„Czas zatrzymać to szaleństwo, dlatego tak ważny jest udział w zbliżających się wyborach i referendum. Nawet Brukseli będzie trudno zakrzyczeć demokratyczny głos obywateli. Nawet unijni komisarze, będą musieli go usłyszeć” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl o nadchodzących wyborach w Polsce w kontekście przepychania w unijnych instytucjach paktu migracyjnego i przymusowej relokacji europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.
wPolityce: Niemcy zmieniają swoje stanowisko, jeśli chodzi o kluczową regulację w sprawie zarządzania kryzysowego migrantami, i doprowadzają 5 października do głosowania nad paktem migracyjnym. Jak ocenić te starania?
Jadwiga Wiśniewska: To hipokryzja i kolejny przejaw niemieckiej buty. Państwo, które słowami Angeli Merkel powiedziało nielegalnym migrantom „herzlich wilkommen”, godząc się de facto na brak jakiejkolwiek kontroli nad tym, kto do Europy przybywa, kiedy okazało się, że ta polityka otwartych drzwi zakończyła się fiaskiem, próbuje pozbyć się „problemu”. Piłat też umywał ręce.
Trzeba jasno powiedzieć, że Niemcy cierpiąc na brak rąk do pracy, w migrantach upatrywali sposobu rozwiązania problemu niedoboru pracowników. Dali jasny sygnał: przyjeżdżajcie, zapraszamy. Z migracji uczynili niejako prawo. Owszem, migracja to zjawisko ogólnoświatowe, ale nigdy nie było tak, że każdy może jeździć tam, gdzie chce, korzystać z systemu opieki społecznej wybranego przez siebie państwa, a przy tym nie podejmować pracy, nie integrować się, nie asymilować. Kiedy okazało się, że presja migracyjna wciąż rośnie, podobnie jak opór państw, które bezpośrednio muszą mierzyć się z nielegalną migracją, jedynym pomysłem Niemiec jest zwasalizować UE i rozdzielić migrantów na zasadzie przymusowej relokacji.
Stąd taka duża determinacja i dopychanie kolanem przyjęcia tego szkodliwego paktu? To, że coś się święci, było wiadomo już po pierwszych sygnałach z Lampedusy, kiedy to nie kto inny, a właśnie Niemcy, jeden z głównych orędowników projektu tzw. „dobrowolnej solidarności” w kwestii relokacji nielegalnych imigrantów, jako pierwsze postanowiły wstrzymać ten mechanizm. Można było przypuszczać, że to przysłowiowa cisza przed burzą. Teraz wiemy przed jaką. Polska nie zgodzi się na przymusową relokację migrantów. Nie będziemy posłusznie wykonywać rozkazów Brukseli i Berlina, choć Tusk i grupa Webera zapewne tego by chcieli. Nie ma i nie będzie na to naszej zgody. Priorytetem rządu Prawa i Sprawiedliwości jest bezpieczeństwo Polaków. Mam nadzieję, że poprzez referendum Polacy dadzą przykład Europie, że przymusowa relokacja to droga donikąd.
Znane są już szczegóły proponowanego paktu? Nadal musimy się bać nie dość określonych, czyli możliwych do podnoszenia w dowolnej chwili wg uznania Niemiec, zapisów dotyczących przymusowych ilości migrantów i kwot kar za ich nieprzyjmowanie?
Tak, szczegóły paktu są znane. Kara obecnie jest określona na 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta, a liczba migrantów przewidzianych do relokacji na 30 tys. Pula dla poszczególnych państw członkowskich ma być wyliczana z uwzględnieniem liczby ludności i PKB. Obecny kształt paktu wskazuje, że Komisja będzie mogła w dowolny sposób podejmować decyzje o zwiększeniu zarówno kwoty kontrybucji finansowej z tytułu niewykonywania mechanizmu, jak i kwoty migrantów, którzy mają być relokowani.
Kluczowym zapisem paktu jest więc zasada przyjmij lub płać, która nie rozwiąże problemu migracji do UE, a nawet będzie czynnikiem ją napędzającym. Negocjacje trwają. Trzeba przypomnieć, że przed wakacjami Niemcy sprzeciwiły się projektowi unijnego tzw. rozporządzenia kryzysowego, które jest kluczowym elementem paktu migracyjno-azylowego i zakłada wybór między relokacją migrantów albo zapłatą ekwiwalentu finansowego.
Dramatyczna sytuacja na Lampedusie i wzmożona aktywność na tzw. szlaku bałkańskim, który prowadzi też przez Polskę, pokazują że sytuacja jest bardzo napięta. Odpowiedzią Niemiec jest forsowanie mechanizmu przymusowej relokacji. Pojawiają się też w przestrzeni medialnej sugestie polityków totalnej opozycji, że Polska mogłaby zostać zwolniona z obowiązku relokacji, przez wzgląd na wsparcie udzielone uchodźcom z Ukrainy. Dodajmy jednak, że nie będzie się to działo z automatu, ale na wniosek Polski do KE. Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, z całą pewnością nie możemy ufać Komisji również w tym względzie. Dlatego tak ważne jest ustalenie wszelkich szczegółów, bo jak wiemy, w przypadku unijnych instytucji diabeł zawsze tkwi w szczegółach. Bezpieczeństwo Polski nie może być zależne do widzimisię KE.
Dlaczego Niemcy tak prą w kierunku zmuszania innych państw do brania na siebie własnych błędów? Szczególnie w kontekście tego, co obecnie dzieje się w Szwecji?
Odpowiedź jest prosta – niemieccy politycy zauważają, że nielegalna migracja zaczyna się nie podobać Niemcom. Najnowszy sondaż przeprowadzony dla niemieckiej telewizji ARD jasno pokazuje, że wzrosła liczba osób deklarujących negatywny stosunek do przyjmowania uchodźców. Z sondaży wynika także, że wśród niemieckiego społeczeństwa rośnie poparcie dla ograniczenia liczby uchodźców. A więc pojawiła się koncepcja, żeby podzielić migrantów w imię fałszywie pojmowanej solidarności pomiędzy państwami członkowskimi UE, żeby pokazać obywatelom, że rząd federalny coś robi. W istocie są to jednak pozorne ruchy, mające wymiar propagandowy, bo z realną odpowiedzią na zatrzymanie nielegalnej migracji nie mają nic wspólnego. To także kolejny etap planu budowy superpaństwa, w którym hegemonię miałby sprawować Berlin i narzucać swoje rozwiązania innym.
„Nie”, które wypowie premier na przyszłotygodniowym posiedzeniu Rady Europejskiej, może nie wystarczyć, by zblokować przyjęcie paktu.
Polska wraz z Węgrami od początku negocjacji podnosi, że pakt powinien zostać przyjęty jednomyślnie, w poszanowaniu konkluzji Rady Europejskiej z grudnia 2016 roku, czerwca 2018 roku i czerwca 2019 roku. Nie zgadzamy się na przyjmowanie poszczególnych elementów w głosowaniu większościowym. Unia to wspólnota suwerennych państw narodowych, w której głos każdego z nich jest równie ważny.
Czy Polska ma w PE koalicjantów w walce z narzucanym Unii paktem migracyjnym?
W PE sceptyczne wobec rozwiązania są grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz Tożsamość i Demokracja. Także na arenie międzynarodowej Polska nie jest odosobniona w krytyce pomysłów Brukseli, nawet jeśli inne stolice nie artykułują tego tak stanowczo. Dlatego wierzę, że pod wpływem Polski finalnie Europa przejrzy na oczy. We Francji podnoszone są głosy o potrzebie przeprowadzenia referendum w sprawie migracji. Czas zatrzymać to szaleństwo, dlatego tak ważny jest udział w zbliżających się wyborach i referendum. Nawet Brukseli będzie trudno zakrzyczeć demokratyczny głos obywateli. Nawet unijni komisarze, będą musieli go usłyszeć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/664585-wisniewskanielegalna-migracja-przestala-podobac-sie-niemcom