Były momenty zabawne. Joanna Scheuring-Wielgus z Lewicy obiecała budowę 300 (słownie: trzystu) mieszkań na tani wynajem, Krzysztof Maj z Bezpartyjnych Samorządowców chce w spółkach skarbu państwa „dać się wykazać młodym”, a Krzysztof Bosak z Konfederacji po wbiciu sporej ilości szpil w konkurentów podsumowywał, że styl debaty był zły z powodu „wzajemnych przytyków i złośliwości”.
Na szczęście całość pozwala na wyciągnięcie kilku poważnych politycznych wniosków.
Porażka Tuska
Lider PO wyraźnie przystąpił do debaty z precyzyjnym założeniem: wyprowadzić premiera Mateusza Morawieckiego z równowagi, osiągnąć rzutem na taśmę jakieś przełamanie. Linie ataku znane: że Morawiecki był kiedyś jego doradcą, zarzut iż zarabiał kiedyś jako prezes prywatnego banku duże pieniądze (to mają być zbrodnie?), że jest podobno jakoś nienaturalnie „pobudzony i agresywny” (zaskoczył ich chyba refleks szefa rządu). Premier nie dał się sprowokować, celnie oddawał, mówił do Polaków. Na tym tle widzowie zobaczyli starego Tuska, który niczego nie zrozumiał, nie wyciągnął wniosków i pozostaje kuglarzem słów (rządzą rzekomo „tchórze i dziwolągi”). W żadnym momencie nie wyszedł poza personalne ataki i prostackie zaczepki. Tym chciał osiągnąć przełom? Stare sztuczki, które działały może ponad dekadę temu. Dziś polska polityka jest dużo bardziej poważna,konkretna, jest w niej świadomość powagi sytuacji. Tego się nie da ograć grepsami. Jeśli gdzieś było szukać nienaturalnego pobudzenia i agresji to właśnie w wystąpieniach Tuska, zachwyconego faktem, że pojawił się na antenie TVP - polskiej telewizji. Jeśli myśli, że wcześniej go nie było, to bardzo się myli.
Energetyczny Morawiecki
Premier dobrał do debaty dobry ton: był o poziom szybszy niż zwykle, bardziej agresywny i dynamiczny. Wyraźnie zaskoczyło to konkurentów. Zdaniem „wszyscy na jednego - banda Rudego” celnie spuentował oczywiste wrażenie iż wszyscy konkurencji grają wraz z Tuskiem przeciw Prawu i Sprawiedliwości. Najlepsze momenty premiera to te, gdy twardo nazwał Tuska „tchórzem” w kontekście bezpieczeństwa państwa i kiedy wypomniał mu iż był „premierem polskiej biedy”, że ma na koncie płacz matek i cierpienie polskich dzieci. Morawiecki dobrze nakreślił linie podziału między tym, co było za Tuska i może wrócić, a polityką dziś realizowaną. W pamięci wielu widzów zostaną też - wypowiedziane w kontekście debaty o prywatyzacji - słowa premiera iż gdyby opozycja przejęła władzę urządzi wyprzedaże jak w Lidlu - tydzień niemiecki, francuski, itp. Co najważniejsze - wszystko było spójne i z praktyką rządów Prawa i Sprawiedliwości, doświadczeniem Polaków i przekazem kampanii wyborczej.
W sumie dobre podkreślenie programu PiS.
Opozycyjna kampania kłamstw
Z małym wyjątkiem Bezpartyjnych Samorządowców (też nie zawsze) opozycyjnych uczestników debaty łączyło przywiązanie do wymyślonych afer i zwykłych kłamstw. Opowieści o rzekomej aferze wizowej (w rzeczywistości 268 przypadków przyspieszenia miejsce w kolejce po wizy, proceder prowadzony przez prywatne firmy wynajęte za czasów Sikorskiego, wykryty przez służby państwa polskiego, natychmiast przerwany, ukaranie winnych), jakiejś sprzedaży Lotosu (naprawdę wymiana aktywów wymuszona przez Brukselę jako cena za zgodę na budowę multienergetycznego koncernu Orlen, który dziś dzięki temu jest zdolny budować atom i przemysł), jakiegoś masowego wyrębu lasów (tych stale w Polsce przybywa) płynęły jak miliardy z VAT do kieszeni złodziei za czasów Tuska. To pokazuje jak mocno musi obóz polski walczyć o prawdę, jak mało mediów stoi jeszcze po stronie prawdy.
Konfederacja, Lewica, Trzecia Droga, Bezpartyjni Samorządowcy
Krzysztof Bosak miał kilka dobrych momentów (krytyka unijnej polityki migracyjnej), był jak zawsze dobrze przygotowany ale zbyt często sprawiał wrażenie prymusa klasowego pouczającego kolegów o tym jak powinna wyglądać mądra polityka. Powinien był wziąć poprawkę na swój młody wiek, przyjąć mniej pyszny ton, a finalny efekt byłby znacznie lepszy.
Joanna Scheuring-Wielgus mówiła do swoich i kobiet, słusznie uznając, że to okazja na wypromowanie siebie i swojej formacji. Sięgnęła nawet po osobiste doświadczenie utraty męża w wypadku, co część widzów pewnie poruszyło ale u niektórych wywołało niedobre wrażenie. W sumie plan pewnie zrealizowany, urobku większego nie będzie.
Szymon Hołownia w studiu telewizyjnym spędził pół życia, głównie w rozrywce, więc tu po prostu odegrał swoją rolę „nowego w stadzie”, wygłaszając ogólniki o tym, że może być pięknie, a on wie jak to zrobić. Wszystko jednak bardzo rozproszone, bez żadnej wspólnej wizji. Dziś płakał nad koniecznością silnej obrony Polski, nie oddania ani metra polskiej ziemi - ale każdy czuł, że jutro może się rozpłakać nad okrucieństwem państwa, które każe ludziom służyć w wojsku.
Krzysztof Maj wykonał zadanie: tam gdzie mógł odżegnywał się od partyjnej polityki i sporów politycznych wskazując, że są na scenie bezpartyjni samorządowcy. Tym, którzy lubią takie potrawy, mogło zasmakować.
Bez przełomu, straty PO, punkty dla PiS
W sumie debata bez wielkiego przełomu w żadną stronę ale z kilkoma mocnymi punktami zarobionymi przez Mateusza Morawieckiego dla PiS i zostawionym przez Donalda Tuska wrażeniem iż jest politykiem archaicznym, powielającym bez przekonania stare sztuczki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/665979-porazka-tuska-to-wrazenie-trudno-bedzie-zatrzec