„Każda partia by straciła wiarygodność, gdyby starała się oszukać suwerena. Jesteśmy dumni, że frekwencja w wyborach była tak wysoka. Werdykt głosujących był jasny i nie można mu się sprzeciwiać. Nie będzie koalicji z PiS-em” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL.
wPolityce.pl: Czy premierem pana marzeń jest Donald Tusk?
Władysław Teofil Bartoszewski: To nie jest kwestia marzeń, tylko pewnej pragmatyki. Mówiłem przed wyborami, że chciałbym, aby premierem był Władysław Kosiniak-Kamysz i trudno, żebym mówił inaczej w ostatnim dniu kampanii wyborczej, popierając szefa innej partii na to stanowisko. Natomiast realia są takie, że PO/KO ma najlepszy wynik ze wszystkich partii opozycyjnych, a pan przewodniczący Donald Tusk dostał w wyborach ponad pół miliona głosów, więcej niż jakikolwiek inny kandydat na posła w całej Polsce. W związku z tym jako szef największej partii opozycyjnej, a za chwilę partii rządzącej i osoba z takim poparciem społecznym, ma pełne prawo domagać się tego, by być premierem. Ja to prawo akceptuję i rozumiem, to jest oczywiste.
Zgadza się, ale Donald Tusk ma też spory elektorat negatywny, zapewne również w elektoratach Trzeciej Drogi i Lewicy.
Wspominałem o tym w telewizji 13 października, natomiast jeśli zdobywa się ponad 500 tys. głosów w wyborach parlamentarnych, to nikt w Polsce nie miał takiego wyniku. Owszem, są tacy, którzy nie popierają Donalda Tuska, ale ma on mandat do bycia premierem. Tak samo nikt nie kwestionował mandatu prezydenta Andrzeja Dudy, mimo że prawie połowa głosujących uważała, że kto inny powinien być prezydentem.
Rozumiem, że PSL poprze ewentualną kandydaturę Donalda Tuska na stanowisko premiera?
Oczywiście, że tak. Będą negocjacje wszystkich liderów partii politycznych, jak podzielić rozmaite stanowiska, to jest również oczywiste. Natomiast premierem będzie Donald Tusk, jeśli tylko będzie chciał – zakładam, że chce.
Generalnie jednak sprawa wygląda tak – premierem będzie ktoś wskazany przez KO, zgadza się?
Zakładam, że to będzie Donald Tusk, bo nie widzę tu kogoś innego.
Może to być też np. Rafał Trzaskowski.
Nie może być premierem ktoś, kto nie jest posłem, to jest fikcja. Moim zdaniem w ogóle jest fikcją, która nie powinna mieć miejsca, a w Polsce to możliwe, że ministrem może być ktoś spoza parlamentu. W takiej Wielkiej Brytanii to w ogóle nie do pomyślenia, a już premier spoza parlamentu… premierem powinien być lider największego ugrupowania, które jest w stanie stworzyć większość parlamentarną.
Nie musi tak być. Premierem może być też ktoś inny, osoba mniej kontrowersyjna, mająca większe zaufanie społeczne niż lider największej formacji mającej tworzyć rząd. Wydaje się, że taką osobą mógłby być Władysław Kosiniak-Kamysz.
Premiera wyznaczy największa partia, która jest w stanie stworzyć większość parlamentarną. Zakładam, że KO wystawi Donalda Tuska i wtedy za nim zagłosujemy.
A czy jest jeszcze jakakolwiek szansa na porozumienie PSL-u z PiS-em? Tu potrzeba byłoby i tak jeszcze paru dodatkowych posłów, ale powiedzmy, że taka oferta zakładałaby, że Władysław Kosiniak-Kamysz zostałby premierem, a PSL dostałby połowę resortów w rządzie. Czy coś takiego w ogóle jest możliwe?
Nie, to nie jest możliwe w żadnej konfiguracji z bardzo prostego powodu – 74,38 proc. wyborców wzięło udział w tych wyborach. Nigdy taka sytuacja nie miała miejsca i ci wyborcy w przeważającej części wskazali, że chcą, by PiS już nie rządziło. To by był ewidentny policzek dla suwerena, gdybyśmy my mówili, że lepiej by to nie suweren decydował, tylko my sobie wykombinowaliśmy coś inaczej. To jest w ogóle niemożliwe. Nie ma żadnych takich rozmów i nie będzie.
