Czeka nas wybór między szaleństwem, poddaństwem i samobójstwem, a rozwojem i siłą, jakich nie było od czasu Jagiellonów.
Bronisław Komorowski powiedziałby, że sprawa jest arcyboleśnie prosta. Kiedy jest pożar, to ogień gaszą strażacy, a nie podpalacze. A nawet wtedy, gdy się jeszcze nie pali, nikt rozumny nie przygotowuje ogniska w stogu siana, bo na pewno się zapali. To są sprawy zdroworozsądkowo oczywiste. Polityka niekoniecznie jest racjonalna, ale dziś i po 15 października 2023 r. polska polityka powinna być wyjątkowo racjonalna.
Oto mamy wojnę Rosji przeciw Ukrainie i nieustanne straszenie Polski rozszerzeniem konfliktu na nasz kraj. Oto mamy wojnę na Bliskim Wschodzie grożącą wielką falą migracji, w tym przedostawaniem się terrorystów na teren Unii Europejskiej. Oto mamy ogromne przyspieszenie w zamienianiu Unii Europejskiej w superpaństwo z niemiecką dominacją, co wprost grozi degradacją Polski do roli peryferyjnego landu. Oto mamy Polskę bardzo szybko się rozwijającą i goniącą najbogatsze państwa, co jest solą w oku tych, którzy z nami konkurują, szczególnie Niemiec. I w takim momencie w Polsce odbywają się wybory parlamentarne.
W takim momencie do władzy wyrywa się opozycja z Platformą Obywatelską i Donaldem Tuskiem na czele, czyli ludzie mający za sobą nie tylko wiele lat resetu z Rosją, ale wręcz budowanie systemowej zależności Polski od Rosji, nawet w domenie tajnych służb. Są wśród nich ludzie bojący się haków i teczek leżących na Łubiance, szczególnie tych dotyczących okoliczności rozdzielania wizyt w Katyniu przed 10 kwietnia 2010 r., rozmów w Moskwie i na molo w Sopocie, rozmów w Smoleńsku w dniu katastrofy i następnych.
Rwą się do władzy ludzie bojący się haków i teczek wschodnioniemieckiej Stasi. Ludzie drżący na myśl o ujawnieniu powiązań ze służbami Niemiec przed 1990 r. oraz służbami PRL. Ludzie od ponad trzydziestu lat całkowicie uzależnieni od berlińskiego ośrodka władzy, gotowi zrobić wszystko, czego ten ośrodek zażąda. Ludzie, którzy bez mrugnięcia okiem podporządkują się każdej decyzji o „ubogaceniu” Polski dziesiątkami tysięcy nielegalnych imigrantów. Ludzie aprobujący każdą formę złamania i zmiany traktatów unijnych, co będzie skutkować utratą przez Polskę suwerenności i znaczącym ograniczeniem niepodległości.
Ci rwący się do władzy są jak piromani bawiący się odbezpieczonym granatem i robiącymi grilla przy pomocy miotaczy ognia.
Gotowi ulec na całej linii w sprawie przymusowej relokacji. Gotowi nałożyć na Polaków każdą daninę, jakiej Berlin od nich zażąda. Gotowi zlikwidować wszelkie zdobycze socjalne, jeśli wzmacniają one Polaków wobec Niemców i innych narodów. Gotowi podnieść wiek emerytalny, tłumacząc to potrzebami rynku pracy i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, ale właściwie dlatego, żeby pracujący w Polsce cudzoziemcy odpłynęli na inne rynki, gdzie są potrzebni. Rwą się do władzy w czasie wciąż trwającej i nadal śmiertelnie niebezpiecznej dla Polski wojny za naszą wschodnią granicą, wobec której są bezradni, a kluczowe decyzje chcą scedować na inne rządy oraz międzynarodowe organizacje. W czasie przeprowadzania gigantycznego oszustwa, jakim jest zmiana ustroju Unii Europejskiej i miejsca Polski w niej. W momencie, gdy sukcesy Polski próbuje się wielorako ograniczyć, utrudnić, a wręcz wysadzić w powietrze. W czasie, gdy Polska buduje taką siłę wojskową, z którą muszą się liczyć wszyscy, a wielu za wszelką cenę nie chce dopuścić do zakończenia tego wielkiego przedsięwzięcia. W momencie, gdy Polska tworzy infrastrukturę kluczową dla bezpieczeństwa całej Europy Środkowej (z Centralnym Portem Komunikacyjnym na czele).
Ci, którzy rwą się do władzy w przeszłości Polskę wielowymiarowo ograniczali, stopowali, a wręcz rozmontowywali – od sfery obronności przez usługi publiczne po majątek narodowy. Dopuszczenie tych ludzi do władzy to z jednej strony samobójstwo, a z drugiej – szaleństwo. Polska nie miała równie wielkich osiągnięć od czasów Jagiellonów, ale zamiast dumy uruchamia to procesy, jakie znamy z ostatniego ćwierćwiecza XVIII wieku. Procesy podporządkowania i poddaństwa, knucia przeciw własnemu państwa i sprzedawania się w ramach współczesnej formy jurgieltu. Czy ktoś rozumny może chcieć szaleństwa i samobójstwa Polski i Polaków? Możliwość otrzymywania jurgieltu zawsze jest ograniczona do niewielu, a cierpi na tym cały naród. A Polska nie będzie z tego miała kompletnie nic.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666528-rwa-sie-do-wladzy-ludzie-bojacy-sie-hakow-i-teczek