Jarosław Bratkiewicz, politolog, były dyplomata i absolwent rosyjskiej MGIMO na łamach „Gazecie Wyborczej” po raz kolejny wylewa na Polaków hektolitry jadu maskowane uczonym językiem i nawiązaniami literackimi. „Nie żywię ‘oddania’ Polsce, gdzie rządzi PiS. Bo ‘lud pisowski’ oddał ją w pacht - za ‘chleb’ (‘500 plus’, trzynastą emeryturę itp.) i za ‘igrzyska’ (szczucie na proeuropejskie elity) - rozjuszonym koczkodanom: w konfederatce, koloratce i z karabelką”- pisze. Żeby było ciekawiej, artykuł poleca… sam Adam Michnik.
Wcześniejsze „dzieło” Bratkiewicza
W swoim tekście z kwietnia bieżącego roku Jarosław Bratkiewicz, od 1992 do 2021 r. zatrudniony w MSZ, w latach 1997-2001 ambasador RP na Łotwie, absolwent m.in. moskiewskiej uczelni MGIMO (ukończył ją również Siergiej Ławrow - w teorii szef rosyjskiej dyplomacji, w rzeczywistości - jeden z najgorliwszych propagandystów reżimu Putina) dowodził, że cywilizacja łacińska przyszła do Polski z Niemiec, a napaść na nasz kraj 1 września 1939 r. i zbrodnie wojenne były w istocie… odwetem Hitlera na władzach II RP, które „mizdrzyły się” do III Rzeszy Niemieckiej i liczyły na adorację ze strony hitlerowskiego reżimu, z nadzieją, że ten nie będzie niczego oczekiwał w zamian. Przy okazji powielił wówczas kłamstwo historyczne, którym w Polskę regularnie uderza rosyjski zbrodniarz wojenny Władimir Putin - „polski udział” w rozbiorze Czechosłowacji. Były dyplomata próbował także podawać w wątpliwość wpływ naszych doświadczeń historycznych na obecną sytuację w Polsce (chociażby na rozwój naszej gospodarki), sprowadzając sprawę w gruncie rzeczy do tego, że sami jesteśmy sobie winni jako lud „anachroniczny i zgnuśniały”, kraje zachodnie natomiast wzbogaciły się mądrością i ciężką pracą.
CZYTAJ TAKŻE:
„Małpoludzia czereda”
Tym razem Bratkiewicz dokonuje kolejnego uderzenia. W mądrze brzmiące słowa i liczne porównania literackie ubiera najobrzydliwszy jad pod adresem Polaków - zwłaszcza tych, którzy popierają PiS.
Już w latach 2006-07 w polskiej polityce, ponad powagą spraw i celów państwowych, rozhuśtała się iście małpoludzia czereda. Czyli rządzący PiS i nabożnie otaczający tę partię „lud pisowski”
— pisze absolwent MGIMO i sięga do „Księgi Dżungli” Kiplinga.
Uprawiana przez nich polityka godnościowa i suwerenistyczna, huczna i awanturnicza, przypominała - żywcem wzięte z „Księgi dżungli” Rudyarda Kiplinga - poczynania ludu małpiego (Bandar-log). Który „wrzeszczał przez cały dzień, wychwalając się, iż jest ludem wielkim, zdolnym do czynów niezwykłych”. Naprawdę zaś był „głupi, zły, niechlujny, bezczelny, nie posiadał odrobiny wstydu, a pałał jednym tylko pożądaniem: żeby inne ludy puszczy zwracały nań uwagę. (…) Najczęściej po całych dniach wył przeraźliwie, śpiewał piosenki (…), wyzywał na bój wszystkie ludy kniei”
— podkreśla Jarosław Bratkiewicz.
„Grubiańskie i obskuranckie jestestwo”
Na szczęście absolwent moskiewskiej MGIMO widzi w „ludzie pisowskim” nie tylko małpy, ale również odwzorowanie sarmackiej szlachty. To tam autor tekstu w „GW” upatruje wzorca „grubiańskiego i obskuranckiego jestestwa ‘ludu pisowskiego’”.
