Prezydent Andrzej Duda mianował wczoraj nowych dowódców sił zbrojnych RP. Powołał nowego Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego oraz Dowódcę Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Szefem Sztabu Generalnego Wojska Polskiego został generał broni Wiesław Kukuła. Dowódcą Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych został generał dywizji Maciej Klisz. Kończy to krótki „kryzys generalski” z polityką w tle.
To dobry moment by przeanalizować dlaczego szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasz Piotrowski złożyli wypowiedzenie stosunku służbowego.
Dziękują gen. Wiesławowi Kukule i gen. dyw. Maciejowi Kliszowi za podjęcie nowych obowiązków, prezydent Duda podkreślił, że biorą na siebie „wielką odpowiedzialność, która pokazuje gotowość do służenia ojczyźnie”. Wskazał, że jest to również gotowość do „podjęcia obowiązku realizacji potrzebnych zmian”.
A zmian - dodajmy - nie da się wprowadzić samoizolując się.
Nie ma zgody na chaos w Wojsku Polskim. W sytuacji, w której dwóch generałów zdecydowało się zdjąć mundur natychmiast zostali powołani ich następcy. Nie ma też zgody na włączanie Wojska Polskiego w kampanię wyborczą
— mówił we wtorek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i te słowa rzucają pewne światło na sprawę. Bez wątpienia tak spektakularna dymisja na kilkadziesiąt godzin przed ciszą wyborczą ma swój polityczny wymiar, jest polityczną demonstracją. I nie ulega wątpliwości, że próbował ją wykorzystać Donald Tusk, opowiadają jakieś fantazje o towarzyszącej temu serii dodatkowych dziesięciu dymisji w wojsku.
Ale czy Tusk ten „pucz” współorganizował czy tylko się podczepiał? Jakie były rzeczywiste przyczyny tych wydarzeń?
Z naszych informacji wynika, że zbliżająca się zmiana na tych stanowiskach była już dla wszystkich oczywista od pewnego czasu, została jednak odłożona na po okres powyborczy. Generał Andrzejczak i lojalny wobec niego Piotrowski mając tego świadomość spróbowali więc politycznej ucieczki do przodu. Uznali, że taka hałaśliwa dymisja maksymalizuje ich perspektywy w przypadku zwycięstw opozycji.
Zdaniem naszych informatorów, wysoko postawionych w strukturach polskiej armii, główną przyczyną były narastające ambicje generała Andrzejczaka.
W końcu uznał się za równego ministrowi. Powiedzmy szczerze, że było to możliwe dzięki długiemu wsparciu ze strony Pałacu Prezydenckiego. Ale z czasem i Pałac miał już dość tej sytuacji i decyzja o zmianie dojrzała. Wtedy zdecydował się odejść, mając głowie zbliżające się wybory
— słyszymy.
Nasi informatorzy wskazują na coraz częstsze ekstrawagancje w postawie generała Andrzejczaka. Ciężko było o codzienną, roboczą współpracę z wiceministrami obrony narodowej, a bez tego trudno mówić o skutecznym wdrażaniu trudnych reform, implementacji nowego sprzętu. Coraz częściej pojawiały się za, także na szerszych forach, wątpliwej jakości geopolityczne przemyślenia, mówiło się o jego aktywności w świecie „geopolityków”.
Strategia, która miała powstać nie powstała, mieliśmy za to szefa sztabu-publicystę
— ocenia jeden z naszych rozmówców. Dodaje, że rodziło to duże problemy bo często zamiast rozwiązywania problemów, wykorzystania dostępnych, realnych opcji i zasobów, snuto w sztabie wizje jakiejś idealnej armii gdzie wszystko jest takie jak w książkach geopolityków.
Rodziło to wszystko, w jego opinii, narastające wrażenie braku powagi w sztabie generalnym.
Dostrzeżono to z czasem także w Pałacu Prezydenckim, choć po kryzysie związanym ze znalezieniem rosyjskiej rakiety, to właśnie wsparcie ze strony tego ośrodka wpływu na armię uratowało posady generałów.
I to pomimo uznanej za skandaliczną w kontekście polemiki z cywilnym kierownictwem resortu „odezwy” generała Piotrowskiego.
Generał Andrzejczak błędnie uznał wtedy, że skoro prezydent go lubi i wspiera to nie jest już podległy MON. To nie mogło zadziałać i także w Pałacu Prezydenckim doszli do takiego wniosku
— słyszymy.
Jak twierdzą nasi informatorzy, wyczuwając to generał Andrzejczak już od czerwca miał mówić w kręgach wojskowych, że chce rzucić papierami przed wyborami.
Co ważne, słyszymy, widać iż Tusk nie ma dobrego rozeznania w sprawach wojska. Gdyby miał, nigdy by nie snuł wizji masowych dymisji w wojsku.
Każdy znający sprawy wojska wie, że generał Andrzejczak ma tylko jednego bliskiego współpracownika - właśnie generała Piotrowskiego. Poza tym był dość oderwany od „mas oficerskich”
— stwierdza jeden z naszych rozmówców.
Czy te perturbacje nie zaszkodzą armii, nie rozchwieją jej?
Odwrotnie. To przesilenie uspokoi sytuację. Znika źródło napięć jakim były od pewnego czasu ambicje generała Andrzejczaka i duża trudność w zbudowaniu współpracy z MON, a od pewnego czasu i prezydentem
— notuję.
Tym bardziej, że jak podkreślają wszyscy nasi rozmówcy, nominacje na zwolnione miejsca generałów Kukuły i Klisza, znanych z dobrego „leadershipu” i twardego stąpania po ziemi, wojsko odebrało bardzo pozytywnie.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666156-andrzejczak-uznal-sie-za-rownego-ministrowi