„Na mnie PiS próbował ćwiczyć model stosowany w reżimach autorytarnych Putina, Erdogana czy Orbana. Tam też pierwszym celem stali się adwokaci” - mówił, cytowany przez „Gazetę Wyborczą” Roman Giertych, polityk KO, który uzyskał mandat poselski z okręgu kieleckiego.
Były wicepremier i minister edukacji w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, dawny lider Ligi Polskich Rodzin, a obecnie współpracujący z opozycją mecenas, który bronił jej polityków w wielu procesach, gdzie podnoszono przeciw nim zarzuty korupcyjne, otrzymał mandat poselski w okręgu kieleckim, gdzie wystawił go z ostatniego miejsca Donald Tusk.
Chęć odwetu
Roman Giertych bynajmniej nie ukrywa, że celem jego działalności jest swego rodzaju zemsta polityczna na Jarosławie Kaczyńskim, o czym wielokrotnie mówił publicznie, a co znalazło swoje ujście właśnie w kandydaturze Giertycha z okręgu, w którym liderem listy Prawa i Sprawiedliwości był Jarosław Kaczyński. Sytuację Giertycha - człowieka z zarzutami prokuratorskimi, który mieszka od 2020 roku we Włoszech po próbie zatrzymania go, opisuje dzisiejsza „Gazeta Wyborcza”.
Romanowi Giertychowi, niegdyś znienawidzonemu przez liberalno-lewicowe elity liderowi LPR, tlen w polskiej polityce podał Donald Tusk 27 sierpnia 2023 roku w kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Wystawił on Giertycha w okręgu kieleckim na ostatnim miejscu listy, co było oczywistym rzuceniem wyzwania Jarosławowi Kaczyńskiemu, który przewodził kieleckiej liście PiS.
Cała narracja budowana była przecież w oparciu o „pojedynek” Kaczyńskiego ze swoim byłym ministrem i wicepremierem. Warte przypomnienia jest również to, że Giertych jako jedyny kandydat do polskiego parlamentu prowadził swoją kampanię wyborczą zza granicy, w obawie o utratę wolności - wszak sam rzecznik PiS stwierdził, że „prokuratura już czeka na Giertycha”.
Na Giertychu ciążą m.in. zarzuty dotyczące wyprowadzania pieniędzy ze spółki giełdowej, w związku z czym CBA jesienią 2020 roku zatrzymało słynnego mecenasa Donalda Tuska. Podczas tej akcji Giertych miał stracić przytomność, a sądy, które nierzadko określa się w naszym kraju terminem „kasty” orzekły, że zatrzymanie prawnika było bezzasadne.
Sama „Gazeta Wyborcza” przytacza sprawy, w które zamieszany jest Roman Giertych. Był on wszak adwokatem Donalda Tuska, Leszka Czarneckiego i Geralda Birgfellnera, czyli w tych wszystkich kwestiach, w których chciano uderzyć w Prawo i Sprawiedliwość lub samego Jarosława Kaczyńskiego. Trudno uwierzyć, że usługi Giertycha w tych kwestiach były dziełem ślepego przypadku.
Liberalny neofita z zarzutami
W wyborach parlamentarnych w 2023 roku na Romana Giertycha głosowało 22 622 wyborców w okręgu świętokrzyskim, co stanowi drugi wynik na opozycyjnych listach w tym regionie. „Gazeta Wyborcza” spytała w związku z tym przebywającego we Włoszech polityka Koalicji Obywatelskiej, czy ten obawia się powrotu do kraju i rozpoczęcia postępowania karnego w jego sprawie.
Nie wyobrażam sobie tego. Zatrzymanie posła opozycji, którego chroni immunitet, byłoby skandalem
— oświadczył Roman Giertych.
Do końca używano prokuratury, by mnie zastraszyć. Widać było jak na dłoni, jak to działa: Tusk ogłasza moją kandydaturę, PiS przywołuje prokuraturę, a ta błyskawicznie reaguje. Czy istnieje bardziej jaskrawy przykład włączenia wymiaru sprawiedliwości do działań politycznych?
— pyta w „Wyborczej” Giertych.
W swojej krytyce tego, jak upolityczniony - według Giertycha - polski wymiar sprawiedliwości postępował w jego sprawie, nie cofa się przed najcięższymi oskarżeniami i porównaniami. Co prawda adwokat Donalda Tuska i jego rodziny nigdy nie słynął ze szczególnej powściągliwości w formułowaniu opinii i ocen, jednak słowa wypowiedziane w „Gazecie Wyborczej” trącą szczególną nienawiścią do obozu rządowego.
