Apelowanie do wojska wprost wynika z wcześniejszych prób usunięcia demokratycznie powołanego rządu i prezydenta niedemokratycznymi metodami.
Wygląda na to, że Donald Tusk namawiał do buntu w wojsku, podczas gdy przekonywał, że odwrotnie. Mówił:
„To wszystko [złożenie wniosków o wypowiedzenie stosunku służbowego przez generałów Rajmunda Andrzejczaka i Tomasza Piotrowskiego] dzieje się w sytuacji, kiedy trwa wojna za naszą wschodnią granicą, a na Bliskim Wschodzie narasta konflikt, który może lada godzina zmienić się w konflikt globalny. Szczególnym kontekstem dla tej sytuacji jest fakt, że za sto godzin odbędą się w naszym kraju wybory parlamentarne. Jak nigdy w ostatnich latach potrzebujemy poczucia stabilności i bezpieczeństwa”.
Takie występy (wyskoki) jak Tuska nie umacniają poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa, tylko je niszczą. Tym bardziej że nie doszło do dymisji, ogłoszonej przez przewodniczącego PO, jeszcze 10 wysokich oficerów Dowództwa Generalnego. Tusk nawijał makaron na uszy, jakoby „wszyscy w Polsce rozumieli powody, dla których tak wielu żołnierzy, oficerów i generałów ma dosyć sytuacji, jaka zapanowała w ostatnich latach, a szczególnie miesiącach, w relacjach między partyjną władzą a Wojskiem Polskim”. Szkoda, że sam Tusk nie rozumie, że wojsko działa na rozkaz i nie miesza się w politykę, bo inaczej grożą różnego rodzaju pucze.
Warto cytować artykuł 26. konstytucji, że „siły zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli”, tylko trzeba poważnie traktować tę podległość. Wojskowi nie mogą polemizować ze swoimi cywilnymi zwierzchnikami, tym bardziej publicznie, mogą tylko drogą służbową przekazać odpowiednie raporty. Wojsko to nie jest klub dyskusyjny, tylko służba, i to ściśle zhierarchizowana.
Każde polityczne usamodzielnienie się wojska jest w demokracji niedopuszczalne. Od polityki są w wojsku i dla wojska minister obrony narodowej oraz zwierzchnik sił zbrojnych. Dlatego niedopuszczalne jest publiczne zwracanie się wojskowych do społeczeństwa, tym bardziej czynnych dowódców. Jeszcze gorsze jest podważanie politycznych kompetencji cywilnych zwierzchników.
W historii III RP doszło już do sytuacji, gdy wojskowi próbowali ustawiać, a nawet dymisjonować swoich cywilnych zwierzchników. To tzw. obiad drawski z 30 września 1994 r. I jest to najbardziej wstydliwe oraz łamiące wszelkie standardy wydarzenie dotyczące wojska i państwa po 1989 r. Wtedy na poligonie drawskim, podczas kursu metodyczno-szkoleniowego najwyższej kadry dowódczej Sił Zbrojnych RP (dowódców okręgów wojskowych i rodzajów Sił Zbrojnych), ówczesny prezydent Lech Wałęsa podpuścił generałów, żeby krytykowali ministra obrony Piotra Kołodziejczyka. A gdy gen. Tadeusz Wilecki, wtedy szef Sztabu Generalnego, zaproponował, aby sprawę rozstrzygnąć na miejscu, Lech Wałęsa zarządził głosowanie, kto jest za ministrem, a kto przeciw.
Wszyscy wojskowi, poza dwoma, byli w Drawsku przeciwko ministrowi. Pod naciskiem prezydenta i wbrew opinii Komisji Obrony Narodowej 12 listopada 1994 r. ówczesny premier Waldemar Pawlak odwołał ministra Piotra Kołodziejczyka. To był rodzaj puczu generałów. A warto pamiętać, że działo się to jeszcze przed wstąpieniem Polski do NATO, gdy przeciwnicy członkostwa kwestionowali cywilną kontrolę nad armią. Podobne wydarzenie nigdy nie powinno się powtórzyć. Wojskowi powinni wiedzieć, co robić w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa Polski. I powinni działać. W żadnym wypadku nie powinni natomiast zastępować swoich politycznych zwierzchników i z nimi polemizować. Nie mogą być też uczestnikami, choćby nieświadomymi, działań mających np. obalić ministra obrony.
Do wojska Donald Tusk nie zwracał się w kontekście buntu czy puczu, ale poza wojskiem jak najbardziej, najczęściej wykorzystując „ulicę”. Chcąc obalić rząd. Najważniejsza próba obalenia rządu poprzez „ulicę” zdarzyła się w grudniu 2016 r. Ważnym elementem scenariusza obalenia władzy była obecność Tuska 17 grudnia 2016 r. we Wrocławiu. Formalnie przyleciał on na zakończenie funkcjonowania Wrocławia w roli Europejskiej Stolicy Kultury. Tusk powiedział wtedy:
„Po wydarzeniach w Sejmie i na ulicach Warszawy, mając w osobistej pamięci, co znaczą grudnie w naszej historii, apeluję do tych, którzy realnie sprawują władzę w naszym kraju, apeluję o respekt i szacunek wobec ludzi, wobec zasad i wartości konstytucyjnych, ustalonych procedur i dobrych obyczajów”.
Sam oczywiście tego nie respektował. Był gotów stanąć na czele „obrońców demokracji” i doprowadzić zbuntowany tłum nawet do ataku na najważniejsze instytucje państwa.
19 listopada 2017 r. Tusk na Twitterze napisał:
„Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawisłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie”.
Wtedy „ulicy” nie udało się jednak Tuskowi zmobilizować. 10 listopada 2018 r. podczas Igrzysk Wolności w Łodzi Donald Tusk mówił:
„Listopad to dla Polaków niebezpieczna pora. Może dlatego warto, czcząc dzisiaj bohaterów naszej niepodległości, dziś i jutro, pomyśleć już o tym, co zdarzy się wiosną. Wszak maj to dla Polaków błogi raj. (…) Spróbujcie w maju, wiosną pokazać, że wiosna może być wasza, nasza, polska”.
Znowu zamarzył mu się przewrót?
19 grudnia 2021 r., podczas wiecu na rzecz telewizji TVN, Donald Tusk przywołał wiersz noblisty Czesława Miłosza „Który skrzywdziłeś” (z 1950 r., a opublikowanego już na emigracji – w 1953 r.) i zaznaczył, że adresuje go do prezydenta Andrzeja Dudy. Użył słów Miłosza, żeby nie odpowiadać za podżeganie do przestępstwa, ale zaproponowane przez Tuska rozwiązanie kwestii prezydenta było ekstremalne: „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”. To była i groźba, i propozycja klasycznego zamachu stanu. Cel był oczywisty – usunięcie głowy państwa wszelkimi środkami.
Apelowanie do wojska wprost wynika z wcześniejszych prób usunięcia demokratycznie powołanego rządu i prezydenta absolutnie niedemokratycznymi metodami. I nic dziwnego: zdeklarowani „demokraci” najczęściej dokonują zamachów na demokrację. Bo w istocie demokracji nie chcą, a jej zasad nie przestrzegają. W październiku 2023 r. od wyborców zależy, czy miłośnik puczu jako wyższej formy demokracji będzie jeszcze zatruwał polską politykę i zatruwał umysły Polaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666270-pucz-takze-wojskowy-uwaza-tusk-za-wyzsza-forme-demokracji