Chodzi zatem o to, że w przypadku porozumienia z PiS-em PSL straciłby wiarygodność wśród swoich wyborców?
Każda partia by straciła wiarygodność, gdyby starała się oszukać suwerena. Jesteśmy dumni, że frekwencja w wyborach była tak wysoka. Werdykt głosujących był jasny i nie można mu się sprzeciwiać. Nie będzie koalicji z PiS-em.
Wiadomo, że niemal na pewno będzie rządzić koalicja obecnej opozycji. Pytanie, na ile zgodnie. Znany jest postulat KO i Lewicy ws. Wprowadzenia aborcji na życzenie do 12. tygodnia życia. Już Anna Maria Żukowska z Lewicy zaznacza, że chciałaby wprowadzenia spraw światopoglądowych do umowy koalicyjnej, a PSL jest przeciw. I jak ten problem rozwiązać?
Dla mnie wiążąca jest wypowiedź mojego szefa, prezesa PSL-u Władysława Kosiniaka-Kamysza, który poprowadził nas do bardzo zwycięskiej kampanii wbrew temu, co niektórzy ludzie mówili – pojawiały się głosy, że pogrzebał ruch ludowy. Ogłoszenie naszej śmierci okazało się przedwczesne. Władysław Kosiniak-Kamysz mówił jasno, że spraw światopoglądowych nie będzie w porozumieniu między trzema formacjami, które stworzą rząd.
To szybko PSL idzie na kurs kolizyjny z koalicjantem z Lewicy. Według wspomnianej poseł Żukowskiej to kwestie merytoryczne, a nie światopoglądowe i powinny znaleźć się w umowie koalicyjnej.
Myśmy się porozumieli z Polska 2050 przed wyborami, że my chcemy zrobić referendum ws. aborcji. Tak się dziwnie składa, że niektórzy, którzy promują tę propozycję nt. przerywania ciąży bez żadnych ograniczeń do 12. tygodnia życia, nie chcą referendum. Podejrzewam, że boją się jego wyniku, bo przypuszczam, że jego wynik byłby taki, że naród zagłosowałby za powrotem do tzw. kompromisu aborcyjnego. W PSL-u jest pełna swoboda w głosowaniach dotyczących spraw światopoglądowych. To nie są kwestie, które powinny być polityczne.
Czy PSL stworzy wspólny klub z Polską 2050, czy nie?
Miała być prowadzona dyskusja na ten temat między obydwoma liderami. Nie wiem, czy już się odbyła.
Którymi resortami w przyszłym rządzie jest zainteresowany PSL?
Tradycyjnie my zawsze jesteśmy oczywiście zainteresowani rolnictwem, ale również gospodarką i ministerstwem rozwoju, bo my jesteśmy w tej chwili de facto partią drobnych przedsiębiorców, zatem to dla nas bardzo istotne. To jednak jest przedmiot negocjacji, o tym decydują władze PSL-u, do których ja nie należę.
Marek Sawicki mógłby być ponownie ministrem rolnictwa?
Marek Sawicki byłby świetnym ministrem rolnictwa, ale Marek sugerował, że może należy dopuścić do rządzenia młodszych ludzi. To jest jednak jego decyzja i władz partii.
Pojawiały się w mediach informacje, że ministerstwo edukacji mogłoby przypaść Lewicy. Co pan sadzi o takim scenariuszu?
Nie ja układam podział tek. To jest uzgadniane przez liderów partii politycznych, a na końcu o tym decyduje premier.
To jest oczywiste, pytam jednak, co pan uważa o takim wariancie. Czy to dobry pomysł, by to Lewicy przypadł resort edukacji?
Uważam, że nie ma znaczenia to, która formacja wysunie ministra edukacji pod warunkiem, że nie będzie to PiS.
Nie ma to znaczenia? Chyba jednak jest istotne, czy ministrem edukacji np. zostanie ktoś o poglądach bardziej konserwatywnych, czy też o lewicowych.
Byłem na debacie z prezesem ZNP, gdzie były też posłanki Lewicy i KO. Mieliśmy podobne podejście do tego, co należy zrobić w edukacji. Jestem zatem zdania, że to nie ma najmniejszego znaczenia, kto będzie ministrem edukacji. Damy sobie z tym radę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667316-nasz-wywiadbartoszewski-zakladam-ze-tusk-bedzie-premierem