Jakże wielką nadzieję Niemcy pokładają w polskich wyborach. Od lat marzą o zastąpieniu Prawa i sprawiedliwości partią Tuska. Aby je spełnić, gotowi są zrobić wiele. Posunęli się nawet do wykorzystania Vołodymyra Zełenskiego, by zagrać przeciwko Polsce. Czarny PR robią nam na świecie od dawna. Doskonale kontrolują też nasze konflikty wewnętrzne. Wszystko po to, by przyspieszyć realizację unijnego superpaństwa. O tym, jak bardzo obawiają się trzeciej kadencji PiS, mówią nawet niemieccy wysłannicy.
„Newsweek” wysmażył krwisty, przedwyborczy numer, ociekający toporną agitacją i skrajnym atakiem na Zjednoczoną Prawicę. Artyści, społecznicy, aktywiści, socjologowie i dziennikarze przekonują, jak ważne jest głosowanie na Koalicję Obywatelską, by odzyskać wolność i demokrację, której rzekomo próżno dziś szukać w naszym kraju. Pośród tej całej histerii, pojawia się także wywiad z niemieckim politologiem Kaiem-Olafem Langiem, którego szokuje obecna postawa Polski wobec Niemiec.
Jeśli PiS znowu będzie rządziło, oznacza to permanentny spór z Niemcami. Niemcy prą do reform UE – widzą w nich możliwość zwiększenia zdolności wspólnoty do działania. Obecny obóz rządzący w Polsce upatruje w tym kolejną ofensywę Berlina, dążącego do hegemonii. (…)
Myślę, że w razie wygranej PiS prowadziłoby bardzo twardą politykę wewnętrzną i zagraniczną. Uznałoby, że ma do tego silny mandat
— przyznaje gorzko Kai-Olaf Lang, ubolewając, że obecne polskie władze nie podejmuje współpracy, choć okazji do niej jest przecież tak wiele. Pojawia się też coś w rodzaju widma groźby:
Kontekst geopolityczny krzyczy wręcz o współpracę polsko-niemiecką. Ale zamiast tego mamy kryzysy i kłótnie. To jest bardzo smutne: im bardziej przydatna byłaby współpraca, tym mniej jej mamy. Obawiam się, że w końcu Niemcy zmęczą się tym wiecznym konfliktem z Polską i doprowadzi to do trwalszego wyobcowania.
Doskonale wiemy, jak bardzo ważne są to wybory, mają znaczenie dla całej Unii Europejskiej. Z innym rządem w Warszawie doszłoby na pewno do nowego otwarcia
— pisze, żywiąc nadzieję, że „jest coraz większa szansa, że jednak dojdzie do zmiany”. Nie kryje też, że Niemcy mocno postawiły na przyciągnięcie relacji z Ukrainą poprzez zbliżenie się do Zełenskiego. Twierdzi, że „po ostatnich perturbacjach wokół importu zboża z Ukrainy i deklaracjach dotyczących wstrzymania eksportu broni traci również swe przywództwo moralne”, a „Niemcy stają się znów kluczowym partnerem Ukrainy”.
Niemiecka buta jest jednak potężna! Kraj, który tak długo wstrzymywał realną pomoc militarną dla Ukrainy śmie dziś napominać Polskę i mówić o utracie „przywództw moralnego”. Lang utyskuje, że z obecnym rządem nie sposób się porozumieć, a przecież trzeba zreformować Unię. Właśnie dlatego Berlinowi tak bardzo zależy na zmianie władzy w Polsce. Z wygraną opozycji pod przywództwem Donalda Tuska wiąże wielkie nadzieje:
Na pewno Niemcy chciałyby wtedy wciągnąć Polskę do debat o przyszłości UE. W dzisiejszym kontekście Niemcy szukają partnerów, szczególnie w Europie Środkowej. Te kraje są ich naturalnymi partnerami. Blisko związane z Niemcami w kwestiach gospodarczych, podobnie jak Niemcy są żywo zainteresowane tym, żeby UE interesowała się Wschodem, a nie tylko Południem. No i wreszcie dla Niemiec kraje takie jak Polska są uzupełnieniem albo wręcz przeciwwagą wobec Francji.
Interes Berlina jest więc jasny. Chce Polski posłusznej, sprawnie wykonującej zadania, nie marudzącej wiecznie o suwerenności i odrębności gospodarczej. Bo plany przekształcenia Unii w superpaństwo są już jawne i konsekwentnie wdrażane. Nie w nim miejsca na silne państwa narodowe, realizujące własny interes narodowy. Olaf Scholz będzie nas „oduczał narodowych egoizmów” i z towarzyszeniem Francji, przejmie dowodzenie nad nową „wspólnotą europejską. Jak podkreśla europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski, forsowana jest właśnie w Brukseli przyspieszona procedura zmiany traktatów:
Proponuje się zmianę metody głosowania w Radzie, tzw. podwójnej większości, likwidację weta w głosowaniu w praktycznie wszystkich sferach, wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego, redukcję liczby komisarzy i ich hierarchizację, nowe unijne podatki na rzecz zasobów własnych dla budżetu, usankcjonowanie zaciągania wspólnego długu, rozszerzenie zakresu działania mechanizmu praworządności. Raport proponuje de facto automatyzację sankcjonowania państw w ramach procedury art. 7 unijnego traktatu. Rodzi się UE, która będzie narzucać i karać, a nie budować konsensus”.**
Niemcy dobrze wiedzą, że na taką Unię zgody Polski nie będzie. Stąd to nerwowe wspieranie Donalda Tuska i ciągłe atakowanie Zjednoczonej Prawicy. Boją się też dalszych kroków ws. reparacji, od których obecny rząd nie zamierza odstąpić. Akcja informacyjna prowadzona jest od ponad roku na całym świecie. A kolei Berlin robi wszystko, by ją storpedować. Wynajęto firmy lobbingowe, by oczernić Polskę. W mediach mamy wysyp tekstów obciążających Polaków winą za zbrodnie popełnione przez Niemcy. Ich historyczna narracja budowana jest na arenie międzynarodowej od dekad. Nie szczędzą na to środków. Obecnie wydają 600 mln euro rocznie promowanie swojego wizerunku na świecie, więc tym bardziej irytuje ich Polska, która upominając się o zadośćuczynienie za zbrodnie wojenne zbrodnie, ten wizerunek psuje.
Aktywność Berlina podczas tej kampanii wyborczej jest więc mocno wzmożona i momentami wręcz irracjonalna. Skoro Olaf Scholz porwał się na pouczanie Polski ws. migracji i wiz, to znak, że desperacka determinacja sięga zenitu. Warto w tym kontekście ostrożnie czytać przekaz kierowany do polskich wyborców przez media z niemieckim kapitałem. Prób podbicia niechęci wobec rządu i przekierowania uwagi niezdecydowanych na opozycję, będzie na ostatniej prostej kampanii jeszcze pewnie wiele. Niezmienne pozostaje jednak pytanie podstawowe: który obóz polityczny zapewni Polsce bezpieczeństwo, suwerenność, wzrost gospodarczy i stabilizację. Obyśmy, w tym ciężkim stanie zagrożenia i wojen, zdołali mądrze ocenić, która partia rozumie nasz interes narodowy i 15 października zagłosować na Polskę!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666263-niemcy-potrzebuja-tuska-do-zgubnej-dla-polski-przebudowy-ue