzała się tym pracom pogłębiarskim i położyła im kres.
Czy można mieć wątpliwości, o jakiej przyszłości Polski marzy pan Helmut?
W najbliższych tygodniach będziemy bombardowani ciężką amunicją propagandową mającą na celu uśpienie Polaków ws. szykowanych zmian w traktatach. Będą podejmowane próby wyciszenia debaty w tej sprawie. Oczywiste niepokoje będą wyśmiewane i sprowadzane do bałamutnego wyboru: albo chcecie być w reformującej się Unii, albo chcecie z niej wyjść. Pierwsze tego jaskółki już fruwają. Paweł Wroński, publicysta gazety Michnika:
Uwaga. PiS ryje zwoje wyborców o zmianie traktatów unijnych i upadku Polski. Cały czas chodzi o projekt komisji konstytucyjnej, który jest przygotowywany na rozszerzenie UE. Pozwoli organizacji uniknąć takich niebezpieczeństw jak Orban i Kaczyński.
W jednym pałkarz z Czerskiej ma odrobinę racji: to projekt przygotowywany na rozszerzenie Unii. A właściwie: pod pretekstem rzekomego rozszerzania Unii. O co tu naprawdę chodzi, wyłożył w wywiadzie dla „Sieci” wspomniany europoseł Jaki:
Dziś sporo rzeczy głosuje się większością kwalifikowaną, ale w traktacie jest zapis mówiący o tym, że można stworzyć tzw. mniejszość blokującą. To muszą być co najmniej cztery państwa, które reprezentują co najmniej 35 proc. ludności UE. Wejście dużej Ukrainy do Wspólnoty i jej sojusz w jakichkolwiek sprawach np. z Polską całkowicie zmieniłby układ sił. Berlin już teraz zakłada, że w przyszłości będzie chciał powrócić do porozumień z Moskwą, a to wywoła oczywisty konflikt z Kijowem. Blokada takich poczynań byłaby zbyt łatwa do osiągnięcia. Niemcy nie mogą sobie na to pozwolić, nie pozwolą więc na rozszerzenie UE na wschód bez likwidacji mechanizmu mniejszości blokującej.
Choć to oczywiście tylko jeden z elementów podchodów pod europejskie superpaństwo zarządzane z Berlina. Tej sprawy każdy Polak powinien pilnować, niezależnie od naszych sympatii politycznych. Nie ma dziś bowiem ważniejszej z punktu widzenia naszej przyszłości i bezpieczeństwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668982-nrd-owscy-komunisci-chca-rozbrojenia-panstw-ue