Jedni stoją na stanowisku, że kampania była za ostra, inni - że zbyt łagodna, skoro mamy do czynienia ze zdrajcami. Są tacy, co jako czynnik decydujący wskazują orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku ws. aborcji, inni bronią życia a winią „Piątkę dla zwierząt”. Diagnoz jest tyle, ile komentujących - PiS za miękko grało z Unią albo jednak zbyt wiele otworzyło frontów, nie uporządkowało mediów albo jednak grało z nimi za ostro. Słychać też, że przesadziło z rozdawnictwem - ale też niektórym dało za mało, nie zbudowało własnych mediów ale też źle, że postawiono na prawicową prasę. „Młodych trzeba przekonywać!” - nieomal łapie mnie za poły kurtki kobieta w księgarni, „Za mało starsi się ruszyli” - wspomina prawicowy polityk z samorządu.
Niektóre aspekty wyborcze zaskoczyły wszystkich ekspertów - zaskakująco dobry wynik Trzeciej Drogi przesądził o braku większości dla PiS, a nie był przewidywany bodaj przez nikogo. Jeden z ekspertów od PR sformułował w prywatnej rozmowie tezę, że atak Zjednoczonej Prawicy na Konfederację udał się połowicznie - część elektoratu odpłynęła od Bosaków i Korwinów ale nie poszła do PiS, a właśnie do Trzeciej Drogi. Podobnie miała się rzecz w 2000 roku, gdy opublikowano nagrania, na których ludzie Kwaśniewskiego przedrzeźniali Jana Pawła II - zdegustowany elektorat jednak nie poszedł do Mariana Krzaklewskiego, a do Andrzeja Olechowskiego.
To zrozumiałe, że po bitwie wygranej jedynie częściowo, chcielibyśmy wskazać winnego, spalić go na ołtarzu ofiarnym i wierzyć, że przed nami już tylko zwycięstwa, ale droga obozu niepodległościowego okaże się zapewne bardziej stroma. Żądza znalezienia winnych jednak nie zbawi stronnictwa patriotycznego, a już na pewno nie pomoże w obliczu kolejnych wyzwań - presji Brukseli i Berlina w sprawie zmiany unijnych traktatów, rosyjskich prowokacji czy skoku liberałów na polskie media.
Oczywiście, że nad słabymi i mocnymi stronami tej kampanii trzeba się pochylić. Przy czym nastroje rozliczeniowe na prawicy weszły w jakiś defetystyczny cug, z którego nic nie wynika. Przypomina to refleksję Dale’a Carnegiego o mężczyźnie, który w pracy narzekał na żonę, a w domu - do żony - narzekał na szefa z pracy. Nie poprawiło to jego sytuacji.
Warto też zwrócić uwagę, że nastroje rozliczeniowe w PiS podsycają poszczególne frakcje - twardzi konserwatyści przeciwko centrystom, inteligenci przeciwko trybunom ludowym, tłuste koty contra reformatorzy. Nie musi się to przenosić na nas, świadków tych zmagań, którzy mielibyśmy tracić energię i toczyć jałowe dyskusje.
Pospierać się między sobą jest najłatwiej, najgłośniej, tak głośno (jak to zrobił np. Marcin Wolski), że zagłuszy się na chwilę rechot harcowników obecnej opozycji, która dyszy żądzą zemsty, aż nozdrza im parują.
Załączona grafika jest fragmentem obrazu Jana Matejki, ilustrującym XVI-wieczną anegdotę. Królewski błazen, słynny Stańczyk, miał obwiązać sobie twarz bandażem i udawać ból gardła podczas spaceru po Krakowie. Żartował potem, że najwięcej w Polsce to mamy medyków, bo każdy miał dla niego znakomite rady jak sobie poradzić z bólem. Dziś najwięcej w Polsce mamy specjalistów od marketingu politycznego.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668910-kampania-wyborcza-pis-za-ostra-czy-za-lagodna