To czysta groteska, gdy facet, którego realnie dzielą od władzy lata świetlne, ślini się na myśl o tym, kogo wsadzi do pudła, kogo wyrzuci, komu zamknie usta.
Sympatycy Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej są w stanie „łyknąć” każdą niedorzeczność. A już uczestnicy spotkań z nim mają w tym względzie nieograniczoną zdolność połykania. Niektórzy, np. podczas imprez w Bydgoszczy czy Elblągu, przebijają samego arcymistrza bredni i łączenia wszystkiego z wszystkim. Taką metodę kojarzenia i łączenia nazywam dowodem z sikania w tej samej bramie. Jeśli na przykład ktoś się załatwił tam w 1873 r., to ten, który w 2023 r. nie mógł wytrzymać lub nigdy nie odczuwał wstydu ma „niebezpieczne związki” z tym sprzed 150 lat.
Chyba tylko ktoś, kto ma umysł pracujący na częstotliwościach aktywnych wyłącznie w zakresie dowodu z sikania w tej samej bramie, daje się nabierać na prymitywny chwyt Tuska i PO, że wybory są już wygrane i teraz trwa tylko odliczanie do tego „sukcesu”. To zresztą nie pierwszyzna, bo nawet bez Tuska, czyli w latach 2015, 2019 i 2020, też wszystko było z góry wygrane. Na tyle, że politycy PO nie mogli opanować ślinotoku na myśl o tym, a ta ślina ciekła nawet po tym, jak w wyborach dostawali baty.
Tragifarsą jest to, że Tusk i jego kamanda najbardziej drobiazgowe plany, w tym te dotyczące zemsty i odwetu, snują właśnie w okresie intensywnego ślinienia się do władzy. Gdy mieli władzę, ślinili się do nieróbstwa i imposybilizmu. To zresztą czysta groteska, gdy facet, którego realnie dzielą od władzy lata świetlne zaciska piąstki, wytrzeszcza oczęta, ściska szczęki (i to, czego nie widać) i dzieli skórę na jeszcze nienarodzonym niedźwiedziu. Wtedy jest demiurgiem, a może nawet bogiem. W żadnej innej sytuacji nie jest w stanie takiego uniesienia, żeby nie powiedzieć odlotu.
Nawet tacy bandyci w dziejach, jak Hitler i Stalin nie mieli takiej pewności siebie w fantazjowaniu, choć mieli realną władzę i z niej korzystali. A tu wychodzi Tusk i różnym nieszczęśnikom dającym mu się nakręcać opowiada kompletne brednie. I oni też przeżywają uniesienia, a te z kolei przenoszą ich idola na coraz wyższe piętra odlotu. Gdy się to ogląda, jak w Bydgoszczy czy Elblągu, aż chciałoby się wezwać fachową pomoc, zanim dojdzie to takiej ekstazy, jak na zakończenie powieści Patricka Süskinda „Pachnidło” (i filmu Toma Tykwera na jej podstawie).
Zero umiaru, zero zdrowego rozsądku, tylko te piąstki, ten szczękościsk i ten wytrzeszcz. Kompletnie bez podstaw. To klasyczna technika podporządkowywania sobie członków sekty przez jej lidera. Przekazać im wolę mocy lidera, choćby chodziło o taką moc, jaką ma juhas nad owcami podczas redyku. I tylko wtedy. Traktowanie tego serio jest łechtaniem megalomanii demiurga od siedmiu boleści i naparstkowego Heraklesa (kieszonkowy to byłby zbytek optymizmu).
Jest oczywiste, że pośród własnej sekty naparstkowy demiurg może bredzić, co mu tylko trafi do aparatu mowy (wyższych funkcji nie trzeba nawet w to angażować). I nic nie szkodzi, że każde jego odezwanie się TVN i „Gazeta Wyborcza” traktują jak słowa Mojżesza, służąc swoją anteną i łamami przez całą dobę („cała prawda całą dobę” i „nam nie jest wszystko jedno”). Jedyną racjonalną reakcją na te wszystkie brednie jest proste zdanie: „najpierw wygrajcie wybory”. Bez tego to całe żenujące pitolenie jest zwykłym megalomańskim bełkotem.
Problemem jest to, że bredzić bez konsekwencji można tylko na etapie ślinienia się do władzy. Ale intensywność tego ślinienia nie ma nic wspólnego z prawdopodobieństwem wygranej. Intensywność ślinienia się wskazuje tylko na odlot i opętanie. Jeśli nie wywołuje to chęci pomocy specjalistycznej, to jest to dobry materiał do śmiechu, a nawet kompletnego robienia sobie jaj. Niech zaciska te piąstki, niech wytrzeszcza oczęta, ściska szczęki (i to, czego nie widać). Co to obchodzi normalnych ludzi? Po co się wpisywać w logikę fiksacji i odlotu tego faceta i jego wyznawców?
Niech sobie bredzi i odlatuje, niech gra tego naparstkowego Heraklesa i Mojżesza dla nierozgarniętych. Jeśli jego partia uważa to za zbawienne, to wszystkiego najlepszego. Tyle że z punktu widzenia zwykłego obywatela to może być niezdrowie. Bo ile można się śmiać, tym bardziej gdy to śmiech wynikający z żenady, z tych bredni, z tego ślinienia się do władzy, z zaciskania piąstek, wytrzeszczania ocząt, ściskania szczęk (i to, czego nie widać). Formalnie w pogoni za władzą, ale faktycznie chyba w pogoni za rozumem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/664598-niech-tusk-zaciska-piastki-i-grozi-kogo-to-obchodzi