Włodzimierz Cimoszewicz, komunistyczny aparatczyk z czasów PRL i nieudolny, kontrowersyjny premier w III RP, znów próbuje lansować się na fałszu i manipulacji. Kiedyś ochoczo budował „Polskę ludową”, a dziś straszy sfałszowanymi wyborami i wyimaginowanym terrorem.
Ten dumny członek PZPR (od początku lat 70.) ze swadą rysuje dziś okres rządów PiS, jako czas terroru i fałszu.
Pozostaje jedynie pytanie, czy wyniki tych wyborów będą sfałszowane na większą skalę, czy nie. Dziesiątki tysięcy społecznych obserwatorów to silna gwarancja, ale czy opozycja będzie miała wgląd do zbiorczego ustalania wyników wyborów? W 2004 r. w Ukrainie sfałszowano wybory w centrali, gdzie zastosowano oszukańcze oprogramowanie systemu internetowego przekazu danych z komisji wyborczych. Pewne jest w moim przekonaniu jedno. PiS nie cofnie się przed niczym, aby pozostać u władzy. Porażka dla wielu z nich oznacza odpowiedzialność karną za popełnione przestępstwa
— stwierdził Cimoszewicz w rozmowie z tygodnikiem „Newsweek”.
Widać, że wzorce z PRL wciąż zajmują miejsce we wspomnieniach byłego premiera. W latach 70. i 80. nie przeszkadzały mu notorycznie fałszowane wybory i to w kraju rządzonym przez dyktaturę proletariatu. Dziś widzi te zagrożenia w Polsce, gdzie co cztery lata Polacy dokonują demokratycznych wyborów.
Jak w Rosji?
Cimoszewicz brnie jednak jeszcze bardziej w przeszłość i kuriozalne porównania. Rzekomy „reżim” w Polsce zestawia z terrorem Rosji Putina! Terrorem, który instytucjonalnie zabija swoich przeciwników.
Niestety, miałem rację. Wtedy (2019 r. - red.) byliśmy w pół drogi do systemu rosyjskiego czy białoruskiego, dzisiaj już znacznie dalej, a jeśli ta ogarniająca całe państwo patologia nie zostanie powstrzymana, to wkrótce będziemy mieli polskich Nawalnych, Tichanowskich, coraz więcej ludzi będzie ginęło w komisariatach, a Kaczyński przejdzie od słów do czynów, jeśli chodzi o pozbycie się z kraju opozycji
— stwierdza Cimoszewicz.
Warto zadań panu Cimoszewiczowi pytanie, kto w Polsce zabija przeciwników politycznych w komisariatach? Kim jest polski Nawalny? Ten oczywisty fałsz nie spotyka się zresztą z żadną reakcją prowadzącego wywiad dziennikarza „Newsweeka”. Tu także warto przypomnieć czasy PRL, kiedy Cimoszewicz rozwijał swoją karierę polityczną. To właśnie wtedy dochodziło do skrytobójczych działań bezpieki i reżimowej milicji. Nikt nie słyszał o Włodzimierzu Cimoszewiczu, jako odważnym krytyku komunistycznych zbrodni. Nikt nie zna jego ówczesnych manifestów w obronie rzeczywiście szykanowanych opozycjonistów.
Imigranci mile widziani?
Były premier boi się jednak dyskusji o imigracji i przekonuje, ze trzeba „wrócić do tego po wyborach”. Ubolewa jednocześnie, że wydumana „afera wizowa”, nie trafia pod strzechy.
Opozycja nie może przejść do porządku dziennego nad tym kolejnym skandalem. Jednak czas przed wyborami to nie jest dobry moment na głębszą debatę o imigracji. Do tego trzeba wrócić później, bo ludzie muszą w końcu zrozumieć konieczność przyjmowania do pracy cudzoziemców. Jednocześnie niewątpliwie potrzebne jest mądre planowanie zarządzania migracją, które pozwoli zmniejszyć ryzyko konfliktów wewnątrz kraju
— powiedział „Newsweekowi”.
Włodzimierz Cimoszewicz lubi ubierać się w szatki obrońcy demokracji. Przekonuje więc o upadku praworządności, szykanach i restrykcjach „reżimu w Warszawie”. Jednocześnie głosuje przeciwko Polsce w Parlamencie Europejskim i podpisuje się niemal pod każdym apelem i rewolucja wymierzoną w nasz kraj. To skrajna hipokryzja i próba ukrycia własnej przeszłości i porażek politycznych, którym patronował i których był głównym powodem. Pytanie brzmi, czy ktoś jeszcze wierzy w autorytarną bajkę partyjnego działacza z czasów PRL.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663998-cimoszewicz-straszy-upadkiem-demokracji-wspomina-prl