Czego by nie powiedzieć o wyniku październikowych wyborów parlamentarnych, jedno jest jasne: Polacy nie zagłosowali za powrotem Donalda Tuska. Na pewno nie wprost. Wynik Platformy Obywatelskiej trudno uznać za rewelacyjny. Opozycja sięgnie po władzę dzięki tym, którzy przynajmniej udawali, że z Tuskiem nie mają nic wspólnego.
Jeśli więc potraktować głosowanie sprzed niemal 10 dni jako referendum nad powrotem Tuska do władzy, to nie było to referendum wygrane.
Owszem, Tusk sklei większość, ale będzie to inna większość niż w roku 2007-ym. Jego pozycja będzie dużo słabsza. Nie tylko dlatego, że ma w Sejmie mniej szabel. Także dlatego, że społeczeństwo nie dało się już nabrać na „konkrety”, miny i bon moty. Nie w takim stopniu jak wówczas. I to wybrzmi, jak sądzę, prędzej niż później.
Za październikową decyzją Polaków kryje się jakaś zagadka. Jej polityczny sens trudno jednoznacznie zinterpretować. Prawo i Sprawiedliwość swoich celów nie osiągnęło, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przegrało nie z konkurencją, ale z poczuciem znudzenia i zmęczenia u części wyborców. Przegrało z narodowymi nawykami, by wyciąć numer po prostu „dla sportu”. Najlepiej wówczas, gdy wszystko idzie w dobrą stronę. Przegrało z postpolityczną, popkulturową mobilizacją części młodszych wyborców, a nie w wyniku świadomych, przemyślanych decyzji. I to także wybrzmi w swoim czasie.
Co z tego wynika? Jedno: to nie będzie prosta powtórka z lat 2007-2015. Czeka nas coś nowego. Coś, co wydaje się jednak słabsze niż pierwszy Tusk,również dlatego, że pamięć o kończącym się ośmioleciu szybko wróci w pełnym blasku
Czeka nas coś, co może wywrócić się szybciej, niż sądzimy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/668096-to-nie-bedzie-powtorka-z-lat-2007-2015-to-bedzie-cos-nowego