„Ani rozbiory ani rządy PiS same się nie stały. To dzieło części narodu, która to cześć przynajmniej moralną odpowiedzialność za to ponosi. Chyba ze naprawdę ktoś ich uzna za kretynów. To zaś byłoby przecież nieeleganckie” - pisze na platformie X Tomasz Lis, komentując tekst Jarosława Bratkiewicza na łamach „Gazety Wyborczej”. „To jest silniejsze od nich. ‘Małpoludy’, ‘prymitywy’, ‘znajdzie się komora’/ Oni po prostu tak o Was myślą” - odpowiada wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
„Przynajmniej moralna odpowiedzialność”
Tekst, w którym Jarosław Bratkiewicz - były dyplomata i absolwent moskiewskiej MGIMO obraża nie tylko polityków, ale również wyborców PiS, wciąż budzi wiele emocji. Zwłaszcza ten fragment:
Już w latach 2006-07 w polskiej polityce, ponad powagą spraw i celów państwowych, rozhuśtała się iście małpoludzia czereda. Czyli rządzący PiS i nabożnie otaczający tę partię „lud pisowski”.
Cały tekst był zresztą długi i pełen obelżywych, ociekających pogardą określeń i porównań. A wszystko to okraszone „naukowym” językiem i nawiązaniami literackimi, których zapewne „małpoludzia czereda” i tak nie zrozumie.
Okazuje się, że nie tylko zrozumiała, ale i poczuła się dotknięta. Co więcej, nie tylko ona. Na potrzebę odejścia od dehumanizacji i pogardy wobec zwolenników PiS zwrócili uwagę m.in. Dominika Wielowieyska i prof. Marcin Matczak.
Ale pojawiły się również wypowiedzi w obronie tekstu Bratkiewicza i języka, którego użył. Głos zabrał m.in. Tomasz Lis, były redaktor naczelny „Newsweeka”.
Obrażać nikogo nie warto, bo to i nieeleganckie i kontrproduktywne. Ale poza formą, nic nie unicestwia kwestii odpowiedzialności tzw ludu PiS-owskiego za wieloletni koszmar rządów PiS, który nieomal doprowadził do pełnoskalowej narodowej tragedii i katastrofy. Jeśli obywatele mają prawa, to muszą mieć i obowiązki oraz ponosić odpowiedzialność. Ani rozbiory ani rządy PiS same się nie stały. To dzieło części narodu, która to cześć przynajmniej moralną odpowiedzialność za to ponosi. Chyba ze naprawdę ktoś ich uzna za kretynów. To zaś byłoby przecież nieeleganckie. N’est- ce pas?
— napisał na platformie X.
Cóż, być może czas rządów PiS nie był dla Tomasza Lisa z różnych względów najszczęśliwszy. Ale kilka milionów rodaków Lisa uznało, że nie była to „narodowa tragedia i katastrofa”, lecz dobry czas, który warto kontynuować. Trudno, aby w tak licznej grupie ludzi wszyscy byli „kretynami”, „ciemnymi, niewykształconymi” albo złymi i zdeprawowanymi ludźmi. A jeśli chciałoby się ich wszystkich ukarać za to, jak głosowali (chyba że Tomasz Lis ma na myśli inną formę „odpowiedzialności”, może napisałby, jaką), to ewentualny przyszły rząd Donalda Tuska musiałby przez cztery lata, aż do następnych wyborów, nie robić nic innego, tylko budować więzienia. Strach również pomyśleć, czym może kierować się człowiek porównujący dwukrotną przegraną popieranej przez siebie partii (z czego drugą niepełną, bo opozycja zdobyła przecież w 2019 r. większość w Senacie, nie mówiąc już o dużych miastach, gdzie wybory samorządowe od wielu lat wygrywają raczej kandydaci Koalicji Obywatelskiej niż PiS) do długiego okresu, gdy Polski nie było na mapie i zawłaszczyły ją obce mocarstwa.
CZYTAJ TAKŻE: Kolejny obrzydliwy tekst Bratkiewicza. Absolwent moskiewskiej MGIMO o PiS i jego wyborcach: „Małpoludzia czereda”
„Apele o pokorę i wielkoduszność”
W kolejnych wpisach dziennikarz kontynuował swoją retorykę.
Teksty prof. Matczaka i D Wielowieyskiej odbieram jako de facto apele o pokorę i wielkoduszność zwyciezców. Z Chrześcijańskiego, moralnego i politycznego punktu mają sens. Ale nie sądzę by wykluczały się z potrzebą twardego rozliczenia zbrodni, przestępstw, draństw i paskudztw epoki PiS. Raka trzeba potraktować skalpelem albo potężną dawką chemii żeby go pokonać i zapewnić, że nie wróci
— podkreślił.
Na razie to strona PiS-owska ma problem z przyjęciem i uszanowaniem werdyktu narodu. Mamy z jednej strony obstrukcję, z drugiej groteskowy u przegranych popis pychy i buty. W tej sytuacji mówienie o triumfalizmie zwycięzców to oczywisty nosens
— napisał w kolejnym wpisie Tomasz Lis.
Cóż, problem w tym, że werdykt narodu nie jest tak do końca jasny, bo to PiS, jako partia, zdobyło najwięcej głosów. Tyle tylko że nie wiadomo, czy uda mu się zbudować większość (i czy ta większość, którą tak cieszą się partie opozycyjne również będzie wystarczająco stabilna, aby w cztery lata wprowadzić jakiekolwiek zmiany). Tak samo wyborcy PiS, jak i wyborcy opozycji mają prawo liczyć na to, że sprawy potoczą się po ich myśli.
„Oni po prostu tak o Was myślą”
Wpis, w którym Tomasz Lis odnosi się do tekstu Jarosława Bratkiewicza, skomentował podsekretarz stanu w MSZ Paweł Jabłoński.
To jest silniejsze od nich. „Małpoludy”, „prymitywy”, „znajdzie się komora”. Oni po prostu tak o Was myślą. @lis_tomasz zauważa, że przyznawanie się do tego wprost nie jest dla nich korzystne – ale jednocześnie szczerze pisze, co myśli: Głosowaliście na PiS? Musicie ponieść za to odpowiedzialność. Warto dobrze zapamiętać co piszą w tych dniach. I nie zapominać z kim mamy do czynienia
— napisał, nawiązując także do wcześniejszych wpisów byłego naczelnego „Newsweeka” (niektóre zostały skasowane, ale najwyraźniej nie zapomniane).
W podsumowaniu można chyba jedynie ponowić pytanie: jakiej odpowiedzialności oczekiwałby Tomasz Lis dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości? Od razu więzienie czy wystarczy tylko wyśledzić te 7,6 mln. Polaków i np. malować im coś na drzwiach mieszkania? Donieść ich pracodawcom? Obtoczyć w smole i pierzu? Urządzać pod oknami pisowców marsze z pochodniami? Ciekawe, co o tym myśli Lis.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668721-lis-broni-tekstu-bratkiewicza-odpowiada-wiceszef-msz