Przetarłem oczy ze zdumienia przeglądając piątkowy „Super Express”. (nr 245/20.10.23) Natknąłem się w nim bowiem na informację, że społeczny doradca, a podobno niebawem szef gabinetu prezydenta RP Andrzeja Dudy, dawny poseł ze Szczecina, Marcin Mastalerek zaleca Jarosławowi Kaczyńskiemu dożywotni, jak można rozumieć, odpoczynek na emeryturze. Nigdy nie miałem zaszczytu zetknąć się bliżej z prezesem PiS, chociaż dobrze pamiętam czasy, gdy pospieszył w sukurs Zjednoczeniu Chrześcijańsko – Narodowemu, ( w którym przez wiele lat należałem do jego ścisłego kierownictwa), kiedy osamotnieni toczyliśmy w Sejmie polityczną bitwę o sprawę najważniejszą dla polskiego narodu, jakim jest ochrona życia poczętego. Naszymi zaciekłymi przeciwnikami była wówczas nie tylko zgraja postkomunistów, dziś znów rechocząca w sejmowej kawiarence „Za kratą”, lecz także politycy z tych ław sejmowych, w których, aż się roiło od protoplastów dzisiejszej, chwilowo zwycięskiej, Platformy Obywatelskiej. Przypomnę, że za ustawą o ochronie płodu ludzkiego z 7 stycznia 1993 r. zagłosowali wtedy ramię w ramię, ZChN–owski wiceminister spraw wewnętrznych Włodzimierz Blajerski z szefem Porozumienia Centrum, zalążkiem dzisiejszego PiS, Jarosławem Kaczyńskim.
Zastanawiam się jaki cel przyświeca Mastalerkowi, aby zaraz po wyborach ugodzić, jeśli nie wręcz upokorzyć niekwestionowanego twórcę (wraz ze śp. bratem) najpotężniejszej w powojennej Europie Chrześcijańsko – Konserwatywnej, nieprotestanckiej partii, jaką po zniknięciu ze sceny politycznej ZChN, jest Prawo i Sprawiedliwość, czerpiące wiele z mojego macierzystego stronnictwa. Aż nie chce się wierzyć, iż planowany szef gabinetu prezydenta, nie rozumie, iż tą nad wyraz żenującą, że tak powiem „emerycką nominacją”, zaproponowaną prezesowi Kaczyńskiemu mógł, jak przypuszczam, wprawić w konsternację prezydenta Polski. W konsekwencji mogłaby ona przecież utrudnić głowie państwa podejmowanie właściwych decyzji w przygotowaniach do wyłonienia nowego rządu. Ponadto nie jest wykluczone, że w rozmowach prezydenta z wszystkimi nowo wybranymi stronami politycznymi, będzie uczestniczył właśnie wicepremier Jarosław Kaczyński.
Świeżo już wówczas upieczonemu szefowi prezydenckiego gabinetu, Marcinowi Mastalerkowi, który, jak sądzę, będzie również brał w nich udział, nie pozostałby nic innego, jak spąsowieć ze wstydu. Domyślam się hipotetycznie, że niestety, ten niebywale prominentny doradca, skoro zostanie mu wkrótce powierzone nad wyraz istotne stanowisko, przysporzonym swemu pryncypałowi kłopotem wcale się nie przejmuje, licząc zapewne na jego przyjacielską wyrozumiałość.
Ciesząc się z 78 lat życia, w tym 43 lat doświadczenia politycznego, którego zręby kształtowałem jeszcze w konspiracyjnej „Solidarności”, spróbuję teraz odgadnąć, choć również przypuszczalnie, dlaczego w głowie szczecińskiego polityka rozmawiającego z redaktorem Bogdanem Rymanowskim zrodziło się zwięzłe oznajmienie o konieczności przejścia na polityczną emeryturę lidera PiS. Otóż jestem nieomal pewny, choć mogę się mylić, że już sporo wcześniej, być może w 2020 r, gdy objął funkcję społecznego doradcy prezydenta Andrzeja Dudy, powstał w jego umyśle ambitny (jest to jedyna, moim zdaniem jego zaleta polityczna, o innych bowiem nie słyszałem), koncept, aby zostać następcą swego teraźniejszego pracodawcy. Inaczej mówiąc pretendować do fotela prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2025 roku. I pewnie o tym byśmy się jeszcze długo nie dowiedzieli, gdyby niezwykle obiektywny i pozwalający się darzyć sympatią dziennikarz, jakim jest Bogdan Rymanowski nie zadał mu niechcący pytania z tezą, na które Mastalarek skwapliwie, lecz zbyt pochopnie odpowiedział twierdząco. Nie mając więc od tego momentu, innego wyjścia będzie, co prorokuję, realizował swój zamysł, jeśli faktycznie taki ma, starając się stopniowo i dyskretnie usuwać z drogi do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu jedynego, na razie wymyślonego przez siebie, co podejrzewam, konkurenta do tej roli, który mógłby bez żadnego trudu, gdyby zaszła taka sytuacja zniweczyć intelektualnie jego zamiar, czyli prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Mam nadzieję, że prezydent taki plan, bardzo wątpię, że z nim uzgodniony, zdecydowanie go zastopuje, gdyby zaczął się urzeczywistniać. Zdaje się, że już to ma miejsce, bowiem w pierwszym po wyborach stałym programie TVN24 „Kawa na ławę”, uczestniczył dotychczasowy szef prezydenckiego gabinetu Paweł Szrot, a była dobra okazja aby zaprezentował swoje polityczne talenty przecież niebawem jego następca Marcin Mastalarek. Tu być może w swej diagnozie się mylę? Tak czy inaczej, w zaistniałej sytuacji nasuwa mi się przykra konstatacja, że nie można nic zaradzić, aby mierni politycy nie mogli mieć prawa do niezmiernych aspiracji!
Andrzej Przybysz - Autor działał w „Solidarności” od września 1980 r., w stanie wojennym, w strukturach konspiracyjnych; w 1989 r. był członkiem-założycielem ZChN, potem wiceprezesem Rady Naczelnej, wieloletnim dyrektorem Biura Poselskiego i Zarządu Głównego ZChN, a także doradcą dwóch ministrów. Prezes Instytutu Chrześcijańsko-Narodowego im. Wiesława Chrzanowskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667884-andrzej-przybysz-list-do-redakcji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.