„Model dochodzenia do władzy przez migrantów to kolejna ślepa uliczka, która doprowadzi do tego, że struktura ludnościowa Europy może się dramatycznie zmienić” - mówiła w rozmowie z portalem wPolityce.pl Elżbieta Rafalska, europosłanka Prawa i Sprawiedliwości, była minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
wPolityce.pl: Wiceszef Komisji Europejskiej Margaritis Schinas stwierdził, że trzeba przyjąć pakiet azylowo-migracyjny zanim Europejczycy pójdą do urn. Mówił, że jeśli się to nie uda, będzie to woda na młyn „wrogów demokracji”. Czy będąc przeciwnikiem tego paktu automatycznie nie jest się w Unii Europejskiej demokratą?
Elżbieta Rafalska: Patrząc na pogląd wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej można odnieść takie – absolutnie mylne i nie mające nic wspólnego z rzeczywistością - wrażenie. Najpierw Niemcy popełniły dramatyczny błąd, którego konsekwencjami chcą dziś obciążyć wszystkie kraje członkowskie, w tym też Polskę, która przecież przyjęła uchodźców z Ukrainy. Oczywiście myślą też o wyborach, ponieważ w krajach, które przyjęły dużo migrantów jak Niemcy, Francja, Szwecja, Włochy, kraje Południa – narasta społeczne niezadowolenie i partie, które są przeciwne kolejnemu przyjmowaniu uchodźców, rosną w siłę. Polityka ta jest realizowana na szkodę państw narodowych.
To pogłębianie kryzysu, jaki powstał w 2015 roku. Chce się stworzyć pozory, że jak to się ubierze w formę rozporządzenia i gdy będzie przymusowa, obligatoryjna relokacja, to w jakiś sposób może rozwiąże to problemy Niemiec lub Francji. Jest to jednak błędny mechanizm. Wiele osób, które wystąpiły dziś podczas debaty w Parlamencie Europejskim również mówiło, że od 2015 roku ten kryzys się nasilił, a nie znaleziono jak dotąd jakiegoś sensownego rozwiązania. Napędza się tylko działalność przestępczą tych, którzy żerują na migrantach, wzrasta handel ludźmi. To tylko napędza błędne koło, a Komisja Europejska w ten młyn błędnych decyzji chce przymusowo wciągnąć wszystkie kraje członkowskie, w tym Polskę.
Czy pakt azylowo-migracyjny, który zapowiada przyjęcie dużej ilości migrantów sprawi, że będą oni wspierać lewicowo-liberalne partie, które umozliwiły im przybycie do Europy? To jest taka forma strategia polityki wiązanej?
Tak, to bardzo trafne ujęcie. Oczywiście, że lewica i zieloni są wielkimi entuzjastami tych rozwiązań i mogą liczyć na głosy poparcia migrantów. To szalenie krótkowzroczne myślenie. Ba, jest to zupełnie zgubne dla własnych, narodowych interesów dlatego, że mieszkańcy tych krajów już dzisiaj odczuwają dramatyczne skutki nieradzenia sobie z migracją. Model dochodzenia do władzy przez migrantów to kolejna ślepa uliczka, która doprowadzi do tego, że struktura ludnościowa Europy może się dramatycznie zmienić. Ona w zasadzie już się zmienia i widzimy, że w niektórych państwach jest to nie do opanowania, choć nie wszyscy chcą się jeszcze do tego przyznać. Mówił dziś o tym nasz kolega z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, który jest ze Szwecji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Szydło w PE: Polska nigdy nie zgodzi się na przyjmowanie nielegalnych imigrantów i na absurdalne opłaty za ludzi, którzy mają być relokowani
Polskie władze zapowiedziały, że nie zgodzą się na pakt azylowo-migracyjny. Na kogo wobec tego możemy jeszcze w Europie liczyć?
Nasze stanowisko jest bardzo jednoznaczne od samego początku tego kryzysu migracyjnego w 2015 roku. Znając jeszcze bardziej nasilające się konsekwencje społeczne, to nasze stanowisko nie może być inne. Jest ono przeciwne takiej imigracji i rozwiązaniom, jakie proponują Komisja Europejska i Parlament Europejski. Jesteśmy przeciw przede wszystkim dlatego, że rozwiązania te są niezgodne z Traktatami. Polityka migracyjna jest wyłączną kompetencją państwa członkowskiego.
Poza tym była mowa o tym, że tego rodzaju rozwiązania powinny być całkowicie dobrowolne, a dziś robi się z tego transakcję wiązaną, taką pseudo-dobrowolność, na którą też nie ma naszej zgody. Nawet gdyby nam powiedziano, że będziemy przez rok czy dwa zwolnieni z tego systemu za przyjęcie uchodźców z Ukrainy, to pułapek, które są tych rozporządzeniach i ilość zmiennych na niekorzyść każdego kraju przyjmującego, w tym Polski, może być tak duża, że to rozwiązanie nie jest do zaakceptowania.
Na kogo możemy liczyć? Zwykle są tu Polska i Węgry, ale myślę, że może kraje z Grupy Wyszehradzkiej, kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które tego nie doświadczyły, podczas uzgodnień międzyinstytucjonalnych będą zmieniały swoje stanowisko. Tam przygotowano pewną pułapkę w stylu: Nie martwcie się. Co to jest tysiąc uchodźców, a jak nie to zapłacicie. To nie są duże kwoty. Ale przecież problem nie dotyczy dziesiątek tysięcy migrantów lecz setek tysięcy czy miliona. Jest dla mnie oczywiste, że ta liczba relokowanych migrantów musi być zwiększona, gdyż w żaden sposób to nie rozwiązałoby tego problemu, z którym mierzą się dziś na Lampedusie Włosi.
To droga do gigantycznych problemów w Europie. Polska na to się nie zgodzi. Chcemy być bezpiecznym krajem. Niemcy poprzez migrantów próbowały rozwiązać swoje problemy związane z brakiem rąk do pracy. To się nie udaje, bo niewielki procent migrantów pracuje i dziś, gdyby doszło do relokacji, to z całą pewnością umiejscawiani będą w innych krajach ci migranci, którzy przysparzają największych problemów społecznych, co jest związane z brakiem odpowiedniej integracji. W ogóle integrowanie tak licznych społeczności nie może się powieść, gdyż tworzą oni społeczności zamknięte i szukają swojego terytorium.
W Brukseli mówiło się dużo o wspólnym długu europejskim, teraz mówi się o wspólnym pakcie azylowo-migracyjnym. Jak pani ocenia, z perspektywy Parlamentu Europejskiego, czy widać nasilenie tendencji federalizacyjnych w Unii Europejskiej?
Oczywiście, że tak. To już nie są zapowiedzi. To jest faza przechodzenia do realizacji tego zamiaru. Jak to się nasiliło po pandemii COVID-19 i lockdownie, gdzie można było wykorzystać szansę sparaliżowania Europy, tego momentu, w którym wspólne działania się zdarzały, albo w sytuacji, kiedy mamy wojnę – to zupełnie nie jest projekt do zaakceptowania przez Polskę, Węgry i może inne kraje. Mniejsze kraje miałyby tu wiele do stracenia - utraciłyby tu swoje kompetencje i to byłoby największe zagrożenie dla ich suwerenności. Wolność takiego kraju byłaby iluzoryczna.
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/665235-rafalska-ke-chce-w-mlyn-blednych-decyzji-wciagnac-i-polske