Warszawski sąd okręgowy zabronił ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobro wypowiadania się na jej temat.
Decyzja sądu dotyczy wszystkich mediów społecznościowych ministra sprawiedliwości oraz jego publicznych wypowiedzi. To skutek kroków prawnych podjętych przez pełnomocników Agnieszki Holland. Film okazuje się klapą, sale kinowe świeca pustkami, widzowie w konfuzji, ze każde im się oglądać propagandowego produkcyjniaka. No to zdecydowano się na proces.
We wczorajszym wywiadzie dla TVN Holland bezustannie mówiła o tym, że żyje w kraju w którym właściwie nie ma już wolności i nie można mówić tego co się myśli, w którym jest cenzura. Żenujące jest to, że brednie powtarzała w siedzibie potężnej stacji telewizyjnej, a jej wypowiedzi nikt nie cenzurował i nie cenzuruje. Tymczasem jej film jest rzeczywiście jedną wielką manipulacją. To te same metody w których słowa tracą swoje znaczenie i stają się swoją odwrotnością, obrońcy granic stają się przestępcami, przestępcy nielegalnie przekraczający granice i ich pomocnicy bohaterami, a wszystkiemu w tle patronuje Putin. Jednak gdy usłyszała, że to „hitlerowskie Niemcy produkowały propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców, a dziś mają od tego Agnieszkę Holland…” natychmiast poszła ze skargą do sądu, zasłaniając się za zamordowanymi krewnymi podczas wojny.
Demaskowanie więc prowokacji jaką jest Zielona granica” jako propagandy rodem z totalitarnego kina ma być zabronione sądową cenzurą. Oto miara wolności rozumianej dziś przez córkę komunistycznych propagandystów. Niech sądy mówią co chcą, ale „Zielona granica” naprawdę wpisuje się w te tradycje. Choć przyznajmy „Pancernik Potiomkin” to nie jest. Eisenstein cel miał podobny, jednak trzymał widza w napięciu. „Zielona granica” usypia dłużyznami, choć ześwinienie podobne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/664127-holland-cenzuruje-bo-mamy-klape