Na mnie PiS próbował ćwiczyć model stosowany w reżimach autorytarnych Putina, Erdogana czy Orbana. Tam też pierwszym celem stali się adwokaci. Budowę i domknięcie takiego systemu Polacy przerwali na szczęście w ostatnią niedzielę
— stwierdził Giertych.
Zauważmy raz jeszcze - Giertych uważa, że państwo polskie, które pod rządami PiS spełnia wymogi, aby nazywać je autorytarnym lub nawet totalitarnym, zwalczało go jak putinowska Rosja, po czym wszystko ładnie się skończyło wolnymi wyborami, uzyskaniem przez niego mandatu i immunitetu i być może utworzeniem rządu przez dotychczasową opozycję. Doprawdy, pisowska dyktatura jak się patrzy.
„Szeryf” Giertych
Donald Tusk, który obnosi się ze zwycięstwem wyborczym tak, jakby już sformował rząd i rozdawał w Polsce wszystkie karty, nie sprecyzował jeszcze jaka rola przypadnie Romanowi Giertychowi w tej nowej politycznej układance. Sam zainteresowany wyraził jednak chęć zajęcia się etatowym doradzaniem liderowi Koalicji Obywatelskiej.
Ani „Wyborcza” ani sam Giertych nie ukrywają, że podczas spotkań Donalda Tuska w kampanii wyborczej kwestia rozliczenia tej władzy był dla ich uczestników najważniejszy.
Nie aspiruję do żadnych stanowisk. Widzę siebie jako doradcę Tuska, którym i tak jestem od lat. Myślę, że tu bym się sprawdził. Chciałbym doradzać w kwestiach rozliczenia bezprawnych działań w prokuraturze i sądownictwie, dopilnować, by powstały warunki, by stało się to szybko i żeby było to skuteczne. Jeśli będę odgrywać jakąś rolę, to na zapleczu, nie na froncie. Na froncie byłem przez ostatnich osiem lat
— oznajmił polityk Koalicji Obywatelskiej.
Były minister edukacji narodowej w rządzie PiS nie odpuszcza też w sprawie rozrachunków ze swym dawnym środowiskiem politycznym, którego był koalicjantem. Podkreślił on, e do jego kancelarii adwokackiej zgłasza się ponoć wiele osób, które nazywa on „funkcjonariuszami PiS’ i „sygnalistami”, którzy w zamian za opiekę i ochronę prawną mają chęć zeznawać przeciw działaniom rządu Mateusza Morawieckiego i partii Jarosława Kaczyńskiego. Giertych nie ukrywa, że zbiera dokumentację, by przygwoździć PiS, a tym samym zadośćuczynić własnej chęci rewanżu.
Każdego dnia mamy więcej zgłoszeń. Nie chcę na razie ujawniać szczegółów. System zaczął się sypać, chociaż nie do wszystkich to jeszcze dotarło
— stwierdził dla „Gazety Wyborczej”.
Roman Giertych wykluczył jednak swoją parlamentarną przyszłość w komisjach śledczych, których powstaniem odgrażają się politycy opozycji. Stwierdził on, że nie może brać udziału w pracach komisji ds. systemu Pegasus, gdyż według niego sam był inwigilowany przez ten system. Nie chce też angażować się w komisję śledczą ds. działań prokuratury, gdyż jak uważa, sam padł jej ofiarą.
Nie sądzę, żeby Tusk chciał, żebym wchodził do jakiejś tego rodzaju komisji, ale zrobię to, co on mi każe
— podsumował polityk KO.
Różne motywacje przyświecają politykom, którzy chcą odgrywać jakąś rolę w życiu publicznym. Jedni angażują się w poczuciu obowiązku, inni z chęci zysku i zdobycia wpływów. Żądza władzy bądź idealizm pchają często ludzi rozmaitej proweniencji do polityki. Jednak chyba najgorszym przypadkiem, który powinien budzić uzasadnione obawy wspólnoty jest ten, gdy ktoś zamierza wejść do polityki z chęci zemsty, odwetu czy wzięcia rewanżu za dawne niepowodzenia.
CZYTAJ TEŻ:
pn/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667571-sluzba-z-checi-odwetu-giertych-zrobie-to-co-tusk-mi-kaze