Choć opozycja jest już przekonana o swoim zwycięstwie i odsunięciu PiS od władzy, niektórzy najgorliwsi jej przedstawiciele dalej zachowują się, jakbyśmy mieli rok 2017, a nie 2023 - np. „tropią” dziennikarzy rzekomo wspierających PiS. O dość ciekawą analizę pokusił się były redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis.
Lis o „PiS-iactwie” w mediach
Najwyraźniej zachęcony tekstem Wojciecha Czuchnowskiego (dziennikarz „Gazety Wyborczej” zamieścił go jednak nie w gazecie, w której pracuje, ale na facebookowym profilu, w dodatku na koncie swojej żony), Tomasz Lis postanowił zabrać się za wyliczanie, które media są „pisowskie”.
Wygląda więc na to, że mieliśmy PiS-iactwo otwarte(TVP), sponsorowane przez zmuszonego do tego podatnika, PiS-iactwo sponsorowane przez władzę( Polsat i RMF), do tego symetrystow, a także zwykłych oportunistów i cwaniaków
— wylicza Lis na platformie X.
Po drugiej stronie było kilka redakcji i garstka jednostek. Ale Dawid wygrał. Niech żyje Pismo Święte!
— podsumowuje publicysta, który w czasach, gdy pracował w TVP, w swoim autorskim programie na żywo zorganizował „spontaniczną” akcję śpiewania „sto lat” Donaldowi Tuskowi. Miało to miejsce krótko po nominacji ówczesnego premiera na szefa Rady Europejskiej.
Jak było z Dawidem i Goliatem?
Wydaje się, że również porównanie sytuacji obecnej opozycji do biblijnej historii o Dawidzie i Goliacie nie jest do końca trafne. Przede wszystkim: media publiczne były w rękach ówczesnych władz. Oprócz tego - „Gazeta Wyborcza”, „Newsweek”, Polsat (również niezbyt przychylny ówczesnej opozycji), TVN. Tytuły kojarzone wówczas jako prawicowe, np. „Rzeczpospolitą” - niszczono, ale nie tylko z „Rz”, bo z różnych mediów wyrzucano konserwatywnych dziennikarzy. Ciarki przechodzą po plecach na wspomnienie akcji ABW w redakcji „Wprost” czy tego, co działo się wokół miejsca na multipleksie dla Telewizji Trwam.
To właśnie po czystkach medialnych zaczęły powstawać nowe, konserwatywne czasopisma, portale czy telewizje.
Co więcej - konserwatywna, katolicka wizja Polski i świata była wówczas w tzw. „mediach głównego nurtu” przedstawiana jako „oszołomstwo”, szacunek do symboli narodowych, jak chociażby wywieszanie flagi przed domem czy świętowanie Dnia Niepodległości, a nawet… rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przedstawiane było jako „martyrologia” (dziś środowiska lewicowo-liberalne bardzo ubolewają, że prawica rzekomo „zawłaszczyła” Święto Niepodległości czy Powstanie Warszawskie). Co proponowano w zamian? Na przykład: „wesołą” akcję „Orzeł Może!” z okazji… Dnia Flagi. Pod patronatem ówczesnego prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, dzięki wspólnej inicjatywie radiowej Trójki (kierowanej wówczas przez Magdalenę Jethon) i „Gazety Wyborczej” „uśmiechnięta Polska” uczciła Dzień Flagi Państwowej czekoladowym orłem i ulotkami z pokracznym ptaszyskiem niezbyt przypominającym Orła w Koronie, i dziwacznymi, przaśnymi wierszykami. W największych mediach próżno było szukać publicystów i dziennikarzy, którym nadano łatkę „prawicowych”: Michała i Jacka Karnowskich, Bronisława Wildsteina, Piotra Semki czy Michała Rachonia. O Bartoszu Węglarczyku, Dominice Wielowieyskiej czy Monice Olejnik pisano i mówiono po prostu „dziennikarz/publicystka/dziennikarka”, przed wymienionymi wcześniej obowiązkowo należało dodać przymiotnik „prawicowy” (było to charakterystyczne dla największych mediów i w zasadzie mogło wprost sugerować, że jeśli „prawicowy” to może niekoniecznie warto traktować go poważnie.
Czy więc rzeczywiście zastosowany przez Tomasza Lisa podział na Dawida i Goliata jest sensowny i trafny? I czy trzeba mieszać do tego wszystkiego Pismo Święte?
CZYTAJ TAKŻE:
aja/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668865-lis-tez-chce-czystek-oto-gdzie-wytropil-pis-iactwo