Nad przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen zbierają się ciemne chmury. Niemka jest coraz powszechniej krytykowana w Brukseli, ale też stolicach wielu państw. Być może to wstęp do przyszłorocznych pełnych rozgrywek o stanowisko.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Kadencja przewodniczącej Komisji Europejskiej kończy się za rok, ale już teraz, choć nieznane są przecież wyniki czerwcowych wyborów do Parlamentu Europejskiego, trwają spekulacje co do tego, kto obejmie stanowisko. Europejscy socjaliści i Europejska Partia Ludowa Webera są pewni, że uda im się złożyć większość rządzącą Unią Europejską. Jednym z faworytów jest obecna przewodnicząca Ursula von der Leyen,. Nie szkodzi, że jest skrajnie niekompetentna, że uznawana jest za najgorszego szefa Komisji Europejskiej w historii. Teraz w świecie postpolityki, czy też postępowej polityki modernistycznej, to co kiedyś był wadą teraz jest zaletą.
To, że von der Leyen była najgorszą minister w gabinetach kanclerz Merkel, najbardziej nieudolną szefową resortu obrony nie przeszkadzało przecież, by wsadzić ją na stolec szefowej KE. Ba, jej naiwność, nieudolność sprawiały, że była faworytką Niemiec. Osoba pozbawiona własnego zdania i wyobraźni, posłuszna, bezwolna, pretensjonalna i infantylna jak działacze lewicowych młodzieżówek, była znakomitym kandydatką do wykonywania poleceń Berlina i poszerzenia ich wpływów. Jej równie skromna jak postura uczciwość wskazywała na to, że może gorliwie wypełniać powierzone zadania polegające na podporządkowywaniu Unii interesom Niemiec ich wielkich korporacji i forsować projekt dalszej unifikacji Unii.
Rok temu spekulowano, że von der Leyen może być wskazana na szefową NATO, ale najprawdopodobniej to był tylko dym, takie tam bajania dla oszukania opinii publicznej i polityków. Ale, może się mylę, bo przecież w dzisiejszym świecie odwróconego porządku, zakłamania i pomieszania pojęć i wartości, w którym np. podpalanie miast, ich demolowanie, napady dokonywane przez rasistowską organizację BLM nazywa się pokojowymi protestami antyrasistowskimi, ktoś kto doprowadził do katastrofy Bundeswehrę, absolutnie nadaje się na szefa sojuszu wojskowego. Wiele jednak wskazuje na to, że chrapkę na tę pozycję ma też obecny jeszcze premier Holandii Mark Rutte. To bardzo zręczny intrygant, który od 13 lat, mimo lichego poparcia dla jego partii, utrzymuje się na czele rożnie sklecanych gabinetów, w tym mniejszościowych jak obecny.
Rozgrywki o to kto zostanie szefem Komisji mogą być wewnętrzną sprawą Niemców, bo Manfred Weber nie zrezygnował ze swych ambicji. Być może przygotowaniem pod nie jest artykuł we francuskim „Le Monde”, w którym w bezprecedensowy sposób zaatakowano przewodniczącą von der Leyen zarzucając jej narcyzm, próżność, bezwstydną autopromocję, wykraczanie poza swe prerogatywy zwłaszcza w sprawach polityki zagranicznej, nieliczenie się z głosem państw członkowskich i zbytnią proamerykańskość.
Negatywne opinie o von der Leyen
Głosy krytyczne pojawiały się już wcześniej, ale artykuł Virginii Malingre „Ursula von der Leyen - wpadki hiperprezydent” jest o tyle wyjątkowy, że przytoczono w nim negatywne opinie, co prawda anonimowe, ale jednak polityków europejskich, a nawet prezydenta Irlandii Michaela Higginsa, który zarzuca jej bezmyślność w popieraniu Izraela. Tymczasem Josep Borrell ogłosił, że Izrael łamie prawo międzynarodowe, odcinając Gazie wodę, elektryczność i dostawy żywności.