Bratkiewicz „diagnozuje” (choć psychiatrą nie jest, w odróżnieniu od prof. Antoniego Kępińskiego, na którego się powołuje) u polskiej szlachty „osobowość histeryczną”, a następnie rozwodzi się nad syndromem „umysłowości prymitywnej” definiowanym przez antropologów, który to każe postrzegać uznawać, że na bieg spraw doczesnych, wpływa aktywnie świat nadnaturalny.
Gnostycki pierwiastek w pisowskiej teorii i praktyce sprowadza różnorodność świata do konwulsyjnych starć dobra i zła
— podkreśla, zapominając, że o starciu „dobra i zła” bardzo chętnie mówił lider PO Donald Tusk od swojego powrotu w lipcu 2021 r. do polityki krajowej.
Wedle pisowców zło się czai w naszym bliskim otoczeniu: w Niemczech, Unii Europejskiej, Rosji, wśród transnarodowych „lewaków” i „pedałów”. Polska „typu pisowskiego”, a więc Rzeczpospolita sarmacka oraz sanacyjna II RP, zbierała cięgi od „sił zła”, wyraźnie przytłaczających ją materialnie i bezspornie lepiej zorganizowanych. Toteż Polska PiS-u chaotycznie się zbroi, choć swą polityką tyleż czupurną, co bezmyślną, sama ściąga zagrożenia na swą głowę. Skłóciwszy Polskę ze wszystkimi znaczącymi partnerami międzynarodowymi, pisowcy - jak na osobowości histeryczne przystało - paradują z mocarstwową gębą, wygrażają Berlinowi, Brukseli, Moskwie, Pradze, a nawet Kijowowi
— pisze Bratkiewicz. Pogratulować, jeśli Rosję uważa za nasze „bliskie otoczenie” i jeśli podaje w wątpliwość, że czai się w niej zło. Właściwie obecnie trudno już powiedzieć, że się „czai”, działa już na pełną skalę. A skoro mamy Rosję w swoim „bliskim otoczeniu”, przynajmniej na mapie, być może wcale nie chodzi o „chaotyczne zbrojenie się”, tylko o obecną sytuację międzynarodową. Polemikę z niesprawiedliwymi wypowiedziami niektórych czołowych ukraińskich polityków na temat Polski po zaognieniu sytuacji wokół zboża również trudno nazwać „wygrażaniem”, a najzabawniejsze jest jednak to, że doświadczony dyplomata w jednym szeregu z Berlinem, Brukselą, Pragą i Kijowem stawia… Moskwę.
Dzisiaj po stronie pisowskiej harcują niedouk i gbur w barwach narodowych. Wrogość, którą wylewają na inteligencję: „salon”, „jelyty”, „yntyligencję” - jak ją usiłują buraczanie wykpiwać - dorównuje nienawiści, jaką zachłystywał się lud sowiecki w zetknięciu ze światem Zachodu: eleganckim, wynalazczym, przedsiębiorczym, zdobywczym. W ten sposób ludy eurazjatyckie rekompensują sobie własne zacofanie, nieudaczność i gnuśność, które się stają, dzięki obrzędowej tromtadracji i pijaństwu, szczerymi cnotami: naszymi, rdzennymi, od pługa
— być może pan Bratkiewicz powinien zwrócić uwagę na to, jak o „ludzie pisowskim” wyraża się ta „biedna”, „wykpiwana” przezeń inteligencja i przypomnieć, że wszystko zaczęło się tak naprawdę od pewnego hasła „Zabierz babci dowód”. Ów „elegancki świat Zachodu” „wsławił się” natomiast tym, że pod hasłami „Wolność. Równość. Braterstwo” prowadził krwawą rzeź. Inni przedstawiciele „eleganckiego świata” napadli na Polskę we wrześniu 1939 r., mordowali, grabili, a dziś po latach nie rozliczyli się z tych zbrodni. „Elegancki Świat Zachodu” „cywilizował” Afrykę i Amerykę metodami, za które po wielu latach kaja się i przeprasza.
