Konińska „jedynka” Koalicji Obywatelskiej Michał Kołodziejczak najwyraźniej wyrasta na człowieka Donalda Tuska do „zadań specjalnych”. Tym razem lider AgroUnii pojechał za prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim do Przysuchy. Jak zakończyła się podróż? „Na wjeździe do Przysuchy niemiła niespodzianka” - poinformował Kołodziejczak na Twitterze.
„Pokażemy Kaczyńskiemu”
Wraz z pozycją Michała Kołodziejczaka w Koalicji Obywatelskiej (w ostatnim czasie lider AgroUnii bardzo często pojawia się w pobliżu przewodniczącego PO Donalda Tuska, który najwyraźniej puścił w niepamięć takie „zabawy” Kołodziejczaka, jak rozjeżdżanie traktorem flagi UE), zaczyna rosnąć również jego ego.
Po tym jak prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował, że nie weźmie udziału w debacie, ponieważ już wcześniej miał zaplanowane spotkanie z mieszkańcami Przysuchy, konińska „jedynka” KO, zamiast wspierać lidera PO Donalda Tuska na debacie, postanowiła pojechać za wicepremierem.
Tam jest wtedy moje miejsce. Pokażemy Kaczyńskiemu, że nie ma ucieczki przed niewygodną prawdą
— „odgrażał się” w sobotę Michał Kołodziejczak.
„Niemiła niespodzianka”
Jak zapowiedział kandydat KO do Sejmu, tak zrobił.
W drodze na spotkanie z Kaczyńskim
— obwieścił na Twitterze lider AgroUnii, który całą swoją trasę relacjonował w mediach społecznościowych.
Po trzech godzinach drogi zbliżam się do Przysuchy. Do zwycięstwa!✌️
— wskazał w innym wpisie.
W kolejnym - zarówno na Facebooku, jak i Twitterze, stwierdził, że spotkała go „niemiła niespodzianka”.
Na wjeździe do Przysuchy niemiła niespodzianka. Samochód w którym jadę ja jedzie dalej. Policja zatrzymała samochód do którego wsiadłem w Gnieźnie - tym razem mnie w nim nie było. Przewidzieliśmy to
— napisał.
Ostatecznie Michał Kołodziejczak nie dostał się do budynku, gdzie odbywa się spotkanie prezesa PiS z mieszkańcami. Między kandydatem KO a ochroną miało dojść do przepychanek.
Ciekawe, czy lider AgroUnii, w swoim coraz bardziej rozbuchanym ego zdaje sobie sprawę, że nie jest dla nikogo, a tym bardziej dla prezesa PiS, wielkim zagrożeniem. Chodzi raczej o to, że brak mu argumentów, za to wyspecjalizował się w krzykach, awanturach i dziwacznych happeningach - np. rzucaniem po ulicach owocami pracy grupy społecznej, o której prawa podobno tak twardo walczy. A to z debatą nie ma nic wspólnego.
aja/x, Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/665959-kolodziejczak-pojechal-za-prezesem-pis-do-przysuchy