W Brukseli zwraca się też uwagę na konflikt pomiędzy von der Leyen, a przewodniczącym Rady Europejskiej Charlesem Michelem, który według „Le Monde” regularnie zarzuca jej naruszanie jego uprawnień w polityce zagranicznej, za którą w istocie odpowiada on i Wysoki Przedstawiciel Unii ds. Zagranicznych i Bezpieczeństwa Joseph Borrell. Jaki to upadek dobrych praktyk w Unii Europejskiej. Nie d o pomyślenia było, by Donald Tusk mógł coś zarzucać Jean Claudowi Junkerowi i rywalizować z nim.
W wojnie instytucjonalnej Michel i von der Leyen oszaleli
— pisze „Le Monde” cytując anonimowego dyplomatę francuskiego.
Konflikt czasami przybiera formy karykaturalne. Świat pamięta jak von der Leyen została upokorzona w czasie wizyty w Turcji. Na spotkaniu z prezydentem Erdoganem przygotowano jedno krzesło dla przedstawiciela Unii i na nim rozsiadł się Michel, więc von der Leyen skromnie przycupnęła pod ścianą na kanapie. Michel ma też poniżać ją na spotkaniach Rady Europejskiej pokazując jej miejsce w szeregu. Za czasów Tuska i Junckera było nie do pomyślenia, by szef Rady Europejskiej tak traktował przewodniczącego Komisji.
W rewanżu von der Leyen wykadrowuje Michela ze wspólnych zdjęć i ściga się też z przewodniczącą Parlamentu Europejskiego Robertą Metsolą, o to która gdzie się wcześniej pokaże - np. na Ukrainie, czy w Izraelu. Eurokraci i politycy europejscy twierdzą, że Niemka jest bezwstydnie nachalna w autopromocji.
W ostatnim czasie niemiecka polityk skompromitowała się swymi inicjatywami w polityce zagranicznej.
Von der Leyen posądza się o podejmowanie kluczowych decyzji bez konsultacji z krajami członkowskimi, jak np. przy podpisaniu kontrowersyjnego porozumienia między UE a Tunezją, które miało na celu ograniczyć nielegalną migrację do Europy.
— pisze „Le Monde”.
Porozumienie z Tunezję, które z pompą podpisano w Tunisie okazało się katastrofą. Unia miała płacić administracji prezydenta Kaisa Saida za walkę z przemytnikami ludzi i powstrzymanie nielegalnej imigracji. Pierwszą transzę obiecanych pieniędzy wstrzymał Borrell, więc z Tunezji wyruszyła na Lampedusę flotylla z tysiącami imigrantów na pokładzie. MSZ odmówił wstępu do Tunezji delegacji Parlamentu Europejskiego, a kilka dni później prezydent ogłosił, że Tunezja nie pozwoli się upokarzać i żadnego porozumienia nie będzie.
Autorka artykułu „Le Monde” wymienia kilka sukcesów von der Leyen, które mają sprawiać, że nadal poważnie brany jest jej wybór na druga kadencję.
Na jej konto można zapisać unijny Fundusz Odbudowy po pandemii COVID-19, wspólnotowe zakupy szczepionek na koronawirusa, wsparcie finansowe i wojskowe dla Ukrainy, realizację polityki Zielonego Ładu, tj. dekarbonizacji gospodarek, czy kolejne regulacje na rynku cyfrowym.
Akurat my, ale nie tylko, wszystkie te sprawy, oprócz jednej, uznajemy za porażki, ocierające się o katastrofę. Za sukces można uznać w miarę spójne stanowisko Unii wobec wojny na Ukrainie, pomoc finansową dla niej i nałożenie sankcji na Rosję. I to by było na tyle.
