„Tusk podpiera się środkami z KPO, chcąc przyspieszyć utworzenie rządu. Biurokracja unijna traktuje jednak - i będzie traktowała - wszystkich jednakowo. Muszą wpłynąć wnioski o płatności, następnie konieczna jest akceptacja kamieni milowych i oczywiście ten proces potrwa co najmniej kilka miesięcy” - mówi portalowi wPolityce.pl europoseł PiS Bogdan Rzońca.
wPolityce.pl: Opozycja wiąże wielkie nadzieje z wczorajszą wizytą Donalda Tuska w Brukseli. Czy lider PO, jeśli to on zostanie premierem, rzeczywiście doprowadzi do odblokowania środków z KPO dla Polski?
Bogdan Rzońca: Jeśli w tych procedurach związanych z wypełnianiem kamieni milowych czy wnioskami o płatności, jeśli wszystkie państwa będą traktowane równo, to środki z KPO napłyną za kilka miesięcy do Polski.
Nie stanie się to jednak na „pstryknięcie palcem”. Tusk podpiera się środkami z KPO, chcąc przyspieszyć utworzenie rządu. Biurokracja unijna traktuje jednak - i będzie traktowała - wszystkich jednakowo. Muszą wpłynąć wnioski o płatności, następnie konieczna jest akceptacja kamieni milowych i oczywiście ten proces potrwa co najmniej kilka miesięcy.
Powszechne przekonanie jest takie, bo o to pytaliśmy stosunkowo niedawno najważniejszych urzędników unijnych, że żaden z 27 krajów nie jest zagrożony tym, że nie otrzyma pieniędzy, z wyjątkiem Węgier, przeciwko którym wdrożono procedurę. Jednak Węgry też walczą o swoje. Jest więc nastrój wyczekiwania, a raczej pewne przerażenie, że kończy się 2023 r. i dość słaby jest wypływ tych środków, o które złożone zostały wnioski. Kilka krajów nie otrzymało jeszcze ani jednego euro, są to na pewno: Polska, Węgry, Szwecja, Holandia. Wszystko jest więc jeszcze w grze, natomiast pan Tusk już przekonuje, że pominięte zostaną procedury, on zostanie premierem i już będzie wszystko działało.
Nie mam nic przeciwko temu, żeby te pieniądze wpłynęły szybciej. Problem polega na tym, że to Platforma głosowała w Parlamencie Europejskim za rezolucjami, które prowadziły do tego, żeby Polska tych pieniędzy nie otrzymała.
Czy nie jest trochę tak, że Donald Tusk, jeśli obejmie władzę, doprowadzi do odblokowania środków w zamian za pewne kroki czy ustępstwa niekoniecznie korzystne dla naszej suwerenności? W części mediów pojawiają się bowiem informacje, że Polska ma szansę otrzymać środki „szybko i bez wymogów”. Czy prawdopodobna jest teoria pewnej „nagrody” dla Donalda Tuska?
Oczekiwanie, że Donald Tusk zostanie premierem, jest tu powszechnie znane. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby miała to być jakaś nagroda. To są ciężkie miliony, olbrzymia odpowiedzialność urzędników i wszystko podlega procedurze sprawdzania i publikacji w Europejskim Trybunale Obrachunkowym. Nie widzę więc możliwości, aby ktokolwiek, na pstryknięcie palca, w nagrodę, miał otrzymać te pieniądze. Dokumenty muszą być dokumentami i uważam, że bardziej zaszkodziły nam te rezolucje związane z praworządnością. Teraz jednak wszystkie działania opozycji, ta narracja opisująca Polskę jako kraj bardzo niepraworządny, podczas gdy po wyborach okazało się, że jesteśmy demokratyczni, transparentni, że każdy, kto chce oddać głos - głosuje i wybiera kogo chce, legła w gruzach.
Negocjacje w sprawie środków unijnych są ciężką pracą i ten, kto w przyszłości obejmie rządy, będzie miał również wiele roboty i żadnej „nagrody” tu nie będzie.
Dziś słyszymy od niektórych polityków opozycji - np. od Sławomira Nitrasa - że nie otrzymaliśmy środków z KPO ani nawet zaliczek, „bo liderzy PiS mówili, że im na chleb starcza i że tych pieniędzy nie potrzebują” oraz rząd wygłaszał „tyrady, jak Unia jest zła, jakimi słabymi partnerami są europejscy partnerzy”
To tania propaganda. Pan Nitras, zdaje się, nie ma pojęcia o tym, jakie procedury obowiązują w tej materii. W ten sposób bowiem można by powiedzieć, że jeśli siedem krajów nie otrzymało ani jednego euro, to we wszystkich tych siedmiu krajach jest jakiś problem z praworządnością.
Do tych spraw trzeba podchodzić z powagą, bo oczywiście dług rośnie z tytułu tych niewykorzystanych pieniędzy. To jest ogromne zmartwienie, bo w 2058 r. zapłata odsetek od tych pieniędzy z KPO będzie kosztowała Unię Europejską 220 mld euro. Tyle zapłacimy samych odsetek za te pożyczone pieniądze na KPO, te 750 mld euro.
Oczywiście, trzeba jak najszybciej negocjować te wszystkie kamienie milowe, jednak jak widać, nie tylko Polska ma z tym problem. A część krajów nawet już zmienia swoje plany.
Może tak naprawdę to nie kraje UE mają problemy, ale sama Bruksela z wypłatą tych pieniędzy?
Bruksela ma ogromny problem i jest to stanowisko powszechne w instytucjach unijnych. Politycy martwią się tym, że nie możemy jeszcze przygotować budżetu na 2024. UE mówi wprost, że nie ma pieniędzy na pomoc dla Ukrainy od 1 września 2024. Są więc same problemy ekonomiczne, które Bruksela przesłania różnymi pomysłami w rodzaju: zróbmy Europę kilku prędkości, zmniejszmy liczbę komisarzy, to będzie wszystko sprawnie działało.
Obowiązujące traktaty są dobre, tylko brakuje dobrej woli, aby działać na podstawie tych traktatów. UE jest zideologizowana, wdała się w tę politykę klimatyczną, która kosztuje ogromne pieniądze. Pieniądze z UE uciekają albo do Chin, albo do Wielkiej Brytanii, albo do USA i powstaje patowa sytuacja: co robić, jak rządzić? I skończyło się tym, że nawet Timmermans rzucił papierami i wrócił do polityki krajowej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668369-rzonca-ke-nie-odblokuje-kpo-na-pstrykniecie-palcem