„Wczoraj Manfred Weber coś mówił, że teraz będzie w Polsce praworządność. Tyle że nie wiem, skąd on już wczoraj wiedział, że za Tuska będzie praworządność i że to Tusk utworzy rząd, skoro nawet nie były jeszcze wówczas ogłoszone oficjalne wyniki. Ale zapewne oznacza to, że będą chcieli dać mu w Brukseli jakieś „ciasteczka”. Czy wśród nich znajdą się środki z KPO to nie wiem, ale być może będą też inne polityczne ‘ciasteczka’”- mówi prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS, w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
wPolityce.pl: „Składam tu, w Sopocie, uroczyste przyrzeczenie, że dzień po wyborach pojadę i odblokuję pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i wszyscy to odczujemy” - powiedział lider PO Donald Tusk 27 sierpnia. Czy - trochę żartem, ponieważ już dowiadujemy się, że była to „przenośnia”, choć padły słowa „uroczyste przyrzeczenie” - możemy powiedzieć, że Tusk, zanim jeszcze utworzył rząd, złamał pierwszą obietnicę wyborczą?
Prof. Ryszard Legutko: Wiadomo, że było to takie kampanijne bajdurzenie, zresztą dużo tego było. Zresztą o ile wiem, nie dostał jeszcze misji tworzenia rządu, pan prezydent nie podjął jeszcze decyzji, a zatem nie ma póki co osoby, która miałaby jechać do Brukseli i w tej sprawie rozmawiać.
Jeżeli natomiast doszłoby do stworzenia rządu przez dotychczasową opozycję, to wiadomo, że Komisja w jakiś sposób będzie pomagać. Nie tylko Komisja, cała Unia, co było widac już wczoraj podczas otwarcia sesji PE, kiedy Manfred Weber gratulował Donaldowi Tuskowi, mimo iż przecież jego partia nie wygrała wyborów.
Wiadomo więc, że będą pomagać, ale w zamian za to żądać bezwzględnego posłuszeństwa. I to posłuszeństwo obecnej opozycji zapewne uzyskają.
Tymczasem słyszymy już od polityków opozycji, że przyrzeczenie dotyczące KPO złożone w sierpniu, było tylko „przenośnią”. A może uzyskanie tych środków wcale nie jest takie łatwe?
Przecież wiadomo, że Donald Tusk i jego koledzy podczas kampanii gadali głupstwa. A ci, którzy głosowali na Tuska, nie będą wcale trzymali go za słowo. Głosowali na niego nie dlatego, że go kochają, tylko dlatego, że zioną nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości. Bo tak naprawdę nie chodziło tu o KPO, lecz o wyładowanie nienawiści do PiS.
Sądzę, że przynajmniej jeszcze przez pewien czas nie będzie raczej jakichś nacisków na Donalda Tuska w tej sprawie, oczywiście jeśli ten rząd powstanie.
Jeśli powstanie i jeśli przetrwa, bo tutaj też możemy chyba spodziewać się różnych sytuacji?
Tak, to dość egzotyczna koalicja. Tam raczej będzie walka o władzę, niż o idee. Platforma Obywatelska nie jest bowiem partią ideową, która miałaby jakieś swoje pryncypia i ich broniła. Może iść z liberałami, zielonymi czy komunistami. Czy z Hołownią, czy z Czarzastym, czy Millerem, bez skrzywienia się.
Najciekawsze będzie to, kto będzie czym kierował. Tutaj rzeczywiście może dojść do sporów, bo przywódcy tych partii wszyscy mają swoje plany. Donald Tusk - „mąż opatrznościowy” opozycji, przysłany do Polski przez Brukselę. Kosiniak-Kamysz, który został właściwie wyłoniony z niebytu, a teraz jawi się w zasadzie jako kolejny „mąż opatrznościowy”. Hołownia, nad którego polityczną „trumną” wznoszono już „modły”, a w wyborach, proszę bardzo, zdobył 15 proc. i poczuł się jak młody bóg. I oczywiście Lewica, która chciałaby też wiele zrobić i wreszcie się odkuć. Sporo tu więc pola do konfliktów, Polska na tym raczej, niestety, nie skorzysta.
Czy po ewentualnej zmianie rządu rzeczywiście możemy spodziewać się jednak wypłaty środków z KPO, nawet jeśli nie tak szybko, jak w sierpniu deklarował Donald Tusk? A jeśli nie - to czy ktokolwiek w Polsce będzie chciał to weryfikować?
Przez długi czas będą zapewne organizować jakieś „igrzyska” w rodzaju różnych komisji ds. badania nadużyć, próby jakiegoś pociągania polityków PiS-u do odpowiedzialności, z czego nic nie wyniknie, tak jak z podobnych przedsięwzięć po 2007 r., jednak oni nadal będą to ciągnąć, będą zapewne próbowali pozaprawnie ingerować w instytucje, takie jak Trybunał Konstytucyjny czy Rada Mediów Narodowych. Ale to będzie raczej robione tylko po to, aby dać elektoratowi poczucie, że coś się dzieje. Nie wierzę bowiem, że oni potrafią rządzić Polską i rządzić z pożytkiem dla Polski.
I czy po ewentualnej desygnacji przez prezydenta Donald Tusk rzeczywiście natychmiast przywiezie z Brukseli pieniądze z KPO?
KPO jest akurat kwestią bardziej polityczną niż ekonomiczną. A wczoraj wspomniany już Manfred Weber coś mówił, że teraz będzie w Polsce praworządność. Tyle że nie wiem, skąd on już wczoraj wiedział, że za Tuska będzie praworządność i że to Tusk utworzy rząd, skoro nawet nie były jeszcze wówczas ogłoszone oficjalne wyniki? Ale zapewne oznacza to, że będą chcieli dać mu w Brukseli jakieś „ciasteczka”. Czy wśród nich znajdą się środki z KPO to nie wiem, ale być może będą też inne polityczne „ciasteczka”
Na razie jednak wciąż czekamy na decyzję prezydenta, a później na decyzję Sejmu?
Póki co trzeba rzeczywiście zaczekać. Krok pierwszy, krok drugi - zobaczymy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/667146-legutko-w-ue-pewnie-zechca-dac-tuskowi-jakies-ciasteczka