W wywieraniu presji na prezydencie, aby jak najszybciej desygnował Donalda Tuska na premiera, politycy opozycji posuwają się coraz dalej. „Jaruzelski po 1989 roku, po wyborach świetnie zdawał sobie sprawę, że ludzie mają dosyć komunistów, ale powierzył misję formowania rządu Kiszczakowi. Żeby prezydent nie próbował tej samej drogi” - powiedział w rozmowie z TVN24 poseł KO Paweł Kowal. Co ciekawe, zaznaczył, że mówi to również „jako historyk”.
„Żeby prezydent nie próbował tej samej drogi”
Politycy opozycji są już pewni swojej wygranej i deklarują gotowość do utworzenia rządu złożonego z KO, Trzeciej Drogi i Lewicy. Przy tej okazji byli łaskawi przypomnieć sobie, jak wiele zależy dziś od decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, jednak wielu z nich próbuje przekonywać głowę państwa do jak najszybszego desygnowania Donalda Tuska na premiera w sposób, delikatnie mówiąc, oryginalny.
Po porównania historyczne sięgnął poseł KO Paweł Kowal w rozmowie z TVN24. Podczas programu „Jeden na jeden” dziennikarz stacji Marcin Zaborski zapytał polityka o słowa „jednego z posłów PiS”, jakoby „prezydent miał zablokować to, żeby Donald Tusk był premierem nowego rządu”.
Mówiłem to już, ale powtórzę jako historyk. Prezydent ma szansę zagrać na miarę oczekiwań Polaków. Polacy chcą zmiany politycznej, a prezydent jest sługą Polaków, a nie jaśnie panem, ani Jaruzelskim, który może sobie robić, co chce
— podkreślił Kowal.
Polityk opozycji postanowił rozwinąć przytoczone skojarzenia historyczne.
Jaruzelski po 1989 roku, po wyborach świetnie zdawał sobie sprawę, że ludzie mają dosyć komunistów, ale powierzył misję formowania rządu Kiszczakowi. Żeby prezydent nie próbował tej samej drogi
— podkreślił, zaznaczając, że „przypomina i ostrzega” głowę państwa, a Andrzej Duda na pewno to usłyszy. Pytanie, czy Kowal, twierdząc, że takie analogie wysuwa „jako historyk”, przypadkiem nie kompromituje samego siebie jako historyka. Ciekawe również, że prezydent był do tej pory dla polityków opozycji bezwolnym „Adrianem”, „długopisem”, wykonawcą woli PiS i Jarosława Kaczyńskiego, a teraz nagle „urósł” do rangi kogoś, kto może samodzielnie podjąć decyzję i ta decyzja może w dodatku upodobnić go do komunistycznego dyktatora, który użył wojska przeciwko własnemu narodowi.
Konstytucja celowo nie dopina tego, bo zakłada, że prezydent ma rozum, ma sumienie i zdaje sobie sprawę, jak ważne dzisiaj dla bezpieczeństwa Polski jest powołanie szybkie stabilnego rządu, który ma oparcie w większości w parlamencie, za którym jest większość posłów i większość społeczeństwa. To jest poza dyskusją
— podkreślił parlamentarzysta. Pytanie, czy rzeczywiście można liczyć na stabilność rządu, którego składowe spaja jedynie „antyPiS”, a dzieli zdecydowanie więcej - od spraw światopoglądowych po stosunek do transferów społecznych.
CZYTAJ TAKŻE:
Co z podwyżkami dla nauczycieli?
Choć podczas kampanii Koalicja Obywatelska z Donaldem Tuskiem na czele szumnie zapowiadała podwyżki, m.in. dla nauczycieli, okazało się, że nie wszyscy politycy tego ugrupowania są tak do końca „w temacie”. Pewien problem sprawiła bowiem Pawłowi Kowalowi odpowiedź na pytanie, czy na podwyżki mogą liczyć także nauczyciele akademiccy.
Dotyczyły wszystkich nauczycieli
— stwierdził po chwili zastanowienia.
Dopytywany (dwukrotnie) czy także akademickich, najpierw powtórzył stwierdzenie o „wszystkich nauczycielach”, następnie odparł:
Już panu wszystko powiedziałem.
Nie, nie powiedział mi pan wszystkiego. Bardzo proste pytanie. Czy nauczyciele akademiccy, tak jak ci, którzy pracują w szkołach, mogą liczyć na te 30 proc. podwyżki, którą obiecywaliście przed wyborami?
— pytał Marcin Zaborski.
Moim zdaniem tak
— powiedział Paweł Kowal. Na pytanie dziennikarza, czy w takim razie nie wie do końca, czy propozycja obejmuje również nauczycieli akademickich, stwierdził:
Tak.
Następnie poprosił dziennikarza TVN24 o przejście do następnego pytania.
Ja to, co mogłem i powinienem powiedzieć, to powiedziałem
— dodał.
Środki z KPO
Pytany o to, czy środki z KPO spłyną do Polski już w kwietniu przyszłego roku, poseł KO odparł, że być może nawet „szybciej”.
Ursula von der Leyen proponowała – już było ustalone, tylko polski rząd złamał ustalenia – że rozpocznie się proces legislacyjny, reszta będzie oparta o zaufanie polityczne. Tutaj jest oczywiste, że tak można zrobić
— podkreślił, tym samym przyznając kolejny raz, że „zaufanie polityczne” wskazuje jednak na pewne podwójne standardy KE. Jak widać, nie dostrzega w całej sytuacji ani winy Komisji Europejskiej, która również zmieniała ustalenia w trakcie gry, ani swojego własnego ugrupowania, które głosując w Parlamencie Europejskim nad rezolucjami na temat Polski również przyczyniało się do zmian ustaleń przez KE.
Trzeba dokonać pewnych zmian legislacyjnych, ale nie można stawiać się w sytuacji, że będziemy czekali na szantaż prezydenta. Będą zmiany, będzie jasne i gwarancja większości parlamentarnej w Polsce, że one zostaną dokończone
— podkreślił parlamentarzysta KO.
Nie ma żadnych powodów, żeby Komisja Europejska czekała z wypłatą
— dodał.
Po wypowiedziach kolejnych polityków opozycji widać coraz wyraźniej, że KE chodziło niekoniecznie o „praworządność”, a także - że program i obietnice wyborcze to żaden priorytet, najważniejsze jest odsunięcie PiS od władzy.
CZYTAJ TAKŻE:
aja/TVN24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668636-kowal-probuje-wplywac-na-prezydenta-mowi-o-jaruzelskim