Mamy w Polsce po 1989 roku elity artystyczne i intelektualne bodaj najgorsze od dwustu lat. Pod tym pojęciem rozumiemy ludzi, którzy chcą brać odpowiedzialność za kraj i przewodzić społeczeństwu nie tylko politycznie, ale też artystycznie, intelektualnie czy moralnie.
Elita bowiem oznacza człowieka na tyle samowystarczalnego, że może wziąć na siebie obowiązki wspólnotowe i stymulować rozwój kraju. Nieprzypadkowo Arnold Toynbee nazwał dobre elity „twórczą mniejszością”, a gdy spoczną one na laurach i przestaną odpowiadać na potrzeby społeczeństwa są już tylko „dominującą mniejszością”, to znaczy nadal elitą, ale już ciążącą, antyrozwojową, po prostu głupią.
U nas świat establishmentu postawiony jest na głowie jak nigdzie indziej w zachodnim świecie. Nasi herosi życia publicznego to by chcieli każdej rodzinie zajrzeć do portfela i zobaczyć na co wydają legendarne „pięćset plus”, ale sami to potrafią nakręcić światowej sławy film i jednocześnie ukrywać, że się capnęło na ten cel 300 tysięcy z warszawskiego ratusza. O ich finansach, a zwłaszcza półoligarchicznych fortunach takich Walterów i Kulczyków to ani słowa, tylko ten biedny Kowalski ma udowadniać, że socjalu nie przepił, nie przepalił. Nasze elity oceniają naszą kulturę nisko: polskość dla nich prowincjonalna, ksenofobiczna antysemicka, ale ich ocenić nie wolno, bo zaraz zaperzają się, że to agresja i nienawiść. Nasza arystokracja może sobie kabzy napychać czy to w europarlamencie, czy to na państwowych grantach czy to w instytucjach publicznych ale Polak, che che, to on łasy na pieniądze i za trzynastą emeryturę głos oddaje na konkretną partię. Oni każą nam wpuszczać imigrantów z różnych stron świata, inaczej będziemy ksenofobami, ale oczywiście mamy ich zapraszać nie do salonów Ostaszewskiej czy Stuhra ale na nasze blokowiska i na nasze ulice. Oni w swoim mniemaniu pozostają kwintesencją elegancji, nawet gdy idą na miasto „j.b.ć PiS” czy krzyczeć „w.p.e.dalać”, ale to my mamy być kreśleni jako sadyści z „Zielonej granicy”, antysemici z „Wesela 2” czy prymitywy z „Pokłosia”. Oni mogą nawet sobie źródła historyczne poprawiać, wycinać i dopisywać, jak to robią Engelking z Grabowskim przy aplauzie Newsweeków i TVNów, a spróbuj, Polaku, sprostować, to dopiero zrobimy z Ciebie faszystę i pisowca.
Nadal klasa robotnicza ma spijać szampana ale tylko ustami swoich postPZPRowskich przedstawicieli. Dla aktorów i celebrytów to jest marsz tęczowych ale dla obywateli, drodzy Państwo, to „spęd nazistów”. Na koniec dziwią się jeszcze, że po tych ich wymiotach ludowi się nie chce ich wspierać, podziwiać i klaskać.
Przy czym trudno ocenić czy owe elity mamy równie czy bardziej skundlone niż te z przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy również brano pieniądze od obcych, gdzie indziej robiono kariery, a na zwykłą polską kulturę kładło się dużo francuskiego pudru i włoskich perfum.
Bo jednak tamci bywali na Zachodzie i z tamtego Zachodu coś do Polski przywozili: a to renesansowe malarstwo, a to technologię przekopywania kanałów (dziś mówią, że jak przyroda sama nie przekopie, to nie wolno!), a to nowinki naukowe o balonie lecącym ku niebu. Nawet tacy Targowiczanie jak Potocki czy Rzewuski pozostawili po sobie pałace, zbiory dzieł sztuki, fundacje szkół i kościołów - politycznie byli równie obrzydliwi, ale cywilizacyjnie jakoś bardziej płodni. Dziś te nasze elity na salony zachodnie załapują się rzadko - Holland w kinematografii, Tusk w strukturach unijnych, Tokarczuk na literackiego Nobla, ale reszta naprawdę siedzi nad Wisłą z przymusu i im bardziej zapowiada, że po kolejnym zwycięstwie PiS „tym razem to naprawdę wyjedzie” tym bardziej nie ma na dokąd, bo nikt ich nie chce. Nie ma dla nich otwartych wrót akademii nauk, wytwórni filmowych, wydawnictw czy think tanków, siedzą tu nie z własnej woli a z braku alternatywy irytując samych siebie nie mniej niż nas.
Będziemy się z nimi męczyć jeszcze przez całe dekady i wybór mamy przy tym niewielki - mogą nas pouczać i obrażać z perspektywy sprzymierzeńców nowej władzy albo mogą nas pouczać z perspektywy zaczadzonych samouwielbieniem frustratów. Ja wiem co wolę - a Wy?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663899-salony-iii-rp-to-najgorsze-elity-w-historii-polski