„Koczkodany w konfederatce”
Komisję ds. zbadania wpływów rosyjskich autor tekstu w „GW” porównuje do czystek stalinowskich. Następnie opisuje swoją polemikę na Facebooku, dyskutantów pseudonimując od postaci z „Teatrzyku Zielona Gęś” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, ale na zarzuty dotyczące edukacji na moskiewskiej MGIMO odpiera jedynie… drwiną z faktu, że jego adwersarz ukończył Akademię Teologii Katolickiej.
Rzeczywiście, nie żywię „oddania” Polsce, gdzie rządzi PiS. Bo „lud pisowski” oddał ją w pacht - za „chleb” („500 plus”, trzynastą emeryturę itp.) i za „igrzyska” (szczucie na proeuropejskie elity) - rozjuszonym koczkodanom: w konfederatce, koloratce i z karabelką. Uważam, co więcej, że Polska pod rządami PiS-u utraciła szacunek w świecie zachodnim niczym tandetny cyrk z mocarzami podnoszącymi tekturowe sztangi i treserami świń przemalowanych na tygrysy. Zyskała poważanie tylko na straganach na lewo i prawo od Hermenegildy
— podkreśla.
I „lud pisowski”, skupiony w trzódkę, którą PiS wypuszcza na wypas, pasterzą zaś księża-dobrodzieje, wywdzięcza się Kaczyńskiemu - jak kilkadziesiąt lat temu komunie - za dobrodziejstwa zapomóg oraz gościńców socjalnych i zwłaszcza za pognębienie „salonu” i „mądrali”. Jest mu tak wdzięczny, że nie wie, w co prezesa całować
— pisze pod koniec.
„Taką politykę znów chcą prowadzić”
Tekst Bratkiewicza wywołał falę komentarzy. Odnieśli się do niego m.in. politycy:
🟥 @gazeta_wyborcza w cyklu „Adam Michnik poleca” – o sympatykach i wyborcach PiS: małpoludzia czereda. Autor to Jarosław Bratkiewicz – kanalia wyjątkowa nawet jak na ich standardy. Absolwent sowieckiego MGIMO, potem zaufany człowiek R. Sikorskiego w @MSZ_RP, jeden z twórców polityki resetu z Rosją. Kilka miesięcy temu usprawiedliwiał atak III Rzeszy na nasz kraj – pisząc, że wcale nie była ona niezawiniona przez Polskę – i dodając że w 1939 r. Niemcy byli zszokowani polskim obskurantyzmem i zgrzybiałością. Tak właśnie ci ludzie o was myślą. Taką politykę znowu chcą prowadzić.
Ale również dziennikarze:
Jarosław Bratkiewicz, ojciec resetu z Rosją na łamach Gazety Wyborczej dehumanizuje politycznych oponentów
W dodatku nie tylko konserwatywni.
O tekście Bratkiewicza w Wyborczej powiem jedno: możesz cytować ludzi o trudnych zagranicznych nazwiskach, błyszczeć erudycją, swobodnie poruszać się po świecie artefaktow kulturowego dziedzictwa Europy, a i tak nie być niczym więcej jak hejterem i nadętym bufonem
CZYTAJ TAKŻE: Opublikowano notatkę szefa departamentu polityki wschodniej MSZ z 2008 r. Jak o relacjach polsko-rosyjskich pisał Bratkiewicz?
Gdyby tekst Bratkiewicza przeczytał inny znany absolwent moskiewskiej MGIMO, niejaki Siergiej Wiktorowicz Ławrow, na pewno byłby dumny. Dyplomacie należałoby również przypomnieć, że intelektualistę można poznać nie po tym, że obrazi miliony ludzi, wplatając w to górnolotne słowa i nawiązania literackie, ale również po tym, jak odnosi się do innych.
aja/Wyborcza.pl, X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668663-bratkiewicz-o-pis-i-jego-wyborcach-malpoludzia-czereda