„Daję 90 proc. na to, że w pierwszym kroku prezydent wybierze premiera Mateusza Morawieckiego. Po pierwsze Zjednoczona Prawica jest obozem skonsolidowanym, czego o opozycji nie można powiedzieć. Po drugie, PiS spełnia tutaj podstawowy i kardynalny warunek, że wygrał te wybory” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Czy jest pan przekonany, że koalicja KO, Lewicy i Trzeciej Drogi przejmie władzę w Polsce, czy nie jest to jeszcze takie oczywiste?
Prof. Henryk Domański: Jest kilka przesłanek, które każą wątpić, czy akurat w tym składzie. Jest większe prawdopodobieństwo, że to obecna opozycja przejmie władzę, ale w składzie ograniczonym – mianowicie bez Lewicy. W ramach samej Lewicy zaczęły się kształtować rozbieżności między socjaldemokracją, do której zaliczam partię Razem, a pozostałą częścią Lewicy. Rozbieżności, które się pojawiają wśród partnerów w powstającej koalicji mogą doprowadzić do jej rozpadu, chociaż akurat to jest mało prawdopodobne, ponieważ sądzę, że jednak wśród koalicjantów dominuje chęć objęcia stanowisk – to naturalna rzecz w polityce. To skuteczna przeciwwaga do rozbieżności programowych.
Gdyby miało dojść do tego, o czym pan mówi – czyli wyrzucenia Lewicy z koalicji i utworzenia rządy jedynie przez KO i Trzecią Drogą, to i tak trzeba byłoby takiej nowej koalicji pozyskać jeszcze kilka „szabel”, by łącznie mieć ponad 230 posłów w Sejmie.
Tak, z tym że trzeba pamiętać o tym, że wyjście Lewicy byłoby bardzo korzystne dla KO i Donalda Tuska, może nie co mniej dla Trzeciej Drogi. Jednak Lewicy jest kojarzona z postkomunistami, dominują tam ludzie SLD. Zatem KO pozbyłaby się odium, że wchodzi w koalicję z partię byłej PZPR. Poza tym ta wyeliminowałoby to w dużym stopniu znaczne różnice programowe w koalicji między Lewicą a PSL-em. To byłoby dla Tuska optymalne, poza tym wróciłby do sprawdzonego wzoru koalicji w latach 2007-2015 roku.
Tak, z tym że tu byłaby jeszcze Polska 2050. To jakby pan to widział, koalicja KO i Trzeciej Drogi w takim wypadku miałaby przeciągnąć do siebie kilku posłów Lewicy?
Próbowałaby to robić.
Tymczasem politycy PiS-u wciąż deklarują, że będą próbowali stworzyć swój rząd i zbudować większość sejmową. Czy pan to postrzega jako taką grę na czas, czy widzi pan realną szansę, że PiS-owi uda się skądś przeciągnąć co najmniej 37 posłów na swoją stronę?
Sądzę, że PiS ma szansę, bo politycy nie prowadziliby takiej gry na czas, bo co by im z tego przyszło, gdyby byli przekonani, że PO i tak obejmie rządy. To liczenie na to, że może się uda.
Jednak mowa o przeciągnięciu aż 37 posłów bez koalicji z kimkolwiek. To bardzo dużo.
Nigdy nie wiadomo, co będzie. Polityka polega na tym, że trzeba snuć tego typu przypuszczenia. Poza tym już pojawiają się pierwsze tarcia w planowanej koalicji. Im dłużej ta sprawa się ciągnie, tym mniej prawdopodobne, że uda się porozumieć KO, Trzeciej Drodze i Lewicy.
Onet podawał, że rzekomo premier Mateusz Morawiecki mówi w PiS, że na razie ma dogadanych sześciu posłów z opozycji.
Jeżeli się przeciągnie już takich sześciu, co nie jest tak mało, to może za sobą pociągnąć kolejnych. Na przykład posłowie PSL-u mogą patrzeć, co im się bardziej opłaci – mieć stanowiska pod Tuskiem, czy pod Morawieckim.
Ze strony kierownictwa PSL-u są twarde dementi, że rozmów odnośnie porozumienia z PiS-em nie ma i nie będzie. Czy spodziewa się pan, że niektórzy posłowie PSL mogą się zbuntować przeciw decyzji własnego kierownictwa?
Tak, zarówno w PSL-u jak i w Polsce 2050. Mogą patrzeć na swoją racjonalność ekonomiczną – stanowisk do obsadzenia jest mniej niż popytu na nie. Zatem bardziej może się dla nich kalkulować wejść w mariaż z PiS-em niż z PO.
Politycy opozycji w wypowiedziach medialnych zaznaczają, że na pewno się dogadają mimo różnic programowych.
Muszą tak mówić. Gdybym był w opozycji, to też bym starał się przekonywać, że stworzymy rząd.
Jak pan sądzi – czy prezydent Andrzej Duda w pierwszym kroku desygnuje na stanowisko premiera Mateusza Morawieckiego, czy jednak postanowi na Donalda Tuska?
Daję 90 proc. na to, że w pierwszym kroku prezydent wybierze premiera Mateusza Morawieckiego. Po pierwsze Zjednoczona Prawica jest obozem skonsolidowanym, czego o opozycji nie można powiedzieć. Po drugie, PiS spełnia tutaj podstawowy i kardynalny warunek, że wygrał te wybory.
Politycy opozycji odwołują się jednak do arytmetyki, zaznaczając, że planowana koalicja ma łącznie 248 posłów, a PiS tylko 194.
Na to PiS odpowiada, że KO, Lewica i Trzecia Droga nie mają deklaracji programowej, są nieprzygotowane. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby prezydent w pierwszym kroku nie desygnował w pierwszym kroku premiera Morawieckiego, czyli kandydata obozu, który wygrał wybory. A jak potem wypadnie głosowanie w Sejmie, to zobaczymy – może być różnie.
not. as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668874-nasz-wywiad-prof-domanski-pis-ma-szanse-pozyskac-poslow