Wrabianie Polski jest połączeniem ucieczki od odpowiedzialności za zaniechania wobec Ukrainy z chęcią wpłynięcia na wynik polskich wyborów.
To fascynujące, jak pod koniec września 2023 r. w jakimś sensie sojusznikami mogą być jednocześnie Rosja, Ukraina, Niemcy, USA i część instytucji oraz urzędników Unii Europejskiej. Wszystko to w czasie, gdy toczy się wojna Rosji przeciwko Ukrainie. Ten dziwny sojusz najbardziej oczywiście służy Rosji, więc znając praktyki rosyjskich służb – od Ochrany przez NKWD i KGB po FSB – właśnie je można podejrzewać o jego wykreowanie. Ale pewnie mało kto zdziwiłby się, gdyby było to przedsięwzięcie niemieckiej BND, choćby w kooperacji z kimś.
Istotą dziwnego sojuszu jest znalezienie wspólnego wroga, a przynajmniej winnego. I tym winnym ma być Polska. Polska ma być winna porażki Ukrainy, a przynajmniej niemożności doprowadzenia do zwycięstwa i np. zawarcia zgniłego pokoju. Bo ponoć Polska nie będzie już dostarczać broni Ukrainie, co najbardziej zaniepokoiło szefową komisji obrony Bundestagu – Marie-Agnes Strack-Zimmermann. Ale właściwie zaniepokoiło ponoć cały świat.
Premier Mateusz Morawiecki powiedział tylko, że Polska już nie przekazuje uzbrojenia na Ukrainę, bowiem „my teraz sami się zbroimy w najnowocześniejszą broń”. Nie przekazuje, gdyż wszystko, co była w stanie, a nawet więcej już przekazała, w wielu wypadkach będąc liderem przełamywania barier i ograniczeń. Teraz musimy uzupełnić luki, tym bardziej że nie da się tego zrobić od razu, bo realizacja zakupów jest siłą rzeczy rozłożona na kilka lat.
Gdyby Polska przekazywała na Ukrainę jeszcze to, co na bieżąco służy odtwarzaniu naszego arsenału, ale wciąż nie likwiduje luki, byłoby to groźne i dla Polski, i dla Ukrainy. Premier Morawiecki sformułował to tak, żeby zrozumieli nawet najbardziej zajadli przeciwnicy obecnego rządu: „Doskonale wiemy, że Ukraina broni się przed bestialskim atakiem rosyjskim. Nie będziemy narażali jej bezpieczeństwa. Nasz hub w Rzeszowie, w porozumieniu z Amerykanami i z NATO, cały czas pełni taką samą rolę, jaką pełnił i będzie pełnił. Rząd na pewno nie będzie ryzykował bezpieczeństwa Ukrainy”.
Nawet gdyby nie uczepiono się słów premiera Mateusza Morawieckiego, Niemcy już od miesięcy podważają zarówno skalę zaangażowania Polski w pomoc Ukrainie, jak i wolę niesienia pomocy. Chcieli na przykład, żeby Polska za frajer serwisowała i naprawiała czołgi Leopard 2 przekazywane Ukrainie, a gdy Warszawa zamiar szwindlu obnażyła, pojawiły się oskarżenia o odmowę współpracy. Niemiecka machina propagandowa od miesięcy rozpowszechnia fałszywe zestawienia dotyczące skali pomocy, gdzie Polska jest daleko za Niemcami, choć w relacji do PKB jesteśmy numerem jeden na świecie.
Nagle okazało się, iż to Polska jest winna temu, że ukraińska kontrofensywa nie przynosi zakładanych efektów. Jest winna temu, że Ukraina może być zmuszona do zawarcia niekorzystnego układu pokojowego. Jest winna, że Ukraina na razie nie odzyska utraconych terytoriów. Nie Niemcy, które odmawiają dostarczania wielu rodzajów broni. Nie Niemcy, które rozbijają jedność sojuszników Ukrainy, składając jej potajemnie różne niemoralne propozycje i obiecując gruszki na wierzbie.
Polska ma być problemem, a nie Niemcy, które zostawiają wiele furtek, żeby tak szybko, jak się da doprowadzić do „normalizacji” relacji z Rosją Putina. Nie Niemcy, które chcą naprawiać gazociąg Nord Stream 2 i chcą wrócić do zasilania niemieckiej gospodarki przez tani rosyjski gaz, co zapewniało i zapewni w przyszłości konkurencyjne przewagi. Nie te państwa, które oglądają się na Niemcy i same nic nie zrobią bez zielonego światła z Berlina.
Zrobienie z Polski raroga (w takiej funkcji, jak w słowiańskiej mitologii) jest marzeniem Putina, bo on dobrze wie, iż Polska jest jedynym realnym gwarantem nieprzerwanych dostaw dla Ukrainy. Moskwa ma tyle agenturalnych aktywów na Zachodzie, że z łatwością może inspirować antypolskie kampanie i histerie. I właśnie to robi, zaś część politycznych elit Zachodu zachowuje się jak marionetki Putina.
Nie tylko Berlin, ale i Bruksela (jako siedziba unijnych instytucji), Waszyngton czy Paryż muszą jakoś wytłumaczyć, że nie wszystko idzie tak, jak powinno. Nie chcą się tłumaczyć z własnych błędów czy zaniechań, więc znalazły sobie rozwiązanie najlepsze z możliwych. To Polska jest czarnym Piotrusiem i gdyby nie ona wszystko szłoby gładko. Tę bzdurę można obalić zaledwie jednym argumentem – hubem w Rzeszowie, bez którego realna pomoc Ukrainie byłaby niemożliwa. A ten hub nie jest na Księżycu, tylko w Polsce. I potencjał Polski oraz nasze zaangażowanie sprawiają, że wszystko działa, że Ukraina jest w stanie się bronić, a nawet kontratakować.
Dla niektórych stolic wrabianie Polski jest połączeniem ucieczki od odpowiedzialności za zaniechania wobec Ukrainy z chęcią wpłynięcia na wynik polskich wyborów 15 października 2023 r. Częścią operacji przeciwko Polsce jest przesłanie „Zielonej granicy” Agnieszki Holland. Premiera tego filmu idealnie wpisuje się w podważanie znaczenia obrony polskiej i unijnej granicy przed atakami będącymi wstępem do agresji na Ukrainę. Wpisuje się w deprecjonowanie pomocy Polski dla Ukrainy, skoro państwo polskie to właściwe organizacja przestępcza.
Pat, jaki się zarysował na Ukrainie broniącej się przed agresją Rosji, jest kłopotliwy dla wielu rządów, a korzystny dla Putina. Znalezienie czy tylko szukanie kozła ofiarnego w Polsce na chwilę pozwala się usprawiedliwić, ale na dłuższą metę jest samobójcze. Bo łamie solidarność Zachodu i legitymizuje różne szkodliwe działania na własną rękę, przede wszystkim takie, jakie podejmują Niemcy. Wobec Polski jest to działanie podwójnie szkodliwe. Po pierwsze, obraża tych wszystkich, którzy z ogromnym poświęceniem pomagali i pomagają Ukrainie. Po drugie, przypomina sojuszniczą zdradę w 1939 r., co skończyło się tragedią dla Polski i milionów Polaków.
Poza wszystkim robienie z Polski winnego jest po prostu podłym kłamstwem. Żadna polityczna i moralna ekwilibrystyka potrzebna w poszczególnych państwach nie usprawiedliwia szukania tymczasowych, choć głupich i niemoralnych rozwiązań. I żadna tego typu ekwilibrystyka nie uzasadnia działań najbardziej korzystnych dla Rosji Putina. Jeśli jakieś państwo może mieć sobie coś do zarzucenia, to Polska jest na samym końcu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663970-tworzy-sie-najdziwniejszy-i-najpodlejszy-sojusz-swiata