KPO to pełna porażka. Niemal nikt w Unii nie chce znaczonych brukselskich pożyczek i grantów, które mają być płacone z dodatkowych podatków. Pisał o tym nawet ostatnio niemiecki „Die Welt”. Z 385 miliardów pożyczek KPO przekazano zaledwie 47, czego 38 poszło do Włoch. Ledwie 7 krajów się po nie zgłosiło. Pozostałe 20 nie chce tych pożyczek tknąć.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: KPO - „piniondze” są, ale nikt ich nie chce. Unijny projekt funduszy na „odbudowę gospodarki” już jest porażką Brukseli
Działania w czasie pandemii
Katastrofą były wspólne zakupy szczepionek w czasie pandemii. Całkowitą nieudolność Komisji najlepiej zrecenzował ówczesny wicekanclerz Olaf Scholz, który według mediów miał na posiedzeniu niemieckiego rządu walić pięścią w stół krzyczeć że to scheisse jest najlepszą reklamą Brexitu. Unia zakupiła szczepionki znaczniej później niż wszystkie państwa Zachodu i Izrael, a to między innymi dlatego, że koniecznie chciano też podpisać umowę na zakup z francuską firmą Astra Zeneca. Ta nie była w jednak w stanie wytworzyć szczepionki i do dzisiaj jej się to nie udało.
Oddzielną sprawą są konszachty samej von der Leyen, jej korespondencja i kulisy zawarcia umowy z Pfizerem, w którego jednej ze spółek szefem jest nie kto inny jak ukochany małżonek von der Leyen. Korespondencja dotycząca negocjacji miała pyk niechcący zniknąć z urządzeń elektronicznych von der Leyen. Biedna, pechowa kobieta - znów jej się to przytrafiło. Poprzednio gdy jako szefowa ministerstwa obrony Niemiec zawierała umowy konsultingowe z firmą McKinsey.
O realizacji Zielonego ładu szkoda nawet pisać, bo to nadciągająca na Unię katastrofa. Jego realizacja zrujnuje europejską gospodarkę. Zresztą już ze względu m. in. na ceny energii przestaje ona być konkurencyjna. Właśnie z powodu gigantycznych strat na produkcji wiatraków bankructwo grozi Siemens Energy. Berlin musi wyłożyć 15 miliardów euro gwarancji, by ratować giganta.
Zaś owe regulacje na rynku cyfrowym, to nic innego jak zaprowadzanie cenzury w mediach społecznościowych. Sprawa ma wymiar symboliczny, jest swego rodzaju ponurym szyderstwem dla Unii. Oto na jej obszarze nie powstała żadna licząca się platforma społecznościowa, żadne społecznościowe medium, ale za to władcy Unii i służący jej urzędnicy są prymusami w zaprowadzaniu regulacji, czyli cenzury w tych mediach.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Unia domyka system cenzurą. Eurokraci grożą karami największym mediom społecznościowym za publikację nieprawomyślnych treści
Jak lichą przewodniczącą Komisji by Ursula von der Leyen nie była, to nie oznaczą, że właśnie na przewodnicząca się nie nadaje. Udało jej się też zgromadzić wyjątkową ekipę. Prawda, że komisarze zostali wytypowani przez rządy własnych państw, ale być może ona ma jakiś specyficzny dar magnetyzmu, że właśnie takie osoby przyciąga. Aż 1/3 jej komisarzy podlegała różnym śledztwom, dochodzeniom, bo była oskarżana o łapówki, machloje finansowe, korupcje w różnej formie, kradzież dóbr intelektualnych - samej von der Leyen jeszcze jako szefowej resortu obrony zarzucano plagiat pracy doktorskiej. Komisarz Jourovej udało się nawet w areszcie siedzieć i dopiero śmierć najważniejszego świadka w sprawie o łapówki spowodowała, że ją wypuszczono i odstąpiono od oskarżeń.
Jak więc widać przewodnicząca ma wiele przymiotów, które pozwalają spokojnie kontynuować karierę w Brukseli i pozostać na stołku. Ludzie pozbawieni własnych kompetencji całkowicie zależą od sterowania przez innych. Są kukiełkami. Zagrożeniem dla von der Leyen może być pojawienie się kogoś, kto lepiej będzie reprezentował interesy Berlina, czy też całej eurokracji, kogoś sprawniejszego w przeprowadzaniu procesu zagarniania przez nią władzy i pozbawianiu suwerenności państw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668789-ursula-von-der-leyen-na-celowniku-eurokracji