Już za chwilę z powodu wyborów do Sejmu i Senatu na całym terytorium Polski zostanie na niemal dwa 2 dni zaprowadzona cenzura, zwana ciszą wyborczą. Każdemu kto złamie cenzorskie zapisy grozi nawet 1 mln złotych grzywny.
Jakie to szczęście, że mamy skromniutką demokrację i mało kogo wybieramy, więc cenzura zwana ciszą wyborczą będzie obowiązywała w Polsce w tym roku tylko przez 2 dni. Za to w przyszłym aż przez 4, bo odbędą się wybory samorządowe i do Parlamentu Europejskiego. Te ostanie w szczególności pokażą idiotyzm przepisów o ciszy wyborczej. Głosowania odbywać się będą w Europie od czwartku 6 czerwca 2024 do niedzieli 9. Tak więc, jak w dzień święty do urn pójdziemy, to będziemy znać już wyniki w innych krajach - np. w Holandii. I żadne prawo nie zabroni informowania kto tam wygrał i radosnego obwieszczania tego, bądź snucia rozważań o głupocie Holendrów i straszenia populizmem.
Zresztą i teraz to groteskowa fikcja jest. W niedzielę wyborczą nadal z plakatów będzie się Śmiszek wdzięczył, ani nikt nie usunie tekstów i nagrań z Internetu. Mam nadzieję, że i ta wypowiedź pisemna powisi sobie chociaż do niedzieli
Pomyślmy jakie to szczęście, że nie żyjemy w Ameryce. Tamtejsza ludność głosuje średnio 6 razy w roku. Co 2 lata Izba Reprezentantów, wedle różnych kadencji Senat, prezydent, gubernatorzy, legislatury stanowe, w różnych terminach władze miast i hrabstw, szeryfowie, prokuratorzy, kuratorzy, rady szkół, partyjni kandydaci w prawyborach etc. Do tego referenda, plebiscyty lokalne, czy stanowe itd. Tam to dopiero można by brawurowo wdrażać cenzurę. Tam by dopiero specjaliści od wyciszenia i spokojnej, pogłębionej refleksji mogliby się wyżyć.
Cisza wyborcza to nie jest żadna uniwersalna zasada. Prócz Stanów Zjednoczonych nie obowiązuje m.in. w Wielkiej Brytanii, w Danii, Finlandii, Irlandii, Estonii, Portugalii, Słowacji, Szwecji, Austrii, Holandii, Belgii, Niemczech, czy na Cyprze. Tam nikt nie potrzebuje ciszy, spokoju, kilkudziesięciu godzin jak Żakowski na głęboki namysł.
Tylko media mogą skończyć z tymi cenzorskimi bzdurami. Przed tymi wyborami już za późno, ale do kwietniowych samorządowych jest jeszcze dość czasu, by wymusić zmiany legislacyjne, a jeśli nie uda się tego zrobić, to na umówienie się, że solidarnie cisza wyborcza zostanie złamana. Wystarczy trochę odwagi. Niech oskarżą media, niech ciągają po sądach, będzie co relacjonować i wykazywać jak idiotyczne są przepisy o cenzurze wyborczej.
Same wybory mogłyby być okresem wielkich dla mediów żniw, a są dniami wielkiej nudy i finansowych strat. Trwające kilkanaście godzin godzin wybory, to jedno z najbardziej pasjonujących wydarzeń jakie można relacjonować. Widać to szczególnie z wyborczych transmisji w Stanach Zjednoczonych. One przyciągają uwagę, wbijają w fotel jak najlepszy film, albo transmisja zawodów sportowych. Niech więc media pokazują to tak, jak wyścigi kolarskie, Formułę I, mecz. Niech więc media ściągną miliony ludzi przed ekrany telewizorów, czy komputerów i zarabiają. Kto to wymyślił, że wolno na koniec podać wynik rozgrywek, a nie wolno relacjonować ich przebiegu. Co z tego, że po zawodach zostaną zaproszeni eksperci i będą się wymądrzali. Dajcie mi nazwiska, a ja wam dziś dokładnie rozpiszę który co powie. Że niby brak ciszy wyborczej, agitacja do ostatniej chwili, relacjonowanie wyścigu mogą wpłynąć na wynik wyborczy? No mogą, no i co z tego. Co niby złego w tym?
W niedzielę z ekranów będzie wiało bezbrzeżną nudą. W telewizorze pokażą, że właśnie zagłosował prezydent Andrzej Duda, a pani prezydentowa kwiaty od komisji dostaje. Będą obrazki z premierem Mateuszem Morawieckim, prezesem Jarosławem Kaczyńskim i domniemanym wodzem opozycji Donaldem Tuskiem. Zobaczymy jak luzackim krokiem konferansjera za zasłonkę Szymon Hołownia idzie. Nikt tak jak on dramatycznie nie odegra sceny wrzucania kartki do urny. Zastygnie do zdjęć, w majestat się wzbije jak sam sir Laurence Olivier w Hamleta się wcielający.
Nie ma nic ciekawego w obrazku pokazującym jak się Kosiniak-Kamysz, czy marszałek Elżbieta Witek po wyjściu zza kotary uśmiechają. (Pań z opozycji w przykładach specjalnie nie wymieniam. Pomijam je, bo prawie wszystkie noszą podwójne nazwiska, zapamiętać nie mogę i mylą mi się ciągle). Czy ktoś to naprawdę przeżywa, że jakaś minister z rodziną głosować przyszła? Co za nudziarstwo. Ile dziesięcioleci można pokazywać te same scenki. Zamiast tego moglibyśmy śledzić jak się czołówka peletonu zmienia, albo kto ile ma przewagi nad grupą pościgową i pasjonować się tym kto może teraz pozycję na podium ma, a kto może w ogóle punktowanego miejsca nie zająć, albo się do mety nie dowlecze. Będziemy za to zachowywać się śmiesznie i rozsyłać po mediach społecznościowych teksty, że na bazarku kaczka po czterdzieści, a ryży ryż tanieje.
Nie wolno mówić jaka jest frekwencja, ani jakie są wyniki. Ale jak się pokaże głosującego Borysa Budkę, to podaje się informację o frekwencji: co najmniej jedna osoba zagłosowała w okręgu takim a takim. Jak już sobie tego kandydata Budkę obejrzymy, to właściwie wiemy, że kandydat Budka co najmniej jeden głos otrzymał. Wolno powiedzieć, że właśnie na kandydata Budkę oddano głos, czy nie wolno? A niby na jakiego kandydata kandydat Budka głosował, hę? Wróć, to zły przykład - kandydat Budka mógł się pomylić, więc nie wiadomo czy głos na kandydata Budkę oddał.
Ja dobrze znam te wszystkie argumenty za cenzurą wyborczą. Że Polacy potrzebują spokoju, ciszy dla rozważań, że przyszedł czas na uspokojenie. Przed laty cenzurę na wybory zaprowadzano pod wpływem śniętej Unii Demokratycznej, znawców świata i Europy z Gazety Wyborczej. Nadęte, pompatyczne środowisko wzniosłej inteligencji wymyśliło wtedy potrzebę ciszy, namysłu, pogłębionej refleksji, uspokojenia myśli, wystudzenia emocji. Bo się motłoch gotuje, więc wystygnąć musi. No i to bredzenie że Polacy to tamto, potrzebują wypocząć od wyborczego zgiełku. A prosty lud uznał, że się nie zna na demokracji, że się dopiero jej uczy, więc skoro Żakowski mówi, że trzeba się od piątku w nocy do niedzielnego wieczora namyślać, może w medytacjach pogrążyć, to nie pozostaje nic innego jak tylko poleceń mędrca posłuchać.
Ciociu sejmowa i ty ciotko gazetowa Dominiko Wielowiejska, wiecznie wydzierająca się sejmowa jędzo, ulizany partyjny młodzieńcze i ty zatroskany urzędniku z Państwowej Komisji Wyborczej. Jeśli potrzebujesz spokoju i ciszy, to włącz sobie na YouTubie kanał transmitujący życie rybek w akwarium, albo z gniazda bekasów, czy w telewizorze program o peklowaniu mięsa. Zaparz sobie wiadro melisy, wsadź nogi w miednicę z ciepłą wodą, nakryj główkę wilgotnym ręcznikiem frotte, pochyl się nad garnkiem z rumiankiem i sobie inhaluj. Albo idź do parku kasztany zbieraj, na grzyby, na ryby, pomidorową ugotuj. Model samochodziku sobie sklej, kolekcję znaczków i widokówek przejrzyj. Zapal sobie kadzidełka, przyjmij sobie pozycję lotosu i tak sobie przez całe wybory tkwij. Szukaj sobie w czeluściach mózgu tej swojej refleksji.
Ja wiem, że nieustannie zalewają upławy myślowe, które ze strumieniem świadomości są mylone i jest ta nieustanna i przemożna potrzeba regulowania, usprawniania wszystkiego i mówienia innym jak żyć. Więc wy dorośli i wolni obywatele nie macie nic do gadania, tylko też musicie się z nudziarzami w refleksji i namyśle pogrążać. Dla własnego dobra musicie się poddać tej trosce, opiekuńczości. W końcu jacyś tam partyjni, polityczni i z mediów mędrcy chyba wiedza lepiej czy chce się odpocząć czy nie. Polaku, jesteś głupszy, bardziej rozedrgany, emocjonalnie nierównoważony i słabszy więc bardziej się męczysz niż Amerykanin, Duńczyk, Anglik, Fin, Słowak, czy Szwed, więc dla własnego dobra musisz trochę w letargu zastygnąć wyciszony jak nieboszczka niegdysiejsza Unia Wolności, albo nawet jak izba zadumy i refleksji, czyli Senat ze swym Grodzkim na czele. Jak myślisz ty głupi obywatelu, co to nie wiesz kiedy i jak odpocząć masz: po co kiedyś w przedszkolach. obowiązkowe drzemki były, hę? Jak ci mówią, że masz spać, to śpij i nie gadaj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666606-uwaga-uwaga-w-polsce-zostaje-zaprowadzona-cenzura