Jak każdy wie, gdyby Pan Tusk miał wrócić do władzy jako posłuszne dziecko Brukseli, zgodziłby się z miejsca na unijny plan przyjęcia imigrantów. Ilu to będzie? W tej chwili UE oczekuje kilkadziesiąt tysięcy. Ale według, zapewne zaniżonych danych Eurostat, należałoby przyjąć 2,4 miliony imigrantów do roku 2030 i 71 milionów do roku 2080. ONZ podaje, poza tym, iż do roku 2050 aż 82 proc. wzrostu demograficznego w krajach rozwiniętych pochodziłoby z imigracji!
To co się nie udało muzułmanom ani w 732 r., kiedy Charles Martel ich zatrzymał pod Tours, ani w 1683 r., kiedy Król Sobieski ich zwyciężył pod Wiedniem, to teraz stanie się faktem, skutkiem kapitulacji władz brukselskich i ich sług!
Jesteśmy dopiero na początku tej drogi. Ale już widać namacalnie katastrofalne konsekwencje tej polityki. To jest bardzo jasne na przykładzie Francji. Kraj przyjął w 2021 r. 246 000 imigrantów i 320 000 w 2022 r. Jest ich teraz we Francji 7 milionów, czyli ponad 10 proc. ludności, ale należy dodać drugie tyle - dzieci imigrantów pierwszego pokolenia. Bruno Tertais, zastępca dyrektora Fundacji Badan Strategicznych, twierdzi skądinąd, że w 2022 r. 75 proc. wzrostu ludności we Francji pochodzi z imigracji. Aliści fala się spotęguje nie tylko nową imigracją lecz faktem, iż muzułmanie mają więcej dzieci niż rdzenni Francuzi. W 2022 r. 22 proc. imion nadawanych we Francji noworodkom były imionami arabskimi! Według niektórych prognoz już w połowie stulecia ludność muzułmańska we Francji będzie stanowiła większość.
Jakie są już dziś konsekwencje we Francji? Czy przyjęcie przybyszów przynosi zyski, jak twierdzą niektórzy? Otóż ekonomista Benoit Perrin wyliczył, iż imigracja daje Francji zysk (pewna część pracuje i płaci podatki) circa 116 miliardów euro, ale kosztuje 170 miliardów rocznie (z powodu różnych świadczeń socjalnych i medycznych). To znaczy, że „mamy z powodu imigracji deficyt 54 miliardów euro rocznie”.
Ale koszty niematerialne są jeszcze bardziej dramatyczne. Większość muzułmańskich przybyszów nie jest w stanie i nie chce się asymilować, ani nawet integrować. Mieszkają więc razem, okupując w szybkim tempie całe dzielnice wielkich miast, czy wręcz miasta w praktyce, jak Roubaix (100 000) czy Trappes (35 000). Tam już wszystko jest urządzone po muzułmańsku, stroje (szczególnie kobiet), jedzenie, meczety, arabskie zwyczaje. Ludzie nie słyszą już dzwonów z kościoła tylko apele z meczetu. Powoli to są dzielnice i miasta, gdzie nie ma żadnego bezpieczeństwa i gdzie policja czy nawet straż pożarna wahają się wejść.
Istotnie, te siedliska muzułmańskie, gdzie młodzież z trudem znajduje pracę, są opanowane przez handel narkotykami i walki między gangami. W każdym tygodniu są strzelaniny i nie tylko w dzielnicach arabskich, ale w centrum miast jak ostatnio w Marsylii, gdzie kule trafiają niekiedy ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z gangami. Dziś już w wielu dzielnicach peryferyjnych wielkich miast nie ma żadnego poczucia (i rzeczywistości) bezpieczeństwa. Skądinąd ludzie pochodzenia imigracyjnego (circa 15 proc. ludności) popełniają 50 proc. wszystkich przestępstw w kraju.
Wpływ polityczny imigracji daje się również coraz bardziej w znaki, gdyż ¾ muzułmanów głosuje na francuską ultra-lewicę, jak widzieliśmy podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
Jak dalej pójdzie, jeżeli będziemy wciąż przyjmować ukazy brukselskie, to bardzo szybko już tożsamość francuska przestanie istnieć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zwolennicy imigracji szermują hasłami humanitarnymi, aby zachęcać do przyjęcia islamskich imigrantów. W rzeczywistości sprzyjać imigracji jest aktem wybitnie antyhumanitarnym. Zostać wyrwanym z własnych korzeni nie jest dla emigranta żadnym powodem do radości. Tym bardziej, jeżeli to znaczy być wyobcowanym w innym kraju, często bezrobotnym, wepchniętym do świata narkotyków, do gangów i do przestępstw. Ciągnąc tych ludzi z krajów arabskich to znaczy skazać ich (w ogromnej większości wypadków) na nieszczęście. W dodatku to jest kara śmierci na kraje skąd przychodzą i które - pozbawione swej ludności bardziej prężnej - tracą możliwości jakiegokolwiek rozwoju! A więc to nie jest dobre ani dla imigrantów samych, ani dla ich krajów pochodzenia ani dla obywateli krajów docelowych, którzy muszą żyć w niebezpieczeństwie i ryzykują utratą własnej tożsamości. Imigracja jest operacją lose-lose. Pozytywna jest tylko dla mafii, która robi miliardy zysków ciągając tych biednych ludzi.
Postawa humanitarna zaś polega na szanowaniu tożsamości wszystkich, tam gdzie się znajdują. Potrzebna jest nam tożsamość arabska w krajach arabskich, jak i tożsamość francuska we Francji czy tożsamość polska w Polsce! Humanitarna polityka polegałaby na tym, aby kraje bogate utworzyły wielki fundusz (na wzór planu Marshalla), aby sfinansować rozwój krajów skąd ludzie emigrują. Wszyscy by na tym zyskali z wyjątkiem mafii, o której była mowa.
Niestety polityka brukselska, wspierana przez Pana Tuska, w dalszym ciągu jest samobójcza. Niech Polacy się zastanowią. Czy już chcą, aby Polska niebawem zaznała sytuację, w której dziś znajduje się Francja? Czy chcą iść w kierunku utraty tożsamości, co nam nieuchronnie grozi, jeżeli mielibyśmy słuchać ludzi typu Tuska? Czy naprawdę Polacy tego pragną?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/666037-tusk-a-migranci-czy-polska-ma-sie-stac-francja-bis
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.