Będziemy nadal wspierać Ukrainę, ale musimy chronić naszych rolników - zadeklarował szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau w komentarzu, opublikowanym 22 września przez brukselski portal informacyjny Politico.
W lutym 2022 r. miliony ofiar niesprowokowanej i nieuzasadnionej rosyjskiej inwazji na Ukrainę – głównie kobiety i dzieci – znalazły schronienie w sąsiedniej Polsce. Polska jako pierwsza przyszła z pomocą Ukrainie. Również w tym, co okazało się najcenniejszym zasobem Kijowa: Polacy udostępnili własne terytorium jako strategiczną głębię dla ukraińskiej obrony, ustanawiając krytyczny wojskowy węzeł dla dostaw broni z całego świata
— przypomniał Rau.
Interes narodowy
Jak podkreślił, Polska wierzyła w zwycięstwo Ukrainy, gdy inni sojusznicy uznali, że jest już za późno na uzbrojenie tego kraju.
Podarowane przez Polaków czołgi pomogły w obronie Kijowa, a haubice polskiej produkcji pomogły wyzwolić terytoria okupowane przez Rosję w obwodach charkowskim i chersońskim. Miało to dla Polski wymierną cenę. Ze wszystkich sojuszników, to właśnie Polacy wzięli na siebie największy ciężar pomocy Ukrainie, stanowiący ponad 3 proc. PKB kraju, prawie czterokrotnie więcej niż zamożne Niemcy i prawie 10 razy więcej niż Stany Zjednoczone
— wyliczył minister spraw zagranicznych RP.
Mimo wszystko wierzymy, że było warto; że nasze wsparcie dla Ukrainy leży także w polskim interesie narodowym
— zastrzegł.
Proporcjonalnie największy koszt pomocy Ukrainie poniosły wschodnie regiony przygraniczne naszego kraju, które w przeszłości tragicznie doświadczyły okropności niemieckiej i sowieckiej okupacji. O tak, tamtejsi ludzie lepiej niż inni wiedzą, co oznacza wojna. I to właśnie w te rejony pierwsi przybyli uchodźcy ukraińscy i często zdecydowali się pozostać. Są to w przeważającej mierze biedniejsze regiony naszego kraju, utrzymujące się tradycyjnie z rolnictwa. A wspieranie ich, aby mogli związać koniec z końcem, również leży w najlepiej rozumianym interesie Polski
— przekonywał Rau.
Nie ma tu absolutnie żadnej sprzeczności. Wspieranie Ukrainy przed inwazją Rosji oraz ochrona naszych obywateli i zabezpieczanie ich przed nieuczciwą konkurencją gospodarczą – jedno i drugie służy jednocześnie interesowi Polski. Im silniejsza jest Polska, tym bardziej może pomóc Ukrainie. Chcielibyśmy, aby z tej wojny wyłoniło się silne państwo ukraińskie z prężną gospodarką i nie rzucaliśmy słów na wiatr, tylko potwierdzaliśmy je czynami
— dodał.
Kwestia zboża
Przypomniał jednocześnie, że RP nigdy nie była głównym odbiorcą ukraińskiego zboża. Przed inwazją Rosji na rynek polski sprzedawano niecałe 1 proc. ukraińskich zbiorów, a większość trafiała do średniozamożnych krajów Afryki i Azji.
Dopiero po jednostronnym zamknięciu przez Rosję Morza Czarnego i wraz z pojawieniem się groźby światowego kryzysu żywnościowego, ukraińskie zboże zaczęło przepływać przez Polskę do portów Morza Bałtyckiego, a następnie do konsumentów na drugim końcu świata. Jednak to, co miało ułatwić awaryjny tranzyt ukraińskiego zboża, aby mogło ono dotrzeć do tradycyjnych odbiorców poza Europą, ostatecznie okazało się schematem pozwalającym na nieograniczoną sprzedaż zboża na polskim rynku. W pierwszych czterech miesiącach 2023 roku z Ukrainy do Polski wyeksportowano 600 razy więcej pszenicy niż rok wcześniej, co spowodowało zakłócenia na rynku i straty dla polskich rolników
— tłumaczył minister Rau.
W czasie, gdy Rosja stopniowo zamykała korytarz zbożowy na Morzu Czarnym, miliony ton ukraińskiej pszenicy zamiast trafić do najbardziej potrzebujących krajów Globalnego Południa, trafiły do naszego kraju. Społeczności międzynarodowej brakowało woli politycznej, aby przełamać rosyjską blokadę Morza Czarnego; a nieuczciwi handlarze zbożem wykorzystywali korytarze tranzytowe przez Polskę, aby szybko zarobić. I polscy rolnicy zapłacili za to cenę
— podkreślił.
W tej sytuacji polski rząd nie miał innego wyjścia, jak wkroczyć i chronić swoich rolników, wprowadzając zakaz importu ukraińskiego zboża – zwłaszcza, że Komisja Europejska, która przecież ma reprezentować kraje członkowskie Unii Europejskiej, odmówiła im znaczącej pomocy. Dziś główne polskie partie polityczne – z lewej i prawej strony sceny politycznej – opowiadają się za utrzymaniem zakazu importu, co świadczy o tym, że jest to kwestia narodowego interesu gospodarczego
— zaznaczył szef dyplomacji RP.
Odnosząc się do postawy samej Ukrainy w tej sytuacji, Rau zaznaczył, że „Wielu Polaków zaskoczyło, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zarzuca obecnie Polsce brak solidarności”.
Solidarność – w okazywaniu której Polacy nie mają sobie równych na świecie – działa w obie strony. Oznacza to także sprawiedliwy podział obciążeń w koalicji wolnego świata, która zdecydowała się stać ramię w ramię z Ukrainą tak długo, jak będzie to konieczne. Naród polski ma uzasadnione powody, by zastanawiać się, dlaczego miałby dwukrotnie płacić rachunek za pomoc Ukrainie, podczas gdy bogatsze społeczeństwa europejskie wciąż nie chcą brać na siebie większej odpowiedzialności i zbyt długo prowadzą politykę współpracy z Moskwą
— wytknął.
Bądźmy poważni i nie zamieniajmy tego sporu zbożowego w teatr polityczny. W sytuacji nadzwyczajnej priorytetem jest także bezpieczeństwo osób przybywających na ratunek, czego przykładem jest pomoc Ukrainie w jej egzystencjalnej walce z Rosją. Polska, udowodniwszy swoją rolę niezawodnego i godnego zaufania ratownika, musi chronić także swój dom. Polska będzie w dalszym ciągu wspierać wysiłki Ukrainy na rzecz przystąpienia do NATO i UE. Ale Warszawa będzie także sprzeciwiać się wszelkiej nieuczciwej konkurencji
— zapowiedział Zbigniew Rau.
CZYTAJ TEŻ:
pn/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/663596-rau-bedziemy-wspierac-ukraine-ale-musimy-chronic-rolnikow