Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski udzielił tygodnikowi „Newsweek” wywiadu pełnego zdumiewających tez, choć prowadząca rozmowę Renata Grochal nie ustępowała mu pod względem bardzo daleko idących wniosków na temat obecnej sytuacji w naszym kraju. „Jeżeli PiS, nie daj Boże, będzie rządziło po wyborach albo powstanie jakiś niestabilny układ, to oni już tak zniszczą Polskę, że trudno będzie cokolwiek zbierać” - stwierdził włodarz stolicy.
Budapeszt czy Mińsk?
Czytając wywiad z prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim na łamach „Newsweeka” można odnieść wrażenie, że polityk nieco zbyt mocno wziął sobie do serca stary skecz Kabaretu Moralnego Niepokoju „Jak PiS dojdzie do władzy”, choć ze względów wiadomych postanowił nieco go zmodyfikować i postraszyć tym, co będzie, gdy PiS wywalczy trzecią kadencję.
Już sam początek rozmowy jest zaskakujący, ponieważ Renata Grochal pyta swojego rozmówcę o zatrzymanie posłanki KO Kingi Gajewskiej.
Miał być Budapeszt w Warszawie, a mamy Mińsk?
— dopytuje redaktor Grochal, która najwyraźniej zapomniała, że takie media jak „Newsweek” czy „Gazeta Wyborcza” już od dawna stawiają Budapeszt na równi z Mińskiem i Moskwą.
Smutne, że policja przymuszana jest przez władzę do takich zachowań. Zatrzymanie posłanki bez powodu przypomina standardy białoruskie, ale ta władza wysyłała już tajniaków z pałkami do bicia dziewczyn
— stwierdził polityk, zapominając najwyraźniej, że poseł Gajewska pojawiła się najpierw w czapce naciągniętej na oczy, a co więcej - nie należy do najbardziej rozpoznawalnych parlamentarzystów. A co do „tajniaków z pałkami”, to ciekawe, czy polityk pamięta tajniaków bez pałek, ale za to lubiących kopać.
Co z Ukrainą?
Następnie Grochal rozwodzi się nad kolorem koszuli Rafała Trzaskowskiego, który w odróżnieniu od partyjnych kolegów woli niebieskie od białych, a stamtąd płynnie przechodzi do tematu sporu Ukrainy z Polską. Oczywiście, wszystkiemu winien jest PiS. Abstrahując już od faktu, że dziennikarka zmanipulowała na wszystkie możliwe sposoby wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy, pominęła wszystko, co w ostatnim czasie powiedział lub zrobił ukraiński przywódca Wołodymyr Zełenski i zapytała włodarza stolicy, czy „zgrzytał zębami”, słysząc wystąpienie głowy państwa polskiego na forum ONZ.
Kolejny dowód całkowitego braku profesjonalizmu i gotowości do poświęcenia dobrych relacji z Ukrainą na ołtarzu kampanii wyborczej. Nikt tak nie pomaga Ukrainie, jak my. Efektywna dyplomacja załatwiłaby spór z Ukraińcami w zaciszu gabinetów, dbając w pierwszej kolejności o interes naszych rolników. Ale politycy PiS jak zwykle muszą walić pięścią w stół z pianą na ustach. Inaczej nie potrafią
— stwierdził Rafał Trzaskowski, który jeszcze dwa akapity wcześniej chwalił się, że prowadzi zajęcia ze studentami Collegium Civitas na temat stosunków międzynarodowych. Nasuwa się pytanie, czego nauczy tych młodych ludzi, skoro albo wypowiada się o rzeczach, których nie rozumie, albo dopuszcza się oczywistej, obrzydliwej manipulacji.
Trzaskowski na premiera czy prezydenta?
Prezydent Warszawy poczuł się ostatnio atakowany przez wicepremiera i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale i na to znalazł wytłumaczenie.
Kaczyński chce siać zamęt po stronie opozycyjnej i odwracać uwagę mediów od afery wizowej. Może stwierdził, że pisowska propaganda ostatnio była wyłącznie nastawiona na Donalda Tuska i trzeba znowu z większym wigorem zabrać się za mnie, bo za mało jeszcze mnie oczernili w ostatnich latach
— powiedział. Pytanie, od czego opozycja „odwraca uwagę”, podgrzewając „aferę wizową” i notorycznie kłamiąc o setkach tysięcy wiz, jak również o rzekomym zamiataniu sprawy pod dywan czy braku reakcji służb.
Trzaskowski chwilowo uciął również spekulacje, jakoby miał być kandydatem na premiera, ale w przypadku ewentualnej walki o prezydenturę, do końca ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, wskazując, że w najbliższym czasie będzie ubiegał się o reelekcję w stołecznym ratuszu.
W naszej polityce wszystko zmienia się błyskawicznie. Za wcześnie na gdybanie, co będzie potem
— dodał nieco enigmatycznie.
„Tak zniszczą Polskę, że trudno będzie cokolwiek zbierać”
Jak przekonywał, choć obecnie najważniejsze są wybory parlamentarne, to jednak „ważniejsze niż jakiekolwiek po 1989 r.” będą te prezydenckie, za dwa lata.
Jeżeli PiS, nie daj Boże, będzie rządziło po wyborach albo powstanie jakiś niestabilny układ, to oni już tak zniszczą Polskę, że trudno będzie cokolwiek zbierać
— straszył prezydent Warszawy.
Jak dodał, to wybory prezydenckie „mogą zakończyć erę PiS na zawsze”.
Trzaskowski twierdził również, że poddawany jest „kłamstwom, manipulacjom”, a nawet… prowokacjom. Miał jednak problem ze wskazaniem tych ostatnich, choć panią Renatę Grochal bardzo to zainteresowało.
Przeróżne. Szkoda robić im reklamę. Dość powiedzieć, że pisowska służba szuka haków na ludzi niewygodnych. Każdy chwyt jest dozwolony, podawanie się za innych ludzi, nagabywanie znajomych i nieznajomych. Te drzwi do gabinetu agenci różnych służb chcieli wywarzać już kilkanaście razy, musieliśmy tłumaczyć, że tu są książki, a nie papiery urzędowe. A ile setek kontroli, a ile razy ja i moi współpracownicy byli przesłuchiwani przez służby pod byle pretekstem. Nie ma się zresztą co tym chwalić, może jeszcze ktoś dostanie za to order
— podkreślił.
Ciężko to nawet komentować, zwłaszcza jeśli chodzi o aferę śmieciową.
„To byłby koniec demokracji w Polsce”
Polityk wyraził przekonanie, że opozycja wygra wybory parlamentarne, ponieważ widzi w miejscowościach, które odwiedza, że wzrasta niechęć do PiS. Postanowił także przestrzec Konfederację przed ewentualną koalicją z PiS, nieco psując przy tym narrację swoim partyjnym kolegom, którzy w ostatnim czasie z upodobaniem straszyli koalicją PiS z Konfederacją, choć obie strony nie mają na to większej ochoty.
Nie wierzę w taki scenariusz, upadliby na głowę. Widzieli, jak Kaczyński wykańczał Kukiza, Leppera. Mając służby i prokuraturę Kaczyński, wykończy ich w miesiąc – zastraszy, przekupi i oszuka – i oni muszą zdawać sobie z tego sprawę
— podkreślił Trzaskowski, dodając, że jego ugrupowanie także nie jest Konfederacją zainteresowane.
Pytany o trzecią kadencję PiS, stwierdził:
To byłby koniec demokracji w Polsce. Jeżeli ktoś manipuluje najbardziej tajnymi dokumentami dotyczącymi naszego bezpieczeństwa, to stać go na wszystko.
Prezydent Warszawy bardzo ubolewał nad tym, ze szef MON Mariusz Błaszczak ujawnił prawdę na temat stosunku PO do bezpieczeństwa Polski.
Dla nich nie liczy się nic – poza utrzymaniem władzy – nie liczy się żadna wiarygodność w NATO czy UE. Zmanipulują i zdradzą najtajniejsze nasze plany wojenne. Oplują generałów i oficerów
— powiedział, nie wyjaśniając, co dokładnie zostało zmanipulowane w ujawnionych dokumentach, bo płynnie przeszedł do dalszych kłamstw na temat afery wizowej.
Na przykładzie afery wizowej widać jak na dłoni totalną hipokryzję PiS. Najpierw szczuli na uchodźców, pozwalali umierać ludziom w lesie po to, by ich koledzy mogli podbić cenę wiz w Azji czy w Afryce i zarobić na tym krocie. Należy przypomnieć, że polityka migracyjna i wizowa jest wspólną polityką unijną. To Lech Kaczyński, wraz z bratem Jarosławem, pozbawili nas prawa weta w tym obszarze, negocjując traktat lizboński, w którym Unia odeszła od jednomyślności w sprawach migracyjnych. Konsekwencją korupcji w naszym MSZ może być zawieszenie nas w strefie Schengen i ustanowienie czasowych kontroli granicznych na naszej zachodniej granicy
— straszył, przy okazji uderzając w PiS za traktat lizboński, a tym samym - mówiąc Konfederacją czy narodowcami.
„Wydają miliardy na propagandę i manipulowanie”
Pytany o poparcie dla PiS, odparł, że w dużej mierze zdecydowała o tym „redystrybucja pieniędzy”.
Wydają miliardy na propagandę i manipulowanie ludźmi. I to, niestety, działa. Czasem spotykam ludzi, którzy potrafią takie rzeczy wygadywać, że to się w głowie nie mieści. Jeżeli ktoś jest w stanie uwierzyć, że cała generalicja i rządzący chcieli oddać połowę kraju Putinowi, jak twierdzi pan Błaszczak, albo w to, że cała opozycja pracuje dla Abwehry, to jakim trzeba być paranoikiem. A jednak jakaś część ludzi wierzy w takie teorie
— podkreśla polityk.
Nie, panie prezydencie Trzaskowski. Nie trzeba być paranoikiem, trzeba pamiętać rządy Pańskiej formacji i mieć również nieco wiedzy na temat polityki zagranicznej - chociażby tego, czego Władimir Putin dopuszczał się niemal od pierwszych swoich dni na Kremlu, jaki stosunek miał do tego Zachód, w tym Berlin, za którym tak chętnie podąża Pańska formacja. Nie ma się co oburzać i mówić o „paranoikach”. Wystarczyłoby po prostu przeprosić czy choćby przyznać się do błędu. Ale tego PO się nie nauczyła, mimo iż miała na to osiem lat.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/664015-wsciekly-atak-trzaskowskiego-na-pis-w-newsweeku