„To jest dla mnie niezrozumiałe wchodzenie na boisko, na którym wygodniej gra się przeciwnikowi. PiS ma co przedstawiać, ma program, wiarygodność, a tymczasem wprowadziło ten „antytuskizm”, który na wczorajszej konwencji chyba aż za bardzo był słyszalny” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, odnosząc się do katowickiej konwencji PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Z nami Marsz Miliona Serc opozycji oraz konwencja PiS-u w katowickim Spodku. Czy przebieg tych wydarzeń coś zmienia na finiszu kampanii wyborczej, czy też nie mają one szczególnego znaczenia dla wyniku wyborów?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: Moim zdaniem one niewiele zmieniają, chociaż akcenty zostały różnie postawione. PO oczywiście nie zmienia swojego tonu krytyki, podważania prawa PiS-u do rządzenia, traktowania tych rządów jako autorytarnych itd., ale jednak na tym marszu więcej było ogólnych wezwań do optymizmu. Natomiast w przypadku konwencji PiS-u były oczywiście konkrety związane z największymi bolączkami obecnych czasów – była kwestia migracji, sprawy gospodarcze, kwestia wieku emerytalnego itd., ale to wszystko było ubrane w taki kontur odniesienia do obawy przed powrotem Tuska do władzy.
Faktycznie w ostatnich tygodniach partia rządząca bardzo mocno skupia się przede wszystkim na punktowaniu Donalda Tuska.
To jest dla mnie niezrozumiałe wchodzenie na boisko, na którym wygodniej gra się przeciwnikowi. PiS ma co przedstawiać, ma program, wiarygodność, a tymczasem wprowadziło ten „antytuskizm”, który na wczorajszej konwencji chyba aż za bardzo był słyszalny. Brakowało entuzjazmu, żywiołowości, a raczej szedł przekaz: „Trzymajmy się, żeby czasem Tusk nie doszedł do władzy”.
Wydaje się, że z obu głównych stron sporu politycznego tak teraz wygląda kampanijny przekaz – jest skrajnie negatywny. Ze strony KO jest opowieść, że trzeba zwalczyć obecne w Polsce zło, czyli rządzących itd. a ze strony PiS-u, że nie można dać Tuskowi wrócić do władzy. Czy to nie jest tak, że obu największym partiom odpowiada to, by nastąpiła zupełna polaryzacja i marginalizacja wszystkich innych formacji niż KO i PiS?
To można tak tłumaczyć, tylko w sytuacji, w której PiS ma alternatywę i może gra pozytywnym przekazem, a KO pozbawiona tej alternatywy niejako skazana jest na ten negatywny, to wczoraj KO na swoim marszu zabrzmiała bardziej pozytywnie niż PiS na swojej konwencji. To jest zupełnie niepotrzebne przesunięcie akcentów przez PiS i chyba nie przynoszące efektu. Wiara w to, że to doprowadzi do silniejszego starcia, w którym mniejsze partie przestaną się liczyć, chyba jednak jest przeszacowane. Sądzę, że jest wręcz odwrotnie, co pokazują ostatnie sondaże – mniejsze partie trochę się pożywiają na tym, że w sytuacji tego ataku wzajemnego ze strony KO i PiS-u, mogą wybrzmiewać przekazem pozytywnym, prezentując swoje propozycje.
W mediach pojawiają się takie przecieki, że sztabowcy PiS-u liczą gdzieś na to, że w sytuacji zaostrzonej polaryzacji do Sejmu nie wejdzie Trzecia Droga i dzięki temu PiS utrzyma władzę.
Takie kalkulacje robią partie słabe, partie, które liczą na coś magicznego. Rozkład głosów może być korzystny, ale wcale nie musi. Oczywiście to nie jest do końca porównywalna sytuacja, ale w 2007 roku PiS też było przekonane, że wynik wyborów musi być pozytywny dla tej partii. Okazało się, że te rachuby niewiele dały.
Na wcześniejszym etapie kampanii PiS-u ten przekaz pozytywny był dużo silniej obecny niż obecnie. Może uznano, że jest on niewystarczający do zwycięstwa i trzeba coś zmienić?
Oczywiście kłopot polega na tym, że trzeba znajdywać nowe środki wyrazu, a jako że kampania tak naprawdę trwa permanentnie już przez lata, to coraz trudniej przekazywać też coś, co nie byłoby powielaniem rzeczy, która wcześniej została przedstawiona. Jednak po to partie mają piarowców, żeby sobie z tym poradzili. Lepiej dla PiS-u, jeśli będzie przedstawiał pozytywny przekaz, a nie prezentował się tylko w opozycji do władzy Tuska.
Czy uważa pan, że na tej ostatniej prostej kampanii może się jeszcze wydarzyć coś, co przechyli szalę zwycięstwa w jedną lub drugą stronę, czy też w zasadzie już niewiele da się zmienić?
Być może opozycja zagra va banque jakimś nowym oskarżeniem wobec PiS-u, nawet mijającym się z prawdą, by zwiększyć szanse wyborcze. Natomiast PiS może wzmocnić przekaz, że dokonało wystarczająco dużo, by teraz być wiarygodnym ruchem, który będzie rozwijał dalej swoje programy i nie pozwoli ich zlikwidować – już bez tego sztucznego uderzania w Tuska.
Kto w tym momencie jest bliżej wygranej – to znaczy czy to PiS jest bliżej samodzielnej większości, czy opozycja stworzenia wspólnego rządu?
Myślę, że ciągle to PiS jest na fali wznoszącej i ma szansę utrzymać władzę, jeśli nie popełni jakiegoś grubego błędu na finiszu kampanii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/664890-nasz-wywiad-prof-jablonski-antytuskizm-pis-u